Zbyt słodki Karmel

Zbyt słodki Karmel

Magda B.
09.01.2008 12:57

Już od zeszłego piątku możemy oglądać na dużym ekranie Karmel, w reżyserii Nadine Labaki, która gra tu zresztą jedną głównych ról. Libańska produkcja to film idealny dla tych, którzy nie szukają w kinie niczego poza rozrywką i dla tych, którzy chcą sobie posłuchać niezłej muzyki i popatrzeć na ładne zdjęcia. Ci jednak, którzy szukają czegoś więcej poza tym atrakcyjnym opakowaniem - bardzo się zawiodą.

Już od zeszłego piątku możemy oglądać na dużym ekranie Karmel, w reżyserii Nadine Labaki, która gra tu zresztą jedną głównych ról. Libańska produkcja to film idealny dla tych, którzy nie szukają w kinie niczego poza rozrywką i dla tych, którzy chcą sobie posłuchać niezłej muzyki i popatrzeć na ładne zdjęcia. Ci jednak, którzy szukają czegoś więcej poza tym atrakcyjnym opakowaniem - bardzo się zawiodą.

Film jest bowiem niesamowicie powierzchowny, postaci przedstawione są nad wyraz stereotypowo, a fabuła jest niestety wyjątkowo przewidywalna. Jest ona oparta na historiach pięciu koleżanek, które pracują lub spotykają się na ploteczki w jednym z bejruckich salonów piękności. Wydaje się, że twórcom *Karmelu *przyświecała intencja zrobienia kobiecego filmu, który szczerze opowiadałby o świecie kobiet. Tak naprawdę jednak - są one tu pokazane niesamowicie stereotypowo. Można odnieść wrażenie, że ich portrety stanowią summę wszelkich możliwych klisz i utartych stwierdzeń na temat kobiecości i tego, kim może i kim powinna być kobieta. Jest to o tyle rażące, że parę rozwiązań fabularnych, nieudolnie zresztą wybranych przez reżyserkę, zdaje się wyraźnie wskazywać, że chodziło jej właśnie o przełamanie owych klisz i zerwanie ze stereotypizacją.

Próby te okazały się jednak nieudane i zrealizowała ona film mocno nieprzekonujący i przeciętny. Zdecydowanie przesadzone wydają się też w tym kontekście porównania debiutu Labaki do kina Pedra Almodovara. W dziełach hiszpańskiego reżysera mamy bowiem do czynienia z przedstawieniem określonej, bardzo świadomej wizji świata, w którym takie kategorie jak tożsamość, płeć, czy cielesność ulegają dekonstrukcji lub nabierają nowych, innych znaczeń. Zarówno kobiecość - w dość charakterystyczny sposób przedstawiona , jak i męskość - która często świadomie rezygnuje ze swoich atrybutów - stanowią pewne symbole kulturowe i są obciążone określonym ciężarem znaczeniowym. U Labaki nie znajdziemy niestety żadnych głębszych znaczeń, jej wizja świata rozpada się w nierówno opowiedzianej historii, w której znajdziemy niezłe momenty, ale też - trafimy na parę wątków zupełnie niepotrzebnych.

Irytujące w filmie może być to, że reżyserka ucieka się tu do dość bezpośrednich, żeby nie powiedzieć - nachalnych - metafor i odniesień. Nie pozostawia nam zatem zbyt wiele miejsca dla interpretacji, wszystko przedstawia w zbyt oczywisty sposób. Jest to film mocno niespójny, wobec którego ciężko jest zająć określoną postawę, trudno jest też zrezygnować z dystansu wobec opowiadanych historii i zaakceptować tę nie do końca prawdziwą wizję świata. Jest ona o tyle nieprzekonująca, że przedstawiona w słodkim, niczym karmelowy cukierek, opakowaniu. Chyba zbyt słodkim dla widzów, którzy wymagają od kina czegoś więcej poza ładną i przyjemną formą.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)