Jakub Ćwiek: „Iskierki”

Jakub Ćwiek: „Iskierki”

Jakub Ćwiek: „Iskierki”
Obcy w Polsce
01.05.2016 08:44, aktualizacja: 10.03.2022 09:46

Co zrobisz, gdy ufoki opanują świat i zamiast go zniszczyć, wprowadzą łagodną okupację?Zaakceptujesz nową władzę, czy będziesz ją zwalczał? Jaką cenę jesteś gotowy zapłacić?

– Nie zdążę, cholera! – mruknął, uderzając kantem dłoni o kierownicę. Po raz nie wiadomo który łypnął na cyfrowy zegarek na desce rozdzielczej oraz na zawieszone obok zdjęcie małego chłopca z plastikowym karabinem na wodę. Fotografia sprzed dwóch lat: dziś żadne ziemskie dziecko, nawet to mające lojalnych rodziców, nie mogło już mieć podobnej zabawki. Choć akurat to może wcale nie było takie złe...

Pod czerwonym światłem rozbłysnęło też pomarańczowe i Robert przestawił dźwignię w automatycznej skrzyni biegów. Znowu łypnął na zegarek, na zdjęcie, a gdy zalśniło zielone, siłą woli stłumił odruch, by nie depnąć pedału gazu do oporu.

Obraz
© Fot. The School of Civil and Environmental Engineering

Jeszcze tego było mu teraz trzeba – kolejnej, cholera, kontroli. [block position="indent_right"]6269[/block]Odkąd wyjechał z domu, przeszedł trzy skany i jedno obowiązkowe zatrzymanie. To właśnie z tego powodu był spóźniony. Jebane szaraki zamiast zatrzymywać po jednym pojeździe, a dopiero po skontrolowaniu wszystkiego brać się za następny, nagle wpadły na pomysł, by zatrzymać sobie cały pas ruchu na raz. I pal sześć jeszcze na trójpasmówce, ale gdy blokowanym pasem był, jak dzisiaj, zjazd?

Robert przypomniał sobie jak za dawnych dni narzekał na policję, ale tamci przynajmniej nie robili durnot na taką skalę. A jeśli nawet, mogłeś się gdzieś odwołać, napisać, żądać odszkodowań lub chociaż biadolić na fejsie, tej przeklętej grupie wsparcia jęczących frustratów. Znaczy wtedy był taki, bo kto by się dzisiaj odważył w sieci szepnąć choć jedno złe słowo?

Wszystko ładnie, piękne, Nowy Układ taki zajebisty, Ufoki takie wspaniałe, a poza tym standard: zdjęcia jedzenia, dzieci, widoczki z wakacji u tych, którym nie straszne było zdobywanie miliona zaświadczeń i zgód na wyjazd. Tylko hejty się skończyły, ale i w tej kwestii Robert dość krótko widział pozytyw. Chyba jednak wolał, gdy ludzie mówili, co myśleli. Nawet, gdy ilość słów była odwrotnie proporcjonalna do refleksji, a...

– Kurwa mać! – wdepnął hamulec i znowu grzmotnął w kierownicę. Jeszcze trzy takie czerwone i będzie mógł zapomnieć o odebraniu dzieciaka. Jego matka skończy pracę, zadzwoni do małego, przyjedzie i następna szansa za dwa tygodnie po feriach, gdy wrócą. A on nie miał zamiaru tyle czekać...

Kadr z filmu „Piąta fala”
Kadr z filmu „Piąta fala”

Spojrzał na zdjęcie i musnął palcem buźkę chłopca. Miał jego aktualniejsze zdjęcia, a jakże – to w portfelu nawet z zeszłego tygodnia, legitymacyjne – ale to jakoś lubił najbardziej. Być może z racji tego karabinu? Taki mały, roześmiany buntownik.

Światła się zmieniły i Robert ruszył dalej. Tym razem bez nerwowych ruchów, bo dostrzegł wznoszącego się nad drogą drona. Czwarty skan, a to tylko niecałe dziesięć mil – Ruch Oporu musiał się ostatnio dać im we znaki.

Tylko co z tego, pomyślał Robert, skoro jest ich ledwie garstka i czy to w starciach, czy za sprawą zdrady tracą dziesięciu żołnierzy na każdego nowego ochotnika? [block position="indent_right"]6270[/block]Ludzie mają dość wojny i to akurat nietrudno było zrozumieć. Poświęcili wolność dla jako takiego spokoju, jak wiele razy wcześniej, gdy jeden naród brał drugi pod but. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, jeśli chcesz przetrwać... No, do prawie wszystkiego.

Trzy kolejne skrzyżowania przejechał na zielonej fali, a potem na dojazdówce, gdzie spodziewał się korka, było wyjątkowo pusto. Tak jak się domyślał, wiązało się to z kontrolą za rogiem, ale stojący tam szarak przeskanował go tylko podręczną suszarką i dał znak, że można jechać.

Ostatecznie Robert znalazł się pod szkołą przed czasem. Zaparkował pod drzewami po drugiej stronie ulicy, ze schowka wyjął pakiet dokumentów, zaświadczenie i jeszcze raz powtórzył sobie, co zaraz powie nauczycielce i chłopcu. Musiał być wiarygodny i przekonujący, bo papiery papierami, ale po ostatnich zaginięciach dzieci wszyscy zrobili się przewrażliwieni. Ludzie przebąkiwali – powtarzając za rozlicznymi tekstami w necie, nie dość szybko usuwanymi przez ufolubną władzę – że to szaraki je porywają, że robią na nich jakieś testy, albo przerabiają je na... W sumie nie wiadomo na co. Żadnego ciała jeszcze nie odnaleziono.

Obraz
© Fot. Flickr/visually_conscious Lic. CC BY 2.0

Ale odnajdą, pomyślał Robert. Niby przypadkiem, w atmosferze skandalu, w okolicznościach i formie, które nie będą budziły wątpliwości. I wtedy ludzie nie będą już mogli dłużej giąć karków. Nie, kiedy ufoki zamierzą się na ich dzieci.

– Znowu złapiemy za broń, mały – powiedział Robert do zdjęcia, po czym zaraz się zreflektował. Nie oni. Chłopca już wtedy nie będzie. Za kilka godzin stanie się kroplą przepełniającą czarę goryczy. Iskrą która roznieci pożar. Wraz z kolegami i koleżankami czekającymi już na niego w opuszczonym hangarze za miastem odda swe małe życie dla całej ludzkości.

Wysiadł z samochodu i ruszył na skos przez ulicę. Nad jego głową przeleciał kolejny dron, ale nawet nie zwrócił na niego uwagi.

Jakub Ćwiek

  • Slider item
[1/1]

Jego opublikowany w 2005 roku, debiutancki zbiór opowiadań „Kłamca” zawierał opowiadanie „Cicha noc” [b]nominowane do Nagrody im. Janusza A. Zajdla[/b]. Zbiorek przerodził się w cykl – w 2006 ukazał się „Kłamca 2: Bóg marnotrawny” z opowiadaniem „Bóg marnotrawny” również nominowanym do Nagrody Zajdla. W 2008 roku ukazała się powieść „Kłamca 3: Ochłap sztandaru”, a w 2012 „Kłamca 4. Kill'em all”, wieńcząca cykl.

Ćwiek w serii przeplata motywy z różnych mitologii, w tym chrześcijańskiej, oraz „mitologii współczesnej”, czyli popkultury. Głównym [b]bohaterem jest schrystianizowany nordycki bóg kłamstwa – Loki[/b]. Poza cyklem „Kłamca” Ćwiek wydał również m.in. horror „Liżąc ostrze”, tocząca się podczas II wojnie światowej „Ofensywa szulerów” czy nawiązujący do opowieści o Piotrusiu Panie „Chłopcy”.

Sam o sobie pisze: "Rocznik 1982 – czyli ten sam, co debiutancki singiel zespołu Metallica, filmowy Conan Barbarzyńca i Blade Runner, to zobowiązuje. (...) Nie uznaje deadline’ów, [b]sam wyznacza sobie cele i system pracy[/b]. Telefon odbiera, gdy zechce. Musi mieć czas zarówno na koncert Slash’a, jak i na podróż autobusem po Stanach. To jego pomysł na proces twórczy. A w pracę angażuje się w pełni, o czym świadczyć może choćby książka „Ciemność płonie”. Żeby ją napisać, [b]pół roku spędził na katowickim dworcu wśród bezdomnych[/b] – jadł z nimi, spał i rozmawiał.

Miał dwa marzenia w życiu – spotkać się ze Stevenem Kingiem i z Bruce’em Willisem – oba zrealizował. "

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)