Zapomniana przyszłość: Jerzy Żuławski. Polscy pisarze SF, których nie poznasz w szkole

Zapomniana przyszłość: Jerzy Żuławski. Polscy pisarze SF, których nie poznasz w szkole

Zapomniana przyszłość: Jerzy Żuławski. Polscy pisarze SF, których nie poznasz w szkole
Tomek Kreczmar
11.04.2016 08:26, aktualizacja: 11.04.2016 08:59

Juliusz Verne zabrał nas na podmorską żeglugę, Herbert George Wells przedstawił najazd Marsjan a Aldous Huxley zaprezentował przejmującą antyutopię. Zachwycamy się tymi i podobnymi klasycznymi dziełami science fiction zapominając o polskich autorach. Mamy wszak swojego Verne, przejmujące antyutopie i niezwykle prawdziwie przewidywanie przyszłości!

Oczywiście mistrzem polskiego science fiction był Stanisław Lem, którego wszyscy doskonale znamy. Trzeba zdawać sobie jednak sprawę, że zanim ten wspaniały pisarz zaczął publikować, pojawiła się choćby trylogia Jerzego Żuławskiego czy dzieła polskiego Juliusza Verne, czyli Władysława Umińskiego.

Na przełomie XIX i XX wieku, aż do początku lat 60. (jak na potrzeby tego tekstu zdefiniowałem granicę czasową) pojawiło się wiele dziś często zapomnianych polskich dzieł zaliczanych do gatunku fantastyki naukowej. A wiele z nich wcale nie straciło na wartości!

Stanisław Lem
Stanisław Lem© Wikimedia Commons

Jerzy Żuławski i jego trylogia

Tak zwana „Trylogia księżycowa” ukazała się w latach 1903-1911. Akcja części pierwszej (Na srebrnym globie. Rękopis z Księżyca) toczyła się na przełomie XIX i XX wieku, a opowiadała o wyprawie na Księżyc i dramatycznych losach kosmonautów.

Druga (Zwycięzca) i trzecia (Stara Ziemia) pchały akcję do wieku XXX, przedstawiając konflikt toczący się pomiędzy potomkami ludzi a obcymi oraz wizję dobrobytu Ziemi wstrząsanej niezwykłymi konfliktami.

W książkach Żuławskiego nic nie jest jednak tak proste jak się na pierwszy rzut oka wydaje…

Jedno z najnowszych wydań Trylogii Księżycowej (trzecia część w dwu wersjach okładki)
Jedno z najnowszych wydań Trylogii Księżycowej (trzecia część w dwu wersjach okładki)© materiały prasowe

Na marginesie warto wspomnieć o niestety nieskończonej ekranizacji trylogii, którą w latach 70. realizował Andrzej Żuławski w oparciu o dzieła stryjecznego dziadka.

Nakręcono 4/5 filmu, a dzieło dokończono 11 lat później, uzupełniając brakujące sceny o narrację reżysera. Ten obraz zachwyca rozmachem, nowatorskimi (jak na owe czasy) pomysłami realizacyjnymi czy kostiumami.

Stare science fiction

Oczywiście przedstawiony przez Jerzego Żuławskiego obraz Księżyca, podróży na niego czy zamieszkujących obcych nie wytrzymał próby czasu.

Niemniej autor przewidział rozwój pewnych wynalazków, opisując choćby „znakomity aparat do telegrafii bez drutu”, zapasy „sztucznego białka i cukru” czy pojazd zasilany specjalnymi akumulatorami ładowanymi ciepłem (choć nie energią słoneczną).

Przedstawił również coś, co można uznać za genetyczne modyfikacje, za sprawą których zamieszkujący Księżyc ptakopodobni Szernowie zapładniali ludzkie kobiety: „Widocznie w dłoniach tych księżycowych potworów była jakaś zdolność wydawania prądu elektrycznego czy innej emanacji, która wstrząsając cały organizm, odgrywała rolę plemnika...”

Obraz
© Plus.google.com

Nie mógł rzecz jasna przewidzieć wszystkiego, dlatego też wyposażył choćby kosmiczne skafandy („powietrzochrony”) w maski z łatwo pękającym szkłem czy w rury do porozumiewania się.

Fikcja jest nadal aktualna

Warto podkreślić, że Żuławski w niezwykle interesujący sposób pokazał, że ludzka żądza poznania, nawet wsparta nowoczesną technologią, skazuje nas na przegraną z siłami natury. To w wielu aspektach pozostaje wciąż aktualne.

A jeszcze ciekawsze są spostrzeżenia Żuławskiego dotyczące opisu społeczności. Ludzie, którzy przyszli na świat na Księżycu, są dziećmi jednej matki, a dwu ojców.

Mieszkańcy Srebrnego Globu - kadr z filmu
Mieszkańcy Srebrnego Globu - kadr z filmu© materiały prasowe

Taki chów wsobny, połączony ze zmniejszonym ciążeniem, sprawia, iż nasza rasa karłowacieje, tworząc hierarchiczne społeczeństwo oparte na zniewoleniu. Wolni od „złego wpływu ziemskiej »cywilizacji«” mieszkańcy Księżyca nie tworzą raju, ale przenoszą „wroga swego (…) w sobie”.

Księżycowa społeczność jest też poddawana próbie antyutopinej przemiany, dzięki której „majętności będą podzielone równo pomiędzy wszystkich obywateli, ale w ten sposób, że ci, dla których by już ziemi ani dobytku nie starczyło, będą po prostu zarznięci” czy „uregulowany ma być rozrost rodzin przez topienie nadliczbowych niemowląt”.

Co stało się z Ziemią?

Niezwykle aktualna okazuje się wizja „Starej Ziemi”, jaką Żuławski roztacza na kartach ostatniej części trylogii. Opisuje on bowiem pozbawioną granic Europę, po której można się swobodnie poruszać. A robi to na początku XX wieku, jeszcze przed wybuchem I wojny światowej!

„Ludy Europy po kilkudziesięciu wiekach historycznego rozwoju dojrzały do zjednoczenia i zjednoczyły się na zasadzie samoistnych jedności narodowych, jak największej zażywających swobody”.

Obraz
© Fot. Imgur

Autor wskazuje, że ludzie nie mają ojczyzny, a przenoszą się za pracą, posługując mową „w dziwny sposób ze strzępów różnych języków” sklejoną.

Niemniej cywilizacja ludzi wcale nie jest spokojna, ale wstrząsają nią przeróżne niesnaski, których przyczyną jest niezadowolenie mniejszości, jako że większość to „zgraja sytych, w miarę zażywających spoczynku i o ile możności jak najmniej myślących”.

Ponad nimi stoi grupa „wiedzących”, którzy „najmniej o narodowości mówią, w jedno braterstwo wiedzy i ducha losem swym związani”. Poniżej zaś „pod tłumem sytym i zadowolonym jest czerń międzynarodowa”, ukrywana i spychana na margines.

Warto przytoczyć niezwykle ciekawe i aktualne spostrzeżenie Żuławskiego dotyczące tej „środkowej masy”: „Daje im się mądrze wszystko i wszystko przyznaje, czego chcą, aż w końcu — przestają chcieć czegokolwiek, nawet tych rzeczy, które by z łatwością mogły być dla nich dostępnymi”.

Obraz
© Fot. Imgur

Wynalazki z przeszłości

Żuławski przewiduje także powstanie szybkich metod transportu – samolotów, kolei i tuneli pod morzami. Są także automatyczni służący „od dawna już zastępujący niezręcznych a kosztownych lokajów”.

Niemniej kluczowe okazuje się wynalezieni potężnej broni przez głównego bohatera ostatniej części cyklu. Za jej sprawą „Jednym ruchem palca, na przyrządzie nie większym niż zwykły aparat fotograficzny położonego, mogę unicestwiać miasta i burzyć kraje całe tak, iż ślad by nie pozostał, że były...”

Autor przewiduje jednak pewną rzecz niezwykłą, czyli dyktaturę „człowieka nieoświeconego”.

Uczeni ci, którzy się dumnie »wszystkowiedzącymi« nazwali, stali się dla nas zbytkiem kosztownym i społeczeństwo jedynie przez pamięć zasług dawnych ich poprzedników cześć im oddawało. (…) Obywatele! Mędrców już nie potrzebujemy! Wystarczy nam to, cośmy dotąd zdobyli.
Rząd, dobro społeczności ludzkiej mając na oku, położyć tu musi kres rozpanoszonej pysze i wichrzycielstwu. (…) Znosi się wszelkie zakłady, tak zwanej czystej nauce i badaniom bezpłodnym poświęcone, pozostawiając jedynie instytuty społecznego pożytku i ekonomicznej wartości.
(…) Utrzymując w mocy i w pełnym uposażeniu istniejące szkoły zawodowe, zamyka się raz na zawsze wszelkie szkoły wyższe, tak zwane filozoficzne, czyli ogólne, a przede wszystkim dotąd kosztem rządu utrzymywaną Szkołę mędrców.
(…) Aby uniemożliwić obejście powyższego rozporządzenia, zakazuje się stanowczo wszelkiego prywatnego nauczania, bez względu na to, pod jakim by ono pozorem było prowadzone.

Niemniej nie tylko Jerzemu Żuławskiemu warto się przyjrzeć, interesując się polskim retro science fiction, co uczynimy w części drugiej. Kolejny odcinek już w najbliższą środę!

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)