Automaty biletowe: powinny być proste i szybkie. Są problemem większym niż się wydaje

Automaty biletowe: powinny być proste i szybkie. Są problemem większym niż się wydaje

Automaty biletowe: powinny być proste i szybkie. Są problemem większym niż się wydaje
Adam Bednarek
04.10.2015 12:21

Co tydzień w niedzielę przedstawialiśmy wam sprzęty, które powinny powrócić. Teraz skupimy się również na urządzeniach, z których korzystamy codziennie, ale mamy ich serdecznie dosyć. Na dzień dobry: automaty biletowe.

To nie tak, że automaty biletowe powinny odejść na zawsze. Nie chcę powrotu do czasów, kiedy trzeba było pójść do pani w kiosku czy sklepie i pytać o bilety.

Zaraz, zaraz. Jakiego powrotu?!

Wciąż zdarza mi się kupować ten bilet z bardzo prostego powodu: automaty biletowe nawalają. A to dopiero początek ich listy grzechów.

Są skomplikowane

“Ha, ha, ha, ale głupek, nie potrafi skorzystać z automatu biletowego”. To nie tak. Oczywiście, że potrafię. Tylko w mojej naiwnej głowie wymyśliłem sobie, że automat biletowy powinien być najprostszym urządzeniem na świecie. Z dwóch powódów:

  • korzystają z niego wszyscy mieszkańcy, także ci starsi
  • wydawanie biletów to nie jest wielka filozofia

Tymczasem w automatach w wielu miastach w Polsce system utrudnia korzystanie jak tylko się da. Kupno biletu podzielone jest na kilka kategorii. Bilety kartonikowe, bilety jakieś tam, na strefy 1, na 1 i 2, na wyjazd poza miasto, na miejsce siedzące, na miejsce stojące, ulgowe i normalne. Cały interes powinniśmy załatwić w dwóch kliknięciach. Tymczasem często stoi się i przyciska. W ekran, który przyjmuje nasze ruchy ze sporym opóźnieniem i mieli proste informacje.

Zdjęcie automatu biletowego pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie automatu biletowego pochodzi z serwisu shutterstock.com

Nie cierpię kupować biletów w Warszawie, bo trzeba klikać, klikać i klikać. Podobnie jest we Wrocławiu. Na szczęście idealnie jest w Łodzi. Tamtejsze biletomaty powinny być pokazywane we wszystkich fabrykach jako wzór do naśladowania. Klikając w ekran od razu wyświetla nam się lista dostępnych biletów. Wystarczy wybrać ile chce się normalnych, ile ulgowych (wszystko na jednym ekranie, bez powtarzania transakcji!) i gotowe: płacimy i wychodzimy. 20 sekund i po sprawie.

Jest też “pełna oferta biletów”, ale ktoś pomyślał i wie, że większość chce kupić zwykły bilet. Dlatego ułatwił im sprawę, dodatkowe możliwości schował, a na pierwszym planie jest to, co najważniejsze. W innych miastach jest odwrotnie. Trzeba się przekopywać przez opcje, z których rzadko kto na co dzień korzysta. A autobus czy tramwaj łaskawie nie poczeka…

Działają beznadziejnie

Zdjęcie biletów pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie biletów pochodzi z serwisu shutterstock.com

Rozumiem, że automaty biletowe to bardzo eksploatowane urządzenia. Ale to znaczy, że ich twórcy powinni być na to gotowi! Tylko w ciągu jednego dnia natknąłem się we Wrocławiu na biletomat, który “zawieszał” się przy płatności i nie dało się zapłacić kartą. W kolejnym nic nie dało się zrobić, bo ekran po prostu nie reagował i szczęśliwy dalej wyświetlał reklamę.

To historia z Łodzi:

Wsiadłem do autobusu, który miał na drzwiach napis "Automat Biletowy". Okazało się jednak, że automat nie działał, więc nie mogłem kupić biletu. Na następnym przystanku wsiedli kontrolerzy i oczywiście dostałem mandat. Na moje żądanie kontroler dopisał na mandacie, że w trakcie kontroli automat nie był sprawny

Oczywiście to niewiele dało, mandat trzeba było zapłacić. Niestety, choć łódzkie automaty są moim zdaniem najlepsze, to zdarza im się po prostu nie działać. Wsiadasz do tramwaju, a tam czarny ekran. Najgorsze jest łódzkie MPK, które tłumaczy, że to żaden problem: można kupić bilet u kierowcy.

Wyobrażacie to sobie? Miasto teoretycznie pozwala kupić bilet na miejscu: w autobusie i tramwaju. Pokazuje: tak, z kartą nie zginiesz, nie musisz trzymać w portfelu gotówki. I ja w to uwierzyłem. Mój błąd. W praktyce musimy być przygotowani na wszystko. Mieć przy sobie wyliczone drobne dla kierowcy lub motorniczego i trzy bilety w kieszeni, tak na wszelki wypadek. Tylko czy właśnie o to chodzi? Czy właśnie po to wykorzystujemy technologię? Powinna nam ułatwiać życie, a nie być kolejnym problemem. Nie przesadzam: wychodząc z domu zastanawiam się, czy kupić bilet w sklepiku osiedlowym, czy może tym razem żadnych problemów nie będzie.

Nie ma w nich żadnej logiki

Jako mieszkaniec Łodzi jestem na bieżąco i wiem, w których pojazdach na pewno kupię bilet i w których miejscach znajdę biletomat. Ale w innych miastach jest gorzej. Nie wiem, czy w nadjeżdżającym autobusie zapłacę kartą, czy nie. Zdarzało mi się jeździć w takich, w których dało się i w takich, w których bilet był tylko u kierowcy. Kwestia szczęścia, kompletna losowość. W Warszawie w jednym można zapłacić zbliżeniowo, w drugim już nie. Ten nie wydaje reszty, a ten nie przyjmuje banknotów. I tak dalej, i tak dalej.

Na dodatek biletomaty nie są tak gęsto rozsiane, jak powinny być. Na przykład w Gdańsku nie było ich na peronie znajdującym się obok lotniska. Bilety trzeba było kupić u konduktora, który stał przy wejściu i każdego “kasował”. Sęk w tym, że kupno bileciku za 3 zł na jego maszynie trochę trwało, więc z kolejnym przystankiem kolejka robiła się coraz większa. Naprawdę nie dało się rozwiązać tego inaczej? Czy nie prościej byłoby postawić cztery maszyny na peronie?

Problematyczna technologia

Ktoś powie: trzeba było kupić auto. Albo: kupuj w kiosku. Ale nie w tym rzecz. Problem automatów jest szerszy. To nie tylko sprawa tych, którzy jeżdżą autobusami i tramwajami. Taka pozornie prosta, nieskomplikowana skrzynka pokazuje zwykłym mieszkańcom, że technologia to nie jest coś przyjaznego. Intuicyjnego. Pomocnego. Logicznego.

Zdjęcie kasownika pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie kasownika pochodzi z serwisu shutterstock.com

Stojąc przy automacie wyobrażam sobie: a gdyby w ten sposób działały internetowe wybory? Służba zdrowia? Mamy powierzyć nasze życie w ręce czegoś takiego? I wiem, że wina nie leży po stronie maszyny, bo ona ma niewiele do gadania - ktoś to tak zaprojektował. Ale przez to w ten sposób postrzegane są technologiczne nowinki. Postęp.

Dziwimy się, dlaczego tak wiele starych osób nie chce korzystać z komputerów, Internetu, smartfonów. Boi się tego. Wystarczy podejść do automatu biletowego żeby ich zrozumieć. Jeżeli tak banalna maszyna jak biletomat nie działa właściwie, to o jakim postępie technologicznym my w ogóle mówimy? Technologia powinna nam pomagać, a znacznie częściej przeszkadza.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)