Pluskwa milenijna i inne katastrofy. Dlaczego komputery nie potrafią mierzyć czasu?

Pluskwa milenijna i inne katastrofy. Dlaczego komputery nie potrafią mierzyć czasu?

Zdjęcie Superbug danger concept pochodzi z serwisu Shuterstock
Zdjęcie Superbug danger concept pochodzi z serwisu Shuterstock
Łukasz Michalik
03.01.2016 12:01, aktualizacja: 04.01.2016 12:17

Co się stanie, gdy komputery stwierdzą, że mamy dzisiaj inną datę, niż widać w papierowym kalendarzu? Jedna z takich katastrof, nazywana pluskwą milenijną lub problemem roku Y2K już za nami.

Oczekiwanie na pluskwę milenijną

W porównaniu z naszymi czasami lata 90., a zwłaszcza ich druga połowa wydają się epoką godnej pozazdroszczenia beztroski. Świat ciągle wierzył w brednie Francisa Fukuyamy o końcu historii, o Osamie bin Ladenie słyszało wyłącznie paru analityków z CIA, a Trzeci Świat chciał robić u siebie Stany Zjednoczone i Europę, zamiast – jak teraz – marzyć o wysadzeniu ich w powietrze.

Do tego na duże ekrany trafiła kapitalna, kinowa wersja South Parku z gościnnym udziałem samego Szatana i Saddama Husseina, fani „Gwiezdnych wojen” narzekali na Jar Jara, a Telekomunikacja Polska zaczęła oferować klientom SDI – stały dostęp do Internetu, dzięki któremu zamiast płacić za każdą minutę spędzoną w Sieci, płaciło się stałą, miesięczną opłatę za dostęp. Jeśli dodamy do tego premierę debiutanckiego albumu Slipknota, to koniec lat 90. ubiegłego wieku wyda się czasem powszechnej szczęśliwości.

South Park: Bigger, Longer & Uncut (1999 Trailer) 40th Best Trailer Of All Time

Było jednak coś, co zakłócało tę sielankę: przekonanie o nadciągającej katastrofie, nazywanej pluskwą milenijną albo problemem Y2K, czyli roku 2000. Choć rojeniami różnych wróżbitów, astrologów i innych oszustów nikt przy zdrowych zmysłach nie zaprzątał sobie głowy, to problem dotyczył czegoś innego: jak na zmianę daty zareagują komputery?

Jak zapisać datę?

W zamierzchłej epoce krzemu łupanego, gdy komputery mieściły się nie w podręcznej torbie, ale w hali fabrycznej, ktoś całkiem bystry doszedł do wniosku, że nie ma sensu zapisywać daty w formie 4-cyfrowej. Ponieważ każdy bit pamięci był wówczas na wagę złota, to pomysł, by zapisywać jedynie dwie ostatnie cyfry roku wydawał się całkiem sensowny i przez lata działał bez zarzutu. Było oczywiste, że 63 oznacza rok 1963.

Problem pojawił się wraz z nadejściem nowego tysiąclecia, a właściwie rok przed nim, bo choć zabobonna ludzkość przywiązywała jakąś szczególną wagę do pojawienia się w dacie dwójki z przodu, to przecież początek roku 2000 to ciągle jeszcze XX wiek i drugie, a nie trzecie tysiąclecie.

Impreza z okazji roku 2000
Impreza z okazji roku 2000© Fot. YouTube

W mediach pojawiły się apokaliptyczne wizje totalnego chaosu, jaki miał zapanować w sylwestrową noc z 1999 na 2000 rok. Samoloty miały spadać z nieba, elektrownie jądrowe wybuchać jak fajerwerki, a chorzy pod respiratorami wydawać ostatnie tchnienie, podduszeni przez ogłupiałe maszyny.

Problem Y2K, czyli strach ma wielkie oczy

Oczywiście nic takiego nie nastąpiło. Powodów było kilka: po pierwsze, media jak zwykle przesadzały, zwielokrotniając skalę potencjalnych zagrożeń. Po drugie – i najważniejsze – ludzie nie są tępymi pantofelkami, czekającymi, aż podpłynie ameba i ich zje (choć niektóre, niereprezentatywne dla całości populacji osobniki mogą się tak zachowywać), tylko umieją przewidywać zagrożenia i im przeciwdziałać. Problem Y2K był znany od dziesięcioleci, więc było dość czasu, by się przygotować.

Tak też było z pluskwą milenijną. Nie dość, że nowsze oprogramowanie nie miało z nią problemu to tam, gdzie konieczna był aktualizacja starszego, przez te lata po prostu ją zrobiono. Kosztowało to górę pieniędzy - szacunkowe dane wskazują, że globalnie na uporanie się z problemem wydano około 300 mld dolarów.

Indonezyjski znaczek pocztowy, upamiętniający pluskwę milenijną
Indonezyjski znaczek pocztowy, upamiętniający pluskwę milenijną

Część z nich wydano zapewne niepotrzebnie pod wpływem firm informatycznych, które podsycały obawy czując okazję do zarobku, ale – niezależnie od tego – przygotowania okazały się wystarczające i problem Y2K po prostu nie wystąpił.

Pluskwa milenijna atakuje

Były pojedyncze przypadki, przytaczane dzisiaj głównie jako anegdoty: chwilowa przerwa w działaniu giełdy w Pakistanie, awaria francuskiego serwisu pogodowego czy unieruchomienie 150 automatów do hazardu w amerykańskim stanie Delaware. Trochę strachu najedli się też pracownicy elektrowni atomowych w Ishikawie i Onagawie, gdzie włączył się fałszywy alarm informujący o wzroście poziomu radiacji.

Jedyny naprawdę poważny, znany problem wystąpił w brytyjskim Sheffield. Nieprawidłowe wyniki badań wysłano tam do 154 ciężarnych kobiet i zanim zdążono naprawić błąd, dwie z nich zdecydowały się na aborcję.

Problem Y2K we Francji - niewłaściwa data na tablicy informacyjnej
Problem Y2K we Francji - niewłaściwa data na tablicy informacyjnej© Fot. Wikimedia Commons

W skali planety problemy, związane z Y2K można jednak uznać za pomijalne, zwłaszcza, gdy umieścimy je w kontekście wcześniejszych wizji globalnej apokalipsy. Ludzkość bez problemu poradziła sobie z pluskwą milenijną.

Problem roku 2010

Więcej kłopotów wystąpiło 10 lat później, w związku ze znacznie mniej znanym problemem roku 2010. Dotyczył on m.in. pocztowych filtrów antyspamowych, które – do czasu wydania łatki i aktualizacji oprogramowania – potraktowały wszystkie maile z datą 2010 jako spam.

Kłopoty dotknęły również niektórych użytkowników Windowsa Mobile, który zaczął nieprawidłowo datować SMS-y, a także – co było znacznie poważniejsze – klientów australijskiego Bank of Queensland, którzy przez krótki czas nie mogli skorzystać ze swoich pieniędzy.

Problem roku 2010 spowodował problemy z płatnościami
Problem roku 2010 spowodował problemy z płatnościami

W niektórych krajach – w tym m.in. w Niemczech – doszło do sytuacji, gdy nagle przestały działać miliony kart płatniczych. Na samym tylko rynku niemieckim dotyczyło to około 25 mln kart, których właściciele nagle nie mogli zapłacić za zakupy. Choć skala problemu była bardzo duża, to szybko się z nim uporano, w ciągu kilkudziesięciu godzin aktualizując oprogramowanie bankomatów i sprzętu, odpowiedzialnego za rozliczanie transakcji.

Unix i 32 bity

Obecnie przygotowujemy się do kolejnego, komputerowego kataklizmu. Tym razem apokalipsa ma nadejść wraz z rokiem 2038. Zło objawi się niczym hiszpańska inkwizycja – nie w czasie symbolicznej, sylwestrowej nocy, gdy wszyscy czekają na zmianę daty, ale 19 stycznia o godzinie 3:14:07. Skąd tak dokładne wyliczenia? Wszystko za sprawą sposobu, w jaki zapisywana jest data w systemach uniksowych, z których – pod różnymi postaciami – korzystają otaczające nas urządzenia, od serwerów bankowych po komórki z Androidem.

Data zapisana jest w postaci 32-bitowej zmiennej, zawierającej liczbę sekund od początku tzw. ery Uniksa, czyli od 1 stycznia 1970 roku. Maksymalna liczba sekund, jakie możemy zapisać w ten sposób, to 2 147 483 647 i właśnie tyle upłynie od początku 1970 roku 19 stycznia roku 2038, a wtedy, w zależności od sposobu wyświetlania kalendarza, wyświetli się albo początek 1970, albo 1900 roku.

Przed nami problem roku 2038
Przed nami problem roku 2038

Skutki mogą być znacznie poważniejsze, niż w przypadku pluskwy milenijnej. Zanim to nastąpi, mamy jednak jeszcze 22 lata, a większość ewentualnych problemów zniknie sama, wraz z generacyjną zmianą sprzętu i oprogramowania. Co więcej – podobnie jak przy Y2K – problem jest znany i tam, gdzie to konieczne, z wyprzedzeniem wdrażane są rozwiązania, które mają uchronić nas przed kłopotami.

Można zatem przypuszczać, że w 2038 roku komputerowa apokalipsa również nie nastąpi. Choć z drugiej strony możemy być pewni, że o końcu świata, zesłanym na nas przez ogłupiałe lub, przeciwnie, wyjątkowo mądre maszyny usłyszymy w tym czasie niejeden raz. Chyba po prostu lubimy się bać i czekać na apokalipsę, która – ku radosnemu rozczarowaniu – ciągle nie nadchodzi.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)