To mnie wkurza! Samsung: wielka firma jak huba – musi się do czegoś przyczepić

To mnie wkurza! Samsung: wielka firma jak huba – musi się do czegoś przyczepić

Zdjęcie sklepu Samsunga pochodzi z serwisu Shutterstock. Autor: Tooykrub
Zdjęcie sklepu Samsunga pochodzi z serwisu Shutterstock. Autor: Tooykrub
Łukasz Michalik
26.08.2015 19:26, aktualizacja: 02.09.2015 15:55

Co wkurzającego może być w Samsungu? Ta wielka, południowokoreańska firma nie istnieje jako samodzielny byt: punktem odniesienia jest dla niej Cupertino.

Samsung – producent wszystkiego

Gdy zapytasz, czym zajmuje się Samsung, prawidłowa odpowiedź brzmi: wszystkim. Jak przystało na rasowy czebol, południowokoreańska firma mogłaby samodzielnie zastąpić gospodarkę niejednego kraju. Dość powiedzieć, że obecnie odpowiada za piątą część PKB Korei Południowej, klasyfikowanej jako 13. gospodarka na świecie.

Powstał tuż przed drugą wojną światową i zaczynał od handlu suszonymi rybami. Z czasem dorzucił do tego cukier, później polisy ubezpieczeniowe, statki budowane we własnej, gigantycznej stoczni, własne tytuły prasowe, a także wznoszone seryjnie najwyższe wieżowce świata, jak słynne przed laty Petronas Tower.

Aktualny rekordzista, Burdż Chalifa (829 metrów wysokości) to również dzieło Samsunga. W jego ofercie nie brakuje również samochodów i broni, w tym uzbrojonych robotów strażniczych.

Zdjęcie Burdż Chalifa pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie Burdż Chalifa pochodzi z serwisu Shutterstock

Perłą w koronie tego imperium jest jednak dział, zajmujący się elektroniką, założony w 1969 roku Samsung Electronics, będący obecnie największym producentem półprzewodników na świecie. To z nim zazwyczaj kojarzymy tę firmę i to z jego produktami mamy najczęściej styczność.

Planowe postarzanie

I raczej nie narzekamy – produkty są raz lepsze, raz gorsze, ale raczej trudno im wiele zarzucić. No, może z wyjątkiem paskudnego triku z telewizorami, bo - jak głoszą złote rączki, które niejeden telewizor już naprawiały - południowokoreańska firma zastosowała niedawno niemiły manewr.

Gdy zarzucono Samsungowi, że montuje w swoim sprzęcie tanie, zawodne kondensatory, ten demonstracyjnie zmienił ich lokalizację i rodzaj, pokazując, jak bardzo dba o klientów. Sęk w tym, że zmienił tani, łatwy do wymiany podzespół na niewymienialne, dostępne na specjalne zamówienie, produkowane tylko dla niego elementy.

Ile w tym prawdy? Trudno ocenić, ale nawet jeśli tak jest, nie różniłoby się to od praktyk wielu innych producentów. Nie, zdecydowanie nie jest to powód, by pisać artykuł o tym, co mnie w Samsungu wkurza.

Nie każdy może być dogiem

Co jest zatem powodem? Chodzi o prosty fakt, że – gdy spojrzeć na działania tej firmy w ostatniej dekadzie – można odnieść wrażenie, że sprzedający dziesiątki milionów urządzeń i zarabiający miliardy w większości walut świata Samsung nie istnieje. Tej firmy nie ma: koreański czebol jest jak huba, niezdolna do samodzielnego istnienia bez jakiegoś drzewa, do którego będzie mogła się przyczepić.

Samsung Commercial Making Fun Of Apple

Moja znajoma miała kiedyś doga. Uwielbiałem patrzeć na to wielkie i mądre psisko w czasie spacerów. Spokojnie zajmował się sobą i korzystał z chwil na świeżym powietrzu, z reguły nie zauważając nawet sfory przeuroczych kundelków, które – zamiast robić to samo – za cel życia postawiły sobie obszczekanie wszystkiego, co w najbliższej okolicy ośmieliło się poruszać.

Samsung ma wszystkie atuty, aby być takim dogiem. Ma technologię, której mogą mu pozazdrościć największe firmy z branży elektronicznej na świecie. Ma własne patenty, fabryki i imponujące doświadczenie w produkcji wszelakiej elektroniki. Potrafi samodzielnie wyprodukować wszystko – od żarówki, poprzez matrycę w dowolnej znanej dzisiaj technologii, po smartfony z najwyższej półki.

Tymczasem ta wielka, imponująca firma notorycznie wybiera dla siebie rolę gryzącego po nogach kundelka. Do czego zmierzam? Do sposobu, w jaki Samsung reklamuje niekiedy swoje smartfony. On nie reklamuje swojego sprzętu, nie przekonuje o jego zaletach, nie mówi „hej, jestem dobry, zasługujesz na mnie!”.

Punktem odniesienia dla Samsunga nie jest klient, bo cała energia jest skupiona na jednym celu: udowodnić światu i samemu sobie, że jest się w czymś lepszym od Apple’a. I nie zmienia tego fakt, że czasem robi to z wdziękiem i w całkiem zabawny sposób.

Samsung Slams Apple Commercial - Galaxy S3

Król jest tylko jeden

Dla użytkowników Apple’a premiera kolejnego flagowca Samsunga nie ma raczej znaczenia. W ich społeczności nie widać ekscytacji, że jakaś firma wypuszcza nowy telefon. U Samsunga odwrotnie – premiera nowego iPhone’a to okazja do niekończących się porównań. I triumfalnych odkryć, że – o jejku! – jednak to Samsung ma dłuższy. Czas działania, rzecz jasna.

O ile jestem w stanie zrozumieć fanbojów, to nie rozumiem firmy, która ochoczo wkracza na ten teren. I przekonuje, że inni muszą podpierać ściany, ale nie użytkownicy Samsunga. Albo, że inni stojąc w długich kolejkach, tak naprawdę chcą większych ekranów, które udostępnia im Samsung. Albo, że nowy smartfon z Korei ma funkcje, których nie ma nowy smartfon z, a jakże, Cupertino (to nic, że jeden i drugi produkowane są przez tę samą firmę w Chinach).

Samsung Galaxy S5 - Wall Huggers (The Next Big Thing is Already Here) Legendado Pt-Br

Tworzy to obraz marki bez własnej tożsamości. To dziwne, zważywszy na fakt, że – obiektywnie – Samsung nie ma przecież powodów, aby wstydzić się swojego sprzętu. Albo nie ma ich więcej, niż inni producenci, bo mniejsze lub większe wpadki czy niedoróbki zdarzają się przecież każdemu.

I to właśnie wkurza mnie w Samsungu: mógłby być wielki nie tylko w liczbach sprzedanych urządzeń, ale również jako wspaniała marka. Nie jest – częściowo na własne życzenie. Cóż, król może być tylko jeden.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)