Największe technologiczne rozczarowania 2015 roku

Największe technologiczne rozczarowania 2015 roku

Zdjęcie mężczyzny w goglach AR pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie mężczyzny w goglach AR pochodzi z serwisu Shutterstock
Łukasz Michalik
23.12.2015 12:24, aktualizacja: 23.12.2015 14:46

Nie wszystkie gadżety i technologie, które zapowiadano na hity, okazały się warte uwagi. Co rozczarowało najbardziej?

Google Glass

Szkoda tego projektu. Choć przez długie miesiące wywoływał ekscytację wyłącznie za pomocą wrzucanych do sieci filmów, nakręconych kamerą przymocowaną do głowy, to - gdy doczekał się działającej wersji i biblioteki oprogramowania – wydawał się spełnieniem marzeń wielbicieli technologii i wyrafinowanych gadżetów.

Choć nie doczekał się wersji konsumenckiej – tylko po sprzedaży deweloperskiej był oferowany jako edycja testowa Explorer – to decyzję Google’a o zaprzestaniu sprzedaży mogła rozczarować. Na szczęście nie oznacza to zawieszenia rozwoju – ten sprzęt nadal jest rozwijany.

Google nie chce jednak powtarzać wcześniejszego błędu i ma zamiar udostępnić w pełni dopracowane urządzenie, które może zainteresować kogoś więcej, niż maniaków nowych technologii. Projektowi dobrze wróży to, że za przeprojektowanie Google Glass odpowiada Tony Fadell – twórca m.in. iPoda i innowacyjnego termostatu Nest.

Apple Pencil

Czy Apple potraktowało fanów poważnie? Nie kwestionuję tu użytkowych walorów tego sprzętu – zapewne taki rysik otwiera przed użytkownikami iPada Pro nowe możliwości. Problemem jest coś innego: jeśli przez lata firma twierdzi, że rysiki to zło, a najlepszymi wskaźnikami są nasze palce, to nagłe pokazanie rysika w roli ósmego cudu świata nie jest zbyt wiarygodne.

Mówiąc krótko: albo kłamali wcześniej, albo kłamią teraz. A Jony Ive mógłby przestać próbować hipnotyzować głosem, bo marnie mu to wychodzi.

Windows 10

Podoba mi się Windows 10. Dawno temu porzuciłem większość sieciowych usług Google’a i znaczną ich część zastąpiłem produktami Microsoftu. I – choć bywają różne sytuacje – generalnie nie żałuję tej decyzji, zwłaszcza w kontekście dobrej współpracy aktualnego systemu z chmurą.

Jest jednak pewien problem: postanowienia licencyjne. Zgadzając się na nie, po raz kolejny oddaję odrobinę kontroli w zamian za odrobinę wygody. Z pozoru to opłacalna transakcja, ale sytuacja, gdy Microsoft zastrzega sobie m.in. prawo do blokowania aplikacji, które z jakiegoś powodu uzna za nielegalne, jest dla mnie trudna do zaakceptowania.

I nie chodzi tu nawet o to, że korzystam z nielegalnych programów. Nie korzystam. Ale nie lubię, gdy ktoś przesadza z inwigilacją. Mój dom to moja twierdza – chciałbym, by z komputerem było podobnie. Niestety, to marzenie ściętej głowy, a Windows 10 i jego licencja tylko to podkreślają.

4K

Rok 2015 można w przypadku telewizorów streścić czterema słowami: OLED, zakrzywiony ekran i 4K. Do pierwszego z nich nie sposób się przyczepić – OLED to technologia, która nie tylko spełnia pokładane w niej nadzieje, ale na dodatek - ku radości wielbicieli dobrej jakości obrazu – powoli, ale systematycznie tanieje. Trochę więcej kontrowersji budzą zakrzywione ekrany, jednak największym nieporozumieniem wydaje się 4K.

LG Curved 4K OLED TV commercial

I nie chodzi tu o samą technologię, bo trudno mieć pretensje o lepszą jakość obrazu. Chodzi o coś innego: 4K panuje na rynku w sytuacji, gdy wciąż brakuje treści, korzystających z tego standardu (dla ścisłości 4K to określenie rozdzielczości, a poprawną nazwą standardu jest UHDTV, ale prawie nikt tego nie stosuje). W większości przypadków klienci płacą zatem za technologię, z której i tak nie korzystają.

Firefox OS

Konkurencja to dobra rzecz – nie tylko daje wybór, ale zazwyczaj napędza rozwój, z czego korzystamy przecież wszyscy. Dlatego z utęsknieniem wypatruję czegoś, co przełamałoby podział mobilnego rynku pomiędzy Androida i iOS, z wiecznie aspirującym do miana liczącego się gracza Windowsem.

Introducing Firefox OS

Niestety, nic na to nie wskazuje, a los Firefox OS tylko potwierdza ten smutny stan rzeczy. Miała być nowa jakość, szybkość, stabilność i bezpieczeństwo. Co z tego wyszło? Najlepiej podsumowuje to niedawna decyzja Mozilli, która na początku grudnia tego roku zdecydowała o zakończeniu eksperymentu.

Na ironię zakrawa fakt, że – przynajmniej na razie – agonia Firefox OS będzie jeszcze trochę trwała, bo poza rynkiem lowendowych telefonów platformę tę wykorzystuje w swoich telewizorach Panasonic.

Rufus Cuff

Smartwatch to za mało? Żaden problem – załóż na nadgarstek tablet. Pomysł, który fajnie wygląda w grach wideo (jest tu ktoś, kto nie chciał mieć Pip-Boya?) wydaje się jednak niezbyt odpowiadać na nasze rzeczywiste potrzeby.

Z tym większym zdziwieniem przyjąłem informację, że ten zapowiadany od kilku lat i – jak dla mnie – kuriozalny projekt doczekał się w końcu realizacji i w listopadzie pierwsze, seryjnie produkowane egzemplarze tego kuriozum trafiły do sprzedaży.

Jeśli jest ktoś, kto chce za to zapłacić, to w sumie trudno się dziwić, jednak nie wróżę temu gadżetowi świetlanej przyszłości. Jestem przekonany, że szybko trafi tam, gdzie jego miejsce- na półkę z napisem: „ewolucja wearables – ślepy zaułek”.

NeuroOn

Lubię mieć rację, a w tym przypadku mógłbym napisać „a nie mówiłem”? Problem w tym, że w przypadku tego projektu napisałbym to bez żadnej satysfakcji, bo mimo krytycznej opinii na jego temat, kibicowałem mu i dobrze życzyłem (i nadal życzę) jego twórcom. NeuroOn miał być opaską, która – poza monitorowaniem snu i funkcją inteligentnego budzika – ułatwi sen polifazowy, dając możliwość znaczącego skrócenia dobowej dawki snu.

Sam pomysł, choć kontrowersyjny, wydawał się ciekawy, jednak – mając za sobą doświadczenia ze snem polifazowym – od początku wątpiłem w jego skuteczność. Jak się okazuje, słusznie. NeuroOn powstał i właśnie trafia na rynek, jednak niewiele zostało z pierwotnych założeń. W finalnej wersji opaska jest bowiem przede wszystkim narzędziem, pomagającym monitorować sen i walczyć z jetlagiem – zaburzeniami snu, pojawiającymi się przy szybkiej zmienia strefy czasowej np. po podróży samolotem.

Z tego punktu widzenia zasługuje na miejsce w tym zestawieniu tylko połowicznie: jako niespełniona obietnica z czasów zbiórki na Kickstarterze. Jako produkt pełniący inną funkcję, w obecnej wersji może okazać się sukcesem, czego jego twórcom z polskiej firmy Intelclinic szczerze życzę.

Dron Zano

A tak dobrze się zapowiadał! Początki, czyli prezentacja i zbiórka na Kickstarterze, były bardzo obiecujące. Miniaturowy, sterowany smartfonem dron, który bez problemu zmieści się w kieszeni zebrał ponad 3,5 mln dolarów, stając się największą europejską inicjatywą crowdfundingową.

Nic dziwnego – jego projektanci zapowiadali, że urządzenie będzie mogło automatycznie podążać za właścicielem (a raczej za jego telefonem z modułem GPS) i pozwoli na nagrywanie filmów 5-megapikselową kamerą z optyczną stabilizacją obrazu. Wisienką na torcie miała być obsługa kart SD i szybko wymienne akumulatory. Niestety, Zano okazał się zbyt piękny, by być prawdziwy – jesienią 2015 roku odpowiadająca za projekt firma Torquing przyznała, że dron nie powstanie.

Głosujemy do końca niedzieli 27 grudnia!

[polldaddy]9241571[/polldaddy]

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (61)