Zmarnowany sukces konsoli OUYA. Razer zbiera resztki, twórcy gier zostają z niczym

Zmarnowany sukces konsoli OUYA. Razer zbiera resztki, twórcy gier zostają z niczym

OUYA - to już koniec tej konsoli
OUYA - to już koniec tej konsoli
Łukasz Michalik
28.07.2015 18:09, aktualizacja: 10.03.2022 10:10

Konsola OUYA była hitem Kickstartera: internauci wpłacili na nią ponad 8,5 mln dolarów. Wystarczyło kilka lat, by zmienić początkowy sukces w porażkę. Co się stało?

A nie mówiłem?

Z mieszanymi uczuciami przyjąłem informację o oficjalnym końcu konsoli OUYA. Uczucia były mieszane, bo mocno irytują mnie ci, którzy ciągle wspominają „a nie mówiłem?”.

Tak się jednak składa, że tym razem „a nie mówiłem” będzie mojego autorstwa – o problemach konsoli pisałem dawno temu w artykule „Konsola OUYA - pierwsza spektakularna porażka z Kickstartera?”, nieco później umieściłem ją na liście największych porażek 2013 roku i… zupełnie nie mam z tego powodu satysfakcji. Serio – wolałbym się mylić.

Bo cała historia, która zaczęła się jeszcze w 2012 roku, z punktu widzenia użytkowników kończy się właśnie raczej bez happy endu.

New American Gaming Console on KICKSTARTER OUYA

Miłe złego początki

Dla przypomnienia: OUYA była w 2012 roku objawieniem Kickstartera. Działająca pod kontrolą zmodyfikowanego Androida, tania i otwarta konsola miała otworzyć nowy rozdział elektronicznej rozrywki, nie stawiając żadnych barier deweloperom, a graczom oferując wygodny dostęp do bogatej biblioteki gier.

Założenia były na tyle obiecujące, że zamiast wymaganych 950 tys. dolarów zebrano ponad 8,5 mln, co w praktyce oznacza tłum ludzi krzyczących „weźcie moje pieniądze”. Tym bardziej, że kolejne 7 mln dorzucili inni inwestorzy.

OUYA odniosła wielki sukces na Kickstarterze
OUYA odniosła wielki sukces na Kickstarterze

Z czasem niewiele zostało z początkowego entuzjazmu. Nie dość, że – jak to zwykle bywa w przypadku Kickstartera – projekt był mocno opóźniony (choć wersje deweloperskie rozesłano szybko), to wystąpiły problemy z jakością wykonania, a z czasem również zmiany na rynku elektroniki, które postawiły dalsze istnienie konsoli pod znakiem zapytania.

Na to, co właśnie oficjalnie potwierdzono, zanosiło się od dawna, a atmosferę zagęszczały naciski inwestorów, chcących sprzedać to, co zostało i odzyskać choć część włożonych w projekt pieniędzy. Producent sprzętu dla graczy, Razer, przejął właśnie to, co w OUYA zostało wartościowego: zasoby oprogramowania, bibliotekę gier i przede wszystkim najcenniejszy zasób - zespół, który tworzył konsolę i oprogramowanie.

OUYA promotion video | the open-source Android gaming console

Sprzedaż, czyli przekręt doskonały

Znamienne jest, że w komunikacie, przygotowanym przez Razera na tę okazję nie ma właściwie wzmianki o samej konsoli. Nic dziwnego – sprzęt, który kilka lat temu wzbudził tak duże zainteresowanie, dzisiaj jest zupełnie bez znaczenia.

Za to bardzo podoba mi się sposób, w jaki Julie Uhrman, współtwórczyni i szefowej OUYA, żegna się z gronem twórców gier, pisząc do każdej z firm po kolei oddzielne podziękowania. Ładny gest, jak dla mnie znacznie cenniejszy od zdawkowego „dziękuję wszystkim”.

Julie Uhrman
Julie Uhrman© Fot. Entrepreneur.com

Choć z drugiej strony – wybaczcie drobną złośliwość - jeszcze ładniejszym byłoby uczciwe rozliczenie się z deweloperami. Bo koniec OUYA nie oznacza końca problemów twórców gier.

OYUA uruchomiła dla nich niegdyś program Free the Games, gdzie – w zamiana za półroczny zakaz wydawania tytułu na innych platformach – miała wspierać twórców indie, zbierających fundusze na swoje gry za pomocą Kickstartera. Z nieoficjalnych informacji wynika, że ci, z którymi OUYA się nie rozliczyła, mogą zapomnieć o gotówce. Albo poprosić o nią Razera, który nic nie musi, a jedynie może wykonać gest dobrej woli.

OUYA
OUYA© Fot. Wikimedia Commons

Było, minęło...

Jakie wnioski płyną z końca konsoli, która przed laty zapowiadała się tak dobrze? Łatwo krytykować po fakcie (choć akurat w tej kwestii nie mam sobie nic do zarzucenia – krytykowałem również przed), ale kluczem jest tu chyba fakt, że konsola nie trafiła w swój czas. Mogła być interesującą propozycją, ale kilka lat wcześniej (wtedy z innym systemem operacyjnym), zanim Android pojawił się nie tylko w lodówkach czy zegarkach, ale przede wszystkim w telewizorach i licznych przystawkach do nich.

Poza tym – choć zapewne znajdzie się grupa graczy uważających inaczej - androidowa konsola jako pudełko z grami to taka sobie propozycja. Zwłaszcza, gdy w przeciwieństwie do takich firm, jak Xiaomi, promujące przystawkę telewizyjną Mi Box czy Alibaba (Tmall Box) ma się ograniczone zasoby. Znacznie mądrzej działa Razer, obudowując swoją Forge TV ekosystemem sprzętu i usług.

Forge TV Razera
Forge TV Razera

Z drugiej strony od setek lat aktualne pozostaje stare zawołanie „umarł król, niech żyje król”. Choć OUYA królem, czy choćby nawet pretendentem do tronu nigdy nie była, to – choćby biorąc pod uwagę tyko sprzęt Razera – nie zostanie po niej pustka.

Czy tak będzie? Przekonamy się o tym śledząc losy Forge TV, której świetlaną przyszłość wieści m.in. legendarny twórca gier, Brian Fargo. Jak niemal wszystkim projektom – ja również życzę jej dobrze. Ale cudów bym się nie spodziewał.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)