Recenzja Shadow Tactics. Gra logiczna przebrana za strategię

Recenzja Shadow Tactics. Gra logiczna przebrana za strategię

Recenzja Shadow Tactics. Gra logiczna przebrana za strategię
Michał Puczyński
12.12.2016 19:43, aktualizacja: 10.03.2022 08:53

Shadow Tactics jest na pierwszy rzut oka taktyczną grą czasu rzeczywistego, ale w praktyce okazuje się czymś całkiem innym.

To nie jest gra strategiczna. Taktyczna? Tylko w teorii

Nasza recenzja Aragami jeszcze nie ostygła, a już pojawiła się kolejna okazja do zabawy w ciche zabijanie w przedwiecznej Japonii. W Shadow Tactics wykonujemy misje zlecone przez szoguna, kierując piątką wojowników (rzadko w pełnym składzie). Cele są zróżnicowane - kogoś zabić, coś wykraść, uwolnić jakąś osobę - ale w praktyce sprowadzają się do wykombinowania, kim, w jaki sposób i w jakiej kolejności należy unieszkodliwiać strażników, aby nie wywołać alarmu.

Shadow Tactics wygląda jak strategia czasu rzeczywistego, ale nie jest grą strategiczną, ani, na dobrą sprawę, taktyczną. Jest grą logiczną, w której ważne jest rozpoznanie problemu i wyczucie czasu. Przeciwnicy patrolują rejony wytyczonymi ścieżkami lub stoją w wyznaczonych miejscach. W polu widzenia, możliwym do podejrzenia za naciśnięciem przycisku, mają określoną część terenu i towarzyszy. Cały myk polega na tym, aby znaleźć właściwą kolejność likwidowania strażników, aby nikt nie zauważył ani naszych nindżów, ani zwłok.

Powyższy screen został uchwycony w trakcie testowania. Ze względu na to, że gra działała na laptopie, przy niepełnych ustawieniach grafiki, resztę recenzji ilustrujemy screenami dostarczonymi przez producenta, aby pokazać Shadow Tactics w pełnej krasie.
Powyższy screen został uchwycony w trakcie testowania. Ze względu na to, że gra działała na laptopie, przy niepełnych ustawieniach grafiki, resztę recenzji ilustrujemy screenami dostarczonymi przez producenta, aby pokazać Shadow Tactics w pełnej krasie.

Sztuczna inteligencja jest ekstremalnie przewidywalna, ale o to chodzi. Zawsze wiesz, że zwykli przeciwnicy łapią się w każdą pułapkę, ci w kapeluszach nie opuszczają posterunku, a samurajowie wygrywają w walce jeden na jednego. Algorytmy są bardzo proste i można je błyskawicznie przejrzeć, ale cała frajda tkwi w rozgryzaniu, jak pozbyć się kolejnych konfiguracji strażników. Do tego dochodzą urozmaicenia, takie jak pozostawianie śladów na śniegu, którymi może zainteresować się przeciwnik, czy możliwość powodowania nieszczęśliwych wypadków, które nie wzbudzają podejrzeń.

Od quicksave'owania rozboli cię palec

Gra nie wymaga pośpiechu, ale do wykonania już zaplanowanych posunięć niekiedy konieczne są szybkie działanie, koordynacja i precyzja – przez co zabawa zmienia się w festiwal quicksave'ów i quickloadów. Na ekranie pojawia się nawet upomnienie, że ostatni zapis został wykonany aż minutę temu.

Obraz

Może i brzmi to zabawnie, ale w praktyce każdy krok ma konsekwencje, więc jeśli uda się go wykonać bez wszczynania alarmu, warto to uczcić wduszeniem F5. Śmierć dowolnej z postaci oznacza koniec gry, a uratowanie sytuacji po wykryciu przez strażników graniczy z niemożliwością. W rezultacie nie da się improwizować. Należy planować każdy ruch, i każdy ruch może okazać się zgubny – dlatego Shadow Tactics stoi bliżej gry logicznej niż taktycznej.

Czasem trzeba przeprowadzić bardziej złożoną akcję, wymagającą koordynacji dwóch lub więcej postaci. Do planowania służy Shadow Mode, czyli tryb pozwalający wydać polecenia kilku bohaterom, a następnie wykonać wszystkie naraz za naciśnięciem entera.

Ustawienie trzech zawodników na pozycjach i jednoczesne zlikwidowanie trójki przeciwników daje masę satysfakcji, ale do pełni szczęścia brakuje aktywnej pauzy. Rozkazy zawsze są wydawane w czasie rzeczywistym. Przeciwnicy poruszają się po swoich ścieżkach dość wolno, więc jeśli przegapimy dobrą chwilę na atak, na przykład upewniając się, że wszystko jest zgrane jak należy, tracimy dobrą minutę, czekając na powtórzenie cyklu patrolowego.

Obraz

Na upartego można też przyczepić się do projektu ciaśniejszych fragmentów map. Czasami konieczne jest nieustanne kręcenie kamerą, aby mieć oko na każdego przeciwnika. W końcu można stracić orientację. Starsze, jeszcze dwuwymiarowe gry z tego specyficznego gatunku (pierwsza część Commandos, Desperados, Robin Hood) tworzono tak, by planowanie było możliwe bez zmiany kąta patrzenia, co z perspektywy czasu wydaje mi się wygodniejszym rozwiązaniem.

Jak podkręcić klimat do 120%?

Lokacje zaprojektowano świetnie – wydają się bardzo naturalne i logicznie rozplanowane, są pełne małych szczegółów i tętnią życiem. Paleta barw jest przebogata. Można się poczuć jak na wycieczce.

Muzyka podczas gry jest niemal niezauważalna – to monotonna, nienachalna melodia, inna w każdej misji. Świetnie uzupełnia orientalną otoczkę gry, ale nie wybija się pod żadnym względem. Z drugiej strony, zdarzyło się, że nie mogłem zasnąć, bo w głowie tłukł mi się jeden z motywów, na który w trakcie zabawy nawet nie zwróciłem uwagi.

Obraz

Efekty dźwiękowe występują w ilościach raczej skromnych, ale są po prostu dobre i więcej ich nie trzeba. Nieco gorzej jest z kwestiami dialogowymi. Anglojęzyczni aktorzy tak przeginają z azjatyckim akcentem, że momentami efekt jest komiczny. Na szczęście istnieje możliwość wyboru japońskiego dubbingu, który podkręca klimat do 120%.

Gra dopracowana już na starcie

Shadow Tactics testowałem w wersji na platformę Steam, w przedpremierowym wydaniu recenzenckim, które nie powinno jednak różnić się od wersji sklepowej. Nawet na laptopie bardzo, ale to bardzo dalekim od gamingowego (procesor i5-5200@2,20 GHz, 4 GB RAM, Radeon R5 M330) cieszyłem się komfortową zabawą przy zachowaniu przyzwoitego poziomu detali. To zapewne zasługa spokojnej akcji, która nie wymaga 60 klatek na sekundę.

Co ciekawe, obniżenie wszystkich wartości do low i wyłączenie takich dodatków, jak antyaliasing i ambient occlusion, nie przynosi szczególnie dużej poprawy wydajności, choć gra wygląda znacznie gorzej.

Obraz

Warto dodać, że nie doświadczyłem bugów, za które można by obwinić samą grę, choć w jednym przypadku odblokowanie osiągnięcia na Steamie wyrzuciło mnie do pulpitu. Zabawę zacząłem jeszcze przed premierą, ale już wtedy kod był dopracowany i zoptymalizowany. Gdyby więcej tytułów trafiało do sklepów w takim stanie, miałbym znacznie lepsze zdanie o wydawcach.

Do szafy gracza czy do kosza?

Shadow Tactics to wciągający i dopracowany tytuł z zapomnianego gatunku, który aż prosił się o reinkarnację. Po prostu czuć, że włożono w niego masę serca. Nie jest to wysokobudżetowy produkt, tak skalkulowany, jak np. kolejne Call of Duty, lecz dzieło fanów tego typu rozgrywki. Gra nie należy do odkrywczych ani nie próbuje przesuwać granicy doświadczeń. Jest „tylko” znakomita w swojej niszy. Warto położyć ją na półce obok Commandos, Desperados i Robin Hooda.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)