Frank Underwood grał w grę, więc ty też w nią zagrasz. House of Cards to najlepsza możliwa promocja dla twórców

Frank Underwood grał w grę, więc ty też w nią zagrasz. House of Cards to najlepsza możliwa promocja dla twórców

Frank Underwood grał w grę, więc ty też w nią zagrasz. House of Cards to najlepsza możliwa promocja dla twórców
Adam Bednarek
06.03.2015 08:13, aktualizacja: 10.03.2022 10:29

Gra pojawia się w House of Cards i od razu zwiększa się jej popularność. Product placement to dziś jeden z najlepszych sposobów na to, żeby wypromować swój produkt. Wystarczy wiedzieć, gdzie go pokazać.

House of Cards i gry

Twórcy Monument Valley wygrali na loterii. Pojawienie się ich gry w House of Cards to nie typowy product placement, a “fajna kolaboracja”. Nie zainwestowali ani centa, ale na ich konto pewnie już spływa niezła sumka.

To wykres przedstawiający sprzedaż Monument Valley. Kluczowy moment - odcinek House of Cards, w którym gra się pojawia. Frank Underwood zagrał, więc masa widzów też chce.

Obraz

Wszyscy wiemy, jak działa product placement. Czasami kłuje nas w oczy, gdy nie działa i oglądamy potworki jak w polskich serialach. Długie ujęcie na produkt, który wręcz krzyczy: “moja firma zapłaciła dużo pieniędzy za reklamę, więc patrz i zapamiętaj. Patrz, patrz, patrz!”.

Choć, nie oszukujmy się, zagraniczne seriale też mają takie wpadki. Lokowanie PlayStation Vity w House of Cards też do najmądrzejszych nie należało:

House Of Cards - Episode 4 Recap

Chociaż możemy być pewni, że ta scena swoje zadanie spełniła. Miliony poznały konsolę, w którą można grać w samochodzie lub autobusie. Nie musisz być w domu, żeby mieć gry pod ręką. Mówi ci to Frank Underwood.

House of Cards - Frank Underwood plays Monument Valley

“Na pewno znajdzie się rzesza opornych na uroki tego lokowania produktu” - mówi mi Kaja Szafrańska z kanału Jakbyniepaczeć. I dodaje:* “jednak parę osób na pewno cieplej pomyśli o zakupie konsoli lub odkurzeniu starej”.

Ile prawdy jest w House of Cards? TOP 10 - Seriale polityczne a rzeczywistość | Jakbyniepaczec

Dla grających, interesujących się tematem, pojawienie się gier w serialu to ciekawy smaczek. "Każda wzmianka o grach czy konsoli to po prostu potwierdzenie, że gry są fajne" - mówi Kaja. Pewnie w Stanach Zjednoczonych czy w zachodniej Europie nikt takich dowodów już nie potrzebuje, bo gry stały się normalną rozrywką, ale dla nas to bardzo ważna wiadomość.

Gier nie trzeba się bać, gry są jak książki. Główny bohater popularnego serialu gra, bo robią to wszyscy. To nie jest już zajęcie dla nerdów czy pryszczatych dzieci. Właśnie przekonało się o tym 1,7 mln Polaków - choć nie zawsze w legalny sposób.

Kaja Szafrańska, Jakbyniepaczeć

Na pewno jest taka grupa nie-graczy, dla których pojawienie się konsoli lub tematu growego w ich ulubionym serialu (w atrakcyjnym kontekście) może być bodźcem do zainteresowania się grami w ogóle. Szczególnie, że akurat w House of Cards gra komputerowa pojawia się m.in. w formie zagadki logicznej, co automatycznie pozycjonuje ją jako nieco ambitniejszą formę rozrywki. Na dodatek w kontekście Białego Domu, czyli gry wchodzą na salony.

Znajomi z pracy śmieją się z ciebie, że “grasz w głupie gry dla dzieci”. Po House of Cards mina może im zrzednąć.

Dla firm to wystarczający powód, żeby wyłożyć pieniądze na stół i cieszyć się z podpisanej umowy: “pokażemy waszą grę przez 30 sekund”. Można liczyć zyski. Ci, którzy nie wiedzą, właśnie ją poznają i być może niedługo ruszą do sklepów. Monument Valley jest tego dobrym przykładem.

A ci, którzy już grę lub konsolę mają, z dumą wypną pierś. “Ja też to mam!”. I poczują ulgę, że powierzyli pieniądze odpowiedniej firmie. Pewnie za jakiś czas zrobią to znowu.

Ale nie da się ukryć - to też czasami miecz obusieczny. Którym oberwać można w najgorszym, najbardziej czepialskim gronie: wśród grających.

Marcin Kosman, redaktor naczelny Polygamia.pl, swego czasu przypomniał scenę z serialu. Frank Underwood chce zagrać w multi God Of War Ascension, ale nie może, bo odłączono Wi-Fi.

Krytyka epoki always on (my ass) czy po prostu mały prztyczek w stronę Sony, które w pierwszym sezonie lokowało Vitę, a teraz nie zechciało kontynuować promocji?

Być może to tylko przypadek. Być może sprytny numer scenarzystów: znowu pokazali, że Frank jest ludzki, że ma takie same problemy jak my.

God Of War Ascension en Netflix House Of Cards

A może ktoś wywinął Sony niezły numer: pokazano produkt, który nie działa. Owszem, nie z powodu złej jakości konsoli, ale jednak. Tym razem widzowie zobaczyli grę, która bez Internetu traci na wartości. Odłóżmy na bok powody, bo o nich nikt nie będzie pamiętał. Do głowy wbije się to, że nie działało. Sony raczej za to nie zapłaciło.

A gracze mieli powód, żeby z gry, konsoli i firmy się pośmiać. Antyreklama.

Coraz częściej product placement działa w drugą stronę. Do promocji wykorzystuje się jednak nie produkt, który wrzuca się do serialu, tylko… zatrudnia się aktora, który jest jego twarzą.

Kevin Spacey w Call of Duty

Tak przecież zrobiło Activision, podpisując umowę z Frankiem Under… wróć, Kevinem Spacey. O pomyłkę jednak nietrudno, skoro postać grana w grze bardzo przypomina tę z serialu. Przypadek? Chyba żartujecie, jeśli tak myślicie.

Wydawca Call of Duty liczył na to, że fani serialu sięgną po grę. Żeby zobaczyć Kevina w nieco innej, choć właściwie bardzo podobnej roli.

A teraz oglądając serial siłą rzeczy można przypomnieć sobie grę. Spacey jest więc chodzącą reklamą Call of Duty. Pomógł dotrzeć do nowych odbiorców, wbić markę w głowę.

Official Call of Duty®: Advanced Warfare Reveal Trailer

W dzisiejszych czasach narzekanie na product placement może być walką z wiatrakami - wiadomo, że nie powstrzyma się tych, którzy chcą za promocję zapłacić i tych, którzy chcą na tym zarobić. Zresztą czy w ogóle jest powód, by się temu sprzeciwiać? W końcu bohater grający na konsoli czy korzystający z iPhone’a tylko uwiarygadnia serial w oczach widzów.

Tylko co jeśli zamiast Monument Valley zobaczymy durną, nachalną, słabą grę od Chińczyków tylko dlatego, że zaproponowali twórcom serialu najlepsze warunki?

Póki co obawy odłóżmy na bok i cieszmy się, że gry w takich serialach jak House of Cards pokazywane są bardzo ciekawie. I czekajmy, aż wreszcie tym śladem pójdą rodzimi autorzy scenariuszów. Na razie im to trochę nie wychodzi…

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)