Przyszłość należy do telewizorów? Nieprawda. Nawet streaming i Netflix im nie pomogą

Przyszłość należy do telewizorów? Nieprawda. Nawet streaming i Netflix im nie pomogą

Zdjęcie zepsutego telewizora pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie zepsutego telewizora pochodzi z serwisu Shutterstock
Łukasz Michalik
02.06.2015 08:22, aktualizacja: 10.03.2022 10:16

Telewizory wracają do łask? Nie tak szybko! To urządzenia rodem z innej epoki. Warto zastanowić się, czym i kiedy będziemy mogli je zastąpić.

Nie mam telewizora

Przez długie lata słowa „nie mam telewizora” były jak deklaracja światopoglądowa. Sugerowały przynależność do grupy wybrańców, którym telewizja nie jest potrzebna do szczęścia. No właśnie – telewizja. A co z samym telewizorem?

Od dobrych kilku lat nie jest to sprzęt, któremu telewizja, przynajmniej w jej tradycyjnym wydaniu, byłaby do czegokolwiek potrzebna. Zamiast smutnych oczu Piotra Kraśki i sztucznego luzu państwa Lisów, znacznie zdrowiej zaserwować sobie spersonalizowaną ofertę VOD albo postrzelać do kogoś w sieciowym shooterze. To wszystko – rzecz jasna – na dużym ekranie, przy którym niewielki przekątne laptopów czy nawet biurkowych komputerów wypadają nad wyraz skromnie.

Tylko czy naprawdę to dobry argument za tym, że telewizory czeka świetlana przyszłość? Kilka dni temu Michał Pisarski w serwisie Komputer Świat z entuzjazmem pisał o przyszłości telewizorów, posługując się – mniej więcej – takimi właśnie argumentami. Że VOD, Smart TV, wielkie przekątne, streaming no i dyskretnie wspomniana w tekście seria odbiorników (tak, wiem, że to słowo było adekwatne dobre 30 lat temu) SUHD Samsunga.

Zdjęcie pilotów telewizyjnych pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie pilotów telewizyjnych pochodzi z serwisu Shutterstock

Renesans telewizorów? Nonsens!

Problem w tym, że nie miał racji. I nie chodzi mi tu nawet o czepianie się słówek i rozkładanie każdego zdania na czynniki pierwsze – zostawmy tę metodę internetowym trollom i innym frustratom. Chodzi o coś innego: o ogólną wizję przyszłości telewizorów, która – moim zdaniem – w dalszej perspektywie czasowej wcale nie rysuje się w różowych barwach. Dlaczego?

Producenci telewizorów mają za sobą kilka słabszych lat, jednak według apostołów telewizyjnej dobrej nowiny, jesteśmy właśnie świadkami odrodzenia całej branży. Rok 2015 ma być przełomem, po którym telewizory wrócą do łask, a klienci – dotychczas raczej wstrzemięźliwi – zapragną nowego, wielkiego ekranu co najmniej równie mocno jak nieszczęścia, spotykającego sąsiada.

W perspektywie kilku lat rzeczywiście może tak być. Łącza internetowe mają już wystarczającą przepustowość, by streaming wysokiej jakości wideo miał sens. A jak wideo wysokiej jakości, to – wiadomo – nie na laptopie czy smartfonie, ale na ekranie, który pozwoli docenić jakość obrazu i policzyć pory na policzku Jennifer Lawrence.

Jeśli dorzucimy do tego parę sensownych funkcji smart i dodatki w stylu Ambilighta i jego klonów, przyszłość telewizorów może wydawać się całkiem obiecująca.

Mobilność, głupcze!

Problem w tym, że myśląc w ten sposób zupełnie ignorujemy zmiany, związane z rozwojem technologii. Trafnie podsumował to przed laty Henry Ford, który komentując badania rynku stwierdził, że gdyby zapytał ludzi, czego potrzebują, to zamiast aut chcieliby po prostu szybszego konia.

Świat, w którym żyjemy nieustannie się zmienia. Model rozrywki, w którym siadamy wygodnie na kanapie, by prze dwie godziny gapić się w ekran nadal wydaje się aktualny, ale powoli odchodzi do lamusa.

Ekrany coraz częściej przybierają nowe formy. Z jednej strony mamy wynalazki typu IllumiRoom, w którym „telewizorem” staje się cały pokój, a z drugiej – i w tym dopatrywałbym się przyszłości branży wideo – rozwiązania w stylu niezłego projektora zamkniętego w tablecie, dzięki czemu obraz dobrej jakości możemy uzyskać na dowolnej, płaskiej i jasnej powierzchni.

Nie, nie twierdzę w tym miejscu, że przyszłość branży można podsumować nazwą jednego z opisywanych również na łamach Gadżetomanii tabletów. Chodzi o coś innego – o mobilność i brak barier. To, czy będziemy oglądali obraz z mobilnego projektora, hologram wyświetlany ze smartwatcha czy film pokazywany na ekranie multimedialnych gogli jest sprawą wtórną. Pierwszorzędne znaczenie ma coś innego – oderwanie od tej jednej konkretnej kanapy i telewizora i podmiana ich na oglądanie wideo w dowolnym miejscu i okolicznościach.

Zdjęcie wtyczek pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie wtyczek pochodzi z serwisu Shutterstock

Kupuj albo giń

Odrębną kwestią są praktyki producentów sprzętu. Powiedzmy to sobie jasno: producenci telewizorów wyciskają rynek niczym cytrynę, do ostatniej kropli. Albo – to chyba lepiej przemawia do wyobraźni – nie wyciskają żadnego abstrakcyjnego rynku, tylko zwyczajnie wyciągają pieniądze z naszych portfeli.

Zwróćcie uwagę na karuzelę zmian, jakiej doświadczyliśmy w XXI wieku. Weszliśmy w niego z tradycyjnymi, działającymi w podobny sposób od kilkudziesięciu lat telewizorami kineskopowymi. Te szybko okazały się passé – porządny telewizor musiał mieć przecież płaski ekran. Gdy płaskie ekrany zaczęły się zadomawiać, pojawiły się plazmy. Przyznacie: to świetny pretekst do wymiany w pełni sprawnego technicznie sprzętu.

Ale jaki pożytek mieliby producenci telewizorów plazmowych, gdybyśmy – zadowoleni z nabytku – pozostali z tym sprzętem długie lata? Dlatego szybko pojawiła się telewizja wysokiej jakości, czyli HD Ready i Full HD. Nie bylibyśmy w stanie docenić jej na przestarzałych plazmach, które zaprojektowano chyba zaraz po chrzcie Mieszka I. Wymieniamy na nowszy model? Koniecznie!

Kupiliśmy już telewizor Full HD? Świetnie, pora wymienić go na porządnego LCD-ka, w którym prehistoryczne świetlówki zastąpiono matrycą LED-ów. Bez 3D? Jak to, musi być z 3D! Mamy już 3D? Przecież to martwa technologia, liczy się tylko rozdzielczość 4K. Ale gdy kupimy telewizor 4K to możemy od razu wyrzucić go na śmietnik, bo przecież prawdziwie nowoczesny sprzęt musi mieć zakrzywiony ekran…

Obraz
© Fot. Samsung.com

Telewizory – nowoczesne, ale z innej epoki

I to wszystko w ciągu zaledwie 15 lat, w czasie których dano nam co najmniej 6 sposobności do kupienia nowego telewizora. A raczej w niezbyt delikatny sposób do tego zmuszano sprawiając, że sprawny technicznie i wciąż pozwalający na oglądanie telewizji sprzęt szybko starzał się moralnie.

Sam fakt technologicznej karuzeli nie jest jednak powodem do narzekania – jakoś bez większych oporów akceptujemy go choćby w przypadku smartfonów i komputerów, gdzie kilkuletni model nieraz wydaje się leciwym zabytkiem.

Jasne, że zawsze będzie istnieć grupa klientów, którzy bez patrzenia na cenę będą skłonni poświęcić mobilność na rzecz jakości obrazu i całokształtu wrażeń. Tak samo, jak wciąż jest grupa klientów, którzy kierując się świadomym wyborem kupują stacjonarne pecety albo muzykę na fizycznych nośnikach.

Jestem jednak przekonany, że z czasem taka grupa będzie stanowić ważną, ale coraz wyraźniej oddzieloną od reszty niszę. Wideo przejdzie tę samą drogę, jaką przed laty przeszła muzyka, którą przenośne odtwarzacze skutecznie i trwale oderwały od wielkich gramofonów, magnetofonów szpulowych i domowego sprzętu audio. Telewizory prędzej czy później również podzielą ich los.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)