Co nas obchodzi TTIP? To zamach na nasze dane i prywatność. ACTA to był początek

Co nas obchodzi TTIP? To zamach na nasze dane i prywatność. ACTA to był początek

Grafika TTIP pochodzi z serwisu Shutterstock
Grafika TTIP pochodzi z serwisu Shutterstock
Łukasz Michalik
15.10.2015 09:51, aktualizacja: 10.03.2022 10:03

Internet pokazał swoją siłę przy okazji protestów przeciwko ACTA. Jest okazja, by to powtórzyć: amerykańskie i europejskie władze usiłują ponad głowami obywateli wprowadzić prawo, które może zmienić życie nas wszystkich.

Powszechna mobilizacja? Raz się udało

Pamiętacie ACTA? Planowane porozumienie wywołało wówczas falę protestów, które można sprowadzić do hasła, jakie znalazło się wówczas na jednym z transparentów: „porno nie oddamy!”. To oczywiście mocne uproszczenie, ale oddające sedno sprawy – miliony ludzi na całym świecie poczuły się bezpośrednio zagrożone działaniami władz i postanowiły przeciwko temu zaprotestować.

Podtrzymuję swoją starą opinię, że w gruncie rzeczy wszyscy zostaliśmy w sprawie ACTA zmanipulowani, bo demonstranci mieli wrażenie, że walczą o jakieś swoje prawa. Tymczasem cały problem sprowadzał się do tego, że firmy, zarabiające dzięki cudzym treściom, jak Google czy Pornhub, poczuły, że ktoś podkopuje podstawy ich biznesu. Przesadzam? Wystarczy sprawdzić, kto popierał tamte protesty.

Zdjęcie z demonstracji przeciwko ACT pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie z demonstracji przeciwko ACT pochodzi z serwisu Shutterstock

Protesty przeciwko ACTA były jednak ważne. I nie chodzi mi to o samą istotę sporu, będącego w gruncie rzeczy rozgrywką miedzy dużymi firmami, co o sposób, w jaki tamte przepisy były negocjowane i wprowadzane – bez rozgłosu, możliwie skrycie i bez informowania obywateli, których tamta umowa miał w jakiś sposób dotyczyć.

Julian Assange
Julian Assange© Fot. Wikimedia Commons

Umową, której wprowadzanie pod wieloma względami przypomina ACTA jest obecnie TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership). Teoretycznie to po prostu kolejne porozumienie handlowe. W praktyce to zmiany prawa, które mogą mieć bezpośredni wpływ na nasze życie, na co zwracaliśmy uwagę już wiele miesięcy temu.

Julian Assange, założyciel WikiLeaks:

TTIP jest najważniejszą rzeczą, która dzieje się teraz w Europie.

To dotyczy każdego z nas

No dobrze, ale co ten artykuł robi na Gadżetomanii? Już wyjaśniam, bo – wbrew pozorom - TTIP ma wiele wspólnego z tematami, jakie poruszamy w naszym serwisie. Przykładem są choćby warunki świadczenia usług przez serwisy internetowe czy kwestie, związane z prywatnością i internetową inwigilacją.

Modne jest narzekanie na różne, europejskie regulacje i prawa – zwłaszcza przez tych, którzy nigdy się z nimi nie zapoznali, powtarzając jedynie różne anegdoty z serwisów ze śmiesznymi obrazkami. Mniej modne jest podkreślenie dość ważnego faktu, że obowiązujące w UE przepisy dają nam całkiem niezłą ochronę w kwestii np. danych osobowych, tego, jak można je przetwarzać, jak śledzić nas w Internecie i do czego wykorzystywać zdobytą w taki sposób wiedzą.

TTIP - ujednolicając europejskie i amerykańskie przepisy - może znieść tę ochronę, dzięki czemu różne firmy będą mogły przetwarzać nasze dane w praktyce bez żadnych ograniczeń, na co zwraca uwagę m.in. strona TTIP - nie, dziękuję, pod którą podpisuje się m.in. Fundacja Panoptykon.

Po obu stronach Atlantyku obowiązują różne standardy ochrony​ ​prywatności. ​W Europie dozwolone jest tylko to, na co wyraźnie pozwala prawo. W​ ​​USA dokładnie odwrotnie: co nie jest zakazane,​ ​jest dozwolone. Celem TTIP jest obniżenie barier regulacyjnych, które​ ​hamują przepływ usług i inwestycji. ​Przepis, który z perspektywy biznesu wygląda jak​ ​bariera, dla obywateli i konsumentów oznacza ochronę. Trudno polegać na​ zapewnieniach Komisji Europejskiej, że te standardy nie będą​ negocjowane: problem przepływu danych powraca w wypowiedziach​ ​ amerykańskich polityków, a same firmy nie wyobrażają sobie działalności​ transgranicznej bez przetwarzania danych osobowych.

Co to jest TTIP? | KWTW

W tajemnicy przed obywatelami

Co gorsza, choć znany jest ogólny kierunek zmian, wprowadzanych rzez TTIP, to szczegóły są przed obywatelami ukrywane. Tak Ministerstwo Gospodarki odpowiedziało na pytanie o treść porozumienia:

Zgodnie z przyjętą w UE praktyką tekst porozumienia zostanie udostępniony dopiero w końcowym etapie, po podpisaniu porozumienia przez obie strony.

Skomentował to m.in. Piotr VaGla Waglowski:

Piotr VaGla Waglowski::

W demokracji wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, prawda? Dlatego jako aktywni obywatele, którzy korzystają w pełni z praw demokratycznego społeczeństwa, na pewno zechcecie odnieść się do tych uwag, które zgłaszali różni, dopuszczeni do negocjacjach lobbyści? Nie. Nie poznacie treści uwag zgłoszonych przez dopuszczonych do negocjacji.Ale gdybyście przeszli przez weryfikację w Waszyngtonie, to może moglibyście nawet dotrzeć do dokumentów na temat TTIP, które przechowywane są i udostępniane niektórym w warszawskiej ambasadzie USA. Tyle, że nie przejdziecie tej weryfikacji.

Arogancja władzy

Cecilia Malmström
Cecilia Malmström© Fot. Europa.eu

Zapewne dla każdego z nas kluczowe w tej sprawie będzie coś trochę innego. Wiecie, co dla mnie był kroplą, która przelała czarę goryczy? Arogancja władzy.

Nigdy nie miałem i nie mam dobrego zdania o politykach, niezależnie od tego, pod jakim sztandarem głoszą swoje poglądy. Mimo tego nadal nie mogę zaakceptować słów, jakie pytający o TTIP dziennikarz usłyszał od komisarz ds. handlu, Cecilii Malmström (teoretycznie to urzędniczka, w praktyce to stanowisko polityczne).

Cecilia Malmström :

Nie biorę swojego mandatu od Europejczyków.

No to, na litość Cthulhu, od kogo? Od korporacji? A może bezpośrednio od Stwórcy? Kobieta, której decyzje mają kluczowy wpływ na nasze życie krótko podsumowała, gdzie ma demokrację. I choć specjaliści od PR-u szybko zareagowali, próbując tłumaczyć, że to słowa wyrwane z kontekstu, a pani komisarz wyjaśni swoje stanowisko w specjalnym artykule, który opublikuje w „The Independent”, to arogancja urzędniczki nie pozostawia złudzeń.

Mam świadomość, że używam teraz wielkich słów, ale w tym miejscu są one odpowiednie: TTIP i sposób, w jaki ta umowa jest wprowadzana, to zamach na demokrację. To przykład, jak wielki biznes do spółki z mianowanymi, a nie wybieranymi urzędnikami zaczyna narzucać nam swoje prawa, nie podlegając żadnej kontroli ze strony obywateli, których te prawa będą obowiązywać.

Przy ACTA – niezależnie od sedna tamtego sporu - pokazaliśmy, że gdy poczujemy się zagrożeni, potrafimy wyrazić swój sprzeciw na tyle dobitnie, by wymusić na politykach jakąś reakcję. Co zrobimy z TTIP? To wyjątkowo dobra okazja, by przestać być obojętnym.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)