8 rzeczy, o których Disney musi pamiętać przy nowych Gwiezdnych wojnach, żeby ich nie spier...

8 rzeczy, o których Disney musi pamiętać przy nowych Gwiezdnych wojnach, żeby ich nie spier...

8 rzeczy, o których Disney musi pamiętać przy nowych Gwiezdnych wojnach, żeby ich nie spier...
Michał J. Adamczak
28.01.2014 00:10, aktualizacja: 28.01.2014 10:08

A może nawet zrobić lepsze!

  1. Stop infantylizacji!

Obraz

Po pierwsze i najważniejsze: nawet gdy robi się film familijny czy dla dzieci, to jego bohaterami nie powinny być dzieci i przygłupy. Bo po pierwsze dzieci, te z targetu, nie są głupie, po drugie nie chcą być dziećmi, tylko dorosłymi i przeżywać ich przygody.

Kiedy oglądałem stare Star Warsy, miałem jakieś 10-11 lat i z całego serca nienawidziłem Ewoków, C3-PO był raczej irytujący niż zabawny, a do dzisiaj i ja, i ludzie z mojego pokolenia za najlepszą część uważamy Imperium kontratakuje, w którym tata odrąbuje synowi dłoń.

To są momenty, które zapadają w pamięć i budują mistyczną otoczkę w wyobraźni widza. Pośmiać się z głupich min i fikania na skórce od banana to możemy przy Epoce lodowcowej czy Shreku, Star Wars to niemal religia, a mały Lord Vader krzyczący „jupiii” to gorzej niż bluźnierstwo.

  1. Nie wszystkie tajemnice trzeba wyjaśniać

Obraz

Skoro o mistycyzmie mowa: Moc to siła przenikająca cały wszechświat, świetlistymi istotami jesteśmy, Jedi posługują się nią, badają, czasem odkrywają nowe rzeczy, czasem ulegają pokusie przejścia na ciemną stronę – ale nikt, nawet najwięksi mistrzowie, nie ogarnia całości.

A już na pewno nie ma miejsca na aparaturę pomiarową, która przy okazji badania poziomu mocznika i kreatyniny stwierdzi: „O, ten dzieciak ma tyle robaków we krwi, że na pewno będzie arcymistrzem Jedi”. Bo kolejnym krokiem może być tworzenie Jedi drogą transfuzji – bo czemu nie, skoro wszystko zbadano, zmierzono i wyliczono?

Słowem: midichloriany nie istnieją, kropka.

  1. Kosmiczne bitwy muszą mieć sens

Obraz

Kosmiczne bitwy to nie technoparty, na którym im więcej migających światełek, tym fajniej, a im bardziej bez sensu, tym lepsza jazda.

Thrawn potrafił je zaplanować i poprowadzić jak dyrygent orkiestrę do symfonii, Akbar też miewał jakieś tam plany i można się było wkręcić w to, czy się powiodą czy nie - i takie bitwy chcemy oglądać. W końcu to esencja space opery!

  1. Thrawn to najfajniejsza postać zaraz po Vaderze

Obraz

Skoro już o Thrawnie mowa: przy cięciu expanded universe można wyciąć wszystko poza admirałem Thrawnem.

Trylogia Zahna (późniejsze dopiski już niekoniecznie) to dla wielu fanów taki sam kanon jak pierwsze trzy filmy. Przez wiele lat krążyły pogłoski, że właśnie na niej zostaną oparte kolejne obrazy kinowe.

Jest tam wszystko to, co zachwyca w Gwiezdnych wojnach: charyzmatyczny bohater po złej stronie, imponujące bitwy, splątane wątki, przygody Hana, Lei i Luke’a.

A do tego tyle świetnych pomysłów (komory spaarti, isalamiry), że szkoda by to było wyrzucać na śmietnik. Lepiej wykorzystać!

  1. Nie przekraczać granic rozsądku

Obraz

Po piąte primo: nie przeginać! Ani z humorem (mam nadzieję, że nie zobaczę żadnej pirackiej korwety o nazwie Czarna Perła z pijącym rum, pajacującym kapitanem), ani z superbronią (była taka do niszczenia planet i wystarczy, po co tworzyć jakieś superhiperpetardy, po których nie będzie niczego, tylko po to, żeby bohaterowie mieli co rozwalać?), ani z mocami Jedi.

Z tym ostatnim to ani w jedną, ani w drugą stronę: z jednej strony nie powinni fruwać, strzelać laserami z oczu i ściągać na ziemię samolotów siłą myśli, z drugiej nie mogą być aż takimi ciapami jak w Zemście Sithów i pękać hurtowo niczym chomiki.

  1. Trochę szacunku dla Yody!

Obraz

Yoda to nie Furby, to dostojny ubermistrz. Fikanie koziołków w powietrzu mu po prostu nie przystoi. Mnie Yoda zawsze kojarzył się z moją babcią, której mądrość i moc wcale nie wynikały ze zdolności akrobatycznych; raczej wątpię, by takowe w ogóle miała.

Yodzie też nie są do niczego potrzebne.

  1. Aby thermal był thermalem

Obraz

To dobra okazja, by zrobić porządek w statystykach broni, ekwipunku, statków kosmicznych etc.

Ta robota została już w lwiej części wykonana przy tworzeniu Star Wars RPG (książkowego, nie tych komputerowych) i spokojnie można się na tym oprzeć, żeby potem uniknąć sytuacji, że detonator termiczny raz jest potworną bombą zdolną rozwalić cały pałac, to znów właściwie zwykłym granatem, przed którym można schować się za drzwiami.

Ułatwi to życie fanom, jak również twórcom całej przyszłej nadbudowy: komiksów, powieści, gier.

  1. Ważniejsze od tego, jak ktoś się bije, jest to, dlaczego to robi

Obraz

Aby zapaść w pamięć, dźgnąć widzów w serca, a nie w oczy, należy przywołać uniwersalne, głębokie, ludzkie rozterki i zmagania. Walka między dobrem a złem, między odwagą a tchórzostwem, między zdecydowaniem a zwątpieniem odbywa się w głowie. Nawalanie piąchami może ją symbolizować, może być jej wynikiem, ale nie może jej zastępować.

Gdy dostajemy festiwal błyskotek, do których doczepiono byle jaką opowieść, a jej jedynym zadaniem jest pokazanie maksimum efektów, to kończy się to wzruszeniem ramion.

Łatwo jest zdryfować w tę stronę, ale jak to się kończy, widzieliśmy na przykładzie Matrixa: oglądanie pierwszego było doznaniem mistycznym, a ostatniego przypominało wąchanie bąków w windzie.

Uniknięcie pokusy pójścia tą łatwą i szybką ścieżką to największe wyzwanie stojące przed wytwórnią Disneya.

Tekst: Michał J. Adamczak & #starwars-pl

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)