Mdłości, kartridże i offline, czyli największe wpadki Nintendo

Mdłości, kartridże i offline, czyli największe wpadki Nintendo

Co ja pacze?! (Fot. Flickr/CC)
Co ja pacze?! (Fot. Flickr/CC)
Mariusz Kamiński
25.05.2012 12:38, aktualizacja: 14.01.2022 09:43

Nintendo to prawdziwy fenomen. Wynalazki słynnego koncernu z Kioto właściwie zawsze były dziwne i prawie zawsze gorsze od konkurencji. Mimo to firma była i jest w stanie sprzedawać swoje produkty na wszystkich kontynentach. Czasami jednak Nintendo przechodzi samo siebie i wypuszcza na rynek coś, co wprawia świat gamingowy w konsternację i zażenowanie.

Nintendo to prawdziwy fenomen. Wynalazki słynnego koncernu z Kioto właściwie zawsze były dziwne i prawie zawsze gorsze od konkurencji. Mimo to firma była i jest w stanie sprzedawać swoje produkty na wszystkich kontynentach. Czasami jednak Nintendo przechodzi samo siebie i wypuszcza na rynek coś, co wprawia świat gamingowy w konsternację i zażenowanie.

Virtual Boy

Można stwierdzić, że Nintendo było w Polsce dostępne prawie zawsze i nie było nigdy problemów z zaopatrzeniem się w ich produkty. Ten gadżet jednak nie dotarł na słowiańskie ziemie. Nie zdążył. Virtual Boy pojawił się w 1995 roku. Koncern był wtedy w małym rozkroku: SNES miał już 5 lat, a N64 miało przed sobą jeszcze jeden rok w laboratoriach.

Pustka na rynku sprzętowym wymagała wypełnienia i tak oto narodził się Virtual Boy. Gracz umieszczał twarz w dużym kawałku plastiku, gdzie obserwował paskudną grafikę w czerni i czerwieni. 30 minut grania nieodmiennie doprowadzało do mdłości i podwójnego widzenia przez kolejne 30 minut, więc przyjemność z zabawy była żadna.

Co było powodem wypuszczenia tego bubla na rynek? Wysyp filmów o wirtualnej rzeczywistości i chęć zostania Kosiarzem Umysłów? Możliwe. Skończyło się na 22 grach i wiadrze wymiocin.

Virtual Boy Wario Gameplay

Kartridże

Ciosem ostatecznym był foch Square Enix i porzucenie konsoli podczas tworzenia Final Fantasy VII. Gra sprzedała się w 10 000 000 kopii, a N64 nie miało z tego tortu ani okruszka. Kto się wybił na tym hicie, chyba nie muszę tłumaczyć. Smutną prawdą jest też fakt, że jedyną konkurencją dla N była wtedy Sega i Nintendo miało szansę zawojować rynek czymś naprawdę przełomowym. Sony pozamiatało i Nintendo zostało zepchnięte ponownie do getta.

Kartridż kartridżem pogania (Fot. Flickr/CC)
Kartridż kartridżem pogania (Fot. Flickr/CC)

Gamecube

Sprzedaż wyniosła 22 miliony sztuk. Tu chciałbym nawiązać do "fenomenu" wspomnianego na początku. Liczba ta relatywnie nie jest zła. Świat mimo wszystko polubił ten dziwny wynalazek. Oczywiście, w porównaniu z 7-krotnie większą sprzedażą PS2, ten "sukces" znika w morzu zgryzoty.

Jest CD, ale co z tego... (Fot. Flickr/CC)
Jest CD, ale co z tego... (Fot. Flickr/CC)

Offline

Strach Nintendo przed Internetem może być podyktowany specyficzną klientelą. Koncern obawia się, że nieletni gracze będą wystawienie na szlam (bluzgi, wyzwiska, rasizm, seksizm), jaki leje się z innych platform (niechlubny XBOX Live). Próby zaradzenia tej sytuacji są dość biedne i jedynie utrudniają kontakt z normalnymi graczami (np. Friend Codes). Tak czy inaczej, ignorowanie tak potężnego medium może skończyć się tylko źle. Jak długo Nintendo będzie robiło wszystko po swojemu, tak długo nie stanie się poważnym graczem na rynku konsol. Czy Wii U zmieni ten stan?

Internet - to taki kanał? (Fot. Flickr/CC)
Internet - to taki kanał? (Fot. Flickr/CC)

Źródło: Techeblog

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)