WUDO: Microsoft przerzucił koszty aktualizacji Windowsa 10 na użytkowników

WUDO: Microsoft przerzucił koszty aktualizacji Windowsa 10 na użytkowników

Zdjęcie Windowsa 10 pochodzi z serwisu Shutterstock. Autor: RoSonic
Zdjęcie Windowsa 10 pochodzi z serwisu Shutterstock. Autor: RoSonic
Łukasz Michalik
04.08.2015 19:10, aktualizacja: 10.03.2022 10:09

Windows 10 został wyposażony w narzędzie, które – zamiast pobierać aktualizacje z serwerów Microsoftu – wykorzysta w tym celu komputery i łącza użytkowników Windowsa.

WUDO: Windows 10 jak sieć peer-to-peer

Windows 10 zbiera na razie dość pochlebne recenzje, podobnie jak działania Microsoftu, który zdecydował się bezpłatnie udostępnić nowy system (więcej na ten temat znajdziecie w artykule Adama Bednarka). Okazuje się jednak, że w tej beczce miodu znalazła się łyżka dziegciu, w postaci funkcji o nazwie WUDO.

WUDO (Windows Update Delivery Optimization) to mechanizm, usprawniający aktualizacje Windowsa 10. Działa w ten sposób, że wraz z udostępnieniem aktualizacji komputer użytkownika może pobierać pliki albo z serwera Microsoftu, albo – podobnie jak w sieciach peer-to-peer – od innych użytkowników, zarówno w sieci lokalnej jak i z Internetu.

Microsoft odciąża w ten sposób swoje serwery, a użytkownicy zyskują możliwość szybszego pobierania plików. W sieci lokalnej wystarczy, gdy jeden z komputerów pobierze aktualizację, by cała reszta szybko pobrała sobie od niego potrzebne pliki. Albo znalazła inne, pobliskie źródła potrzebnych danych, co – jak zapewnia Microsoft – ma być całkowicie bezpieczne, bo WUDO ma weryfikować autentyczność plików.

Render nowoczesnej serwerowni pochodzi z serwisu Shutterstock
Render nowoczesnej serwerowni pochodzi z serwisu Shutterstock

Teoretycznie to sytuacja korzystna dla wszystkich. Microsoft odciąża w ten sposób własne serwery, a użytkownicy zyskują możliwość sprawniejszej aktualizacji.

Microsoft korzysta z cudzej infrastruktury

I w całej sprawie nie byłoby niczego kontrowersyjnego, gdyby nie jeden, drobny szczegół: WUDO jest domyślnie włączone, a użytkownik – o ile nie lubi grzebać w opcjach systemu – nie ma powodu, by się o tym dowiedzieć.

Czy zatem usprawiedliwione są głosy krytyki? Częściowo tak. Choć przypuszczam, że przy obecnych przepustowościach łącz internetowych działanie WUDO będzie u większości użytkowników zupełnie transparentne, to u niektórych może skutkować zapchaniem łącza lub wykorzystaniem limitowanego transferu. Zapewnienia Microsoftu o dostosowaniu prędkości transferu do przepustowości łącza są wprawdzie uspokajające, ale pojawiają się doniesienia, że mechanizm nie działa tak, jak powinien.

Problemem jest również coś innego – fakt, że Microsoft zdecydował się wykorzystać infrastrukturę użytkowników bez wyraźnego powiadamiania ich o tym i w gruncie rzeczy przerzucił na nich część kosztów, związanych z aktualizacjami systemu.

Jak wyłączyć WUDO?

Ustawienia –> Uaktualnienia i bezpieczeństwo –> Windows Update –> Ustawienia zaawansowane –> Wybierz sposób instalowania aktualizacji –> Wybierz sposób dostarczania aktualizacji.

W tym miejscu mamy do wyboru trzy opcje:

  1. Całkowite wyłączenie WUDO. Aktualizacje będą pobierane tylko z serwerów Microsoftu i nie będziemy udostępniać ich innym użytkownikom. 2. Włączenie WUDO tylko dla komputerów w sieci lokalnej. 3. Włączenie WUDO również dla komputerów spoza sieci lokalnej.

Pieniądze i zaufanie

Nie pieniądze są tu jednak kluczem, ale przede wszystkim nadszarpnięcie zaufania. Jeśli dzisiaj Microsoft optymalizuje w ten sposób ściąganie plików, to co będzie jutro? Wykorzysta zasoby bezczynnych komputerów do obsługi zapytań Binga? Użyje dysków twardych klientów do tworzenia kopii OneDrive’a? Skorzysta ze smartfonów Lumia jak z hotspotów, tworząc własną, niezależną sieć?

Zdjęcie siedziby Microsoftu pochodzi z serwisu Shutterstock. Autor: Ken Wolter
Zdjęcie siedziby Microsoftu pochodzi z serwisu Shutterstock. Autor: Ken Wolter

Nawet, jeśli powyższe przykłady wydają się nieco przejaskrawione, to pamiętajmy, że z WUDO Microsoft zrobił już coś podobnego: wykorzystał infrastrukturę użytkowników do własnych celów, tłumacząc to rzecz jasna dobrem i wygodą klientów.

Nie wykluczałbym przy tym możliwości, że to efekt nie celowych działań, ale zwykłej bezmyślności - ktoś w Redmond wybrał rozwiązanie słuszne z technicznego punktu widzenia, ale nie zastanowił się nad tym, jak może to zostać odebrane przez użytkowników.

A wystarczyłoby po prostu wybrać wersję opt-in: domyślnie wyłączyć kontrowersyjną usługę i poprosić użytkownika o jej włączenie, wraz z krótkim wyjaśnieniem, że skorzystają na tym wszyscy. Niestety, zamiast tego Microsoft wybrał odwrotne rozwiązanie. Uważam, że to niebezpieczny precedens.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (24)