Miliard złotych na polski crowdfunding. Pieniędzy coraz więcej, a ciekawych gadżetów brakuje

Miliard złotych na polski crowdfunding. Pieniędzy coraz więcej, a ciekawych gadżetów brakuje

Miliard złotych na polski crowdfunding. Pieniędzy coraz więcej, a ciekawych gadżetów brakuje
Źródło zdjęć: © iStock
Adam Bednarek
05.02.2020 11:01, aktualizacja: 09.03.2022 08:46

Polskie wersje Kickstartera mogą liczyć na coraz większe wpłacane kwoty. Tyle że u nas zbiórki wyglądają inaczej. Wspiera się ludzi w potrzebie. Za to pomysłów na gadżety i technologiczne projekty brakuje.

Ponad miliard złotych Polacy przeznaczą na zrzutki w internecie w 2020 r. - wynika z szacunków udostępnionych przez zrzutka.pl, platformy będącej wiceliderem rynku crowdfundingu w Polsce. - Wartość zrzutek w internecie zwiększy się do 1,088 miliarda w 2020 roku, uzyskując dynamikę na poziomie 55,43 proc. – precyzuje Tomasz Chołast, współzałożyciel zrzutka.pl.

Niemal 1,1 mld zł to dużo. Bardzo dużo. Dla porównania, tegoroczna podwyżka akcyzy ma przynieść do budżetu ok. 1,7 mld zł, co dobrze pokazuje, o jakiej kwocie mowa.

Wielka Orkiestra... Codziennej Pomocy

Suma robi wrażenie. Jednak kiedy spojrzymy na polskie zbiórki i zrzutki, możemy być zaskoczeni. To coś w rodzaju Wielkiej Orkiestry Codziennej Pomocy. Królują głównie akcje charytatywne. W kategorii "Popularne dzisiaj" na zrzutka.pl znajdziemy kampanie takie jak "Walka malutkiej Zuzi z rakiem!", "zbiórka pieniędzy na rehabilitację Adama" czy "Wsparcie materialne dla Szymona w walce z chorobą nowotworową".

Obraz

Nie inaczej jest na wspieram.to - platformie, która sama określa się mianem "polskiego Kickstartera" czy "Indiegogo". Oprócz akcji charytatywnych znajdziemy jeszcze sporo gier planszowych, płyt z muzyką, powieści. Czego brakuje? Gadżetów i ciekawych technologicznych pomysłów. Czyli czegoś, z czym Kickstarter się przecież kojarzy. Polskim wersjom daleko do tego.

Owszem, możemy złapać się za głowę, gdy przypomnimy sobie, ile pieniędzy zebrała np. przenośna lodówka, ale Kickstarter to nie tylko absurdalne pomysły. To przecież właśnie na tym portalu rozpoczęła się kariera Pebble - po latach twórcy zostali wykupieni przez firmę Fitbit - czy Oculus Rift, który potem trafił w ręce Facebooka za olbrzymią kwotę. W Polsce podobnych historii brakuje.

Seks gadżet nie pociągnął za sobą reszty

Nie oznacza to jednak, że prób nie było. Przykładem jest np. Lovely, erotyczna smart zabawka, będącą czymś w rodzaju seksualnego Endomondo. Na crowdway.pl udało się twórcom zebrać ponad 1,6 mln zł. Tyle że ta platforma jest nieco inna - pozwala wspierającym inwestować w projekty, a nie po prostu przeznaczać środki na ich powstanie, jak na Kickstarterze.

Equity crowdfunding stanowi inwestycję, dzięki której inwestorzy otrzymują zwrot kapitału zależny od zysków, jakie produkt przyniesie danej firmie. Ponadto może się on również wiązać z uzyskaniem od spółki, w którą inwestujemy, szeregu benefitów związanych z jej produktem lub linią tematyczną marki. Inwestowanie w ramach crowdfunding udziałowego jest dla potencjalnych inwestorów bardzo łatwe – cały proces odbywa się przez internet i bez prowizji czy zakładania rachunku maklerskiego.

Nie można powiedzieć, aby crowdfunding inwestycyjny podbił serca Polaków. Lovely to projekt z 2017 roku. Podobnie jak kampania Bivorost, polegająca na inwestycji w produkcję sprzętu VR. Obecnie na crowdway.pl trwa akcja zbierania funduszy na polskie elektryczne auto. Udanych zbiórek jest więc jak na lekarstwo.

Na zbieram.to czy zrzutka.pl nie znajdziemy obecnie pomysłów na gadżety, nowe technologiczne rozwiązania. Z czego to wynika? Teoretycznie odpowiedź jest prosta. Wcale nie z powodu bierności rodzimych inżynierów. Jeżeli ktoś ma ciekawy projekt, woli szukać szczęścia na globalnym rynku. Dlatego wybiera Kickstartera.

Obraz

Polak wybiera Kickstatera

Polacy odnoszą tam sukcesy. To właśnie na Kickstarterze ponad 70 tys. dol. zebrał Verdeat - urządzenie pozwalające hodować w mieszkaniu rośliny. Z kolei ponad 260 tys. dolarów uzyskał telefon Mudita Pure od współtwórcy "Wiedźmina". Również twórcy Hyperloopa, który teoretycznie ma kursować w Polsce, poszukali wsparcia na zagranicznych platformach.

Tyle że to tłumaczenie nie bardzo mnie przekonuje. 70 tysięcy dol., zebrane na wspomniane Verdeat, to raptem niecałe 300 tys. zł. Czyli niewiele więcej niż uzbierali producenci planszowej gry Valhalla (ponad 220 tys. zł). Skoro kibice Wisły Kraków mogli pozyskać przeszło 4 mln zł, to dlaczego nie mogłoby się to udać polskiemu start-upowi mającemu pomysł na ciekawy gadżet?

Sumy w polskim crowdfundingu rosną, ale nie przekłada się to na rozwój polskich młodych firm, które dzięki wsparciu mogłyby tworzyć własne polskie produkty. Polskie wersje Kickstartera są jednak inne, w stylu "Hej, kto Polak, niech pomaga".

Nie twierdzę, że takich akcji ma nie być. Ich "popularność" dużo mówi o problemach związanych z polską służbą zdrowia i mentalności Polaków, jednoczących się w niełatwych sytuacjach. To wzruszające i niestety konieczne inicjatywy. Społeczeństwo pomaga tam, gdzie państwo zawodzi.

Pieniądze są, pomysłów brakuje

Tyle że polski crowdfunding nie wykorzystuje szansy, jaką byłoby pojawienie się ciekawych projektów i ich wspieranie - nie na zasadzie inwestycji, ale kupna pomysłu, który, być może, zostanie zrealizowany.

Problemem najwyraźniej nie są pieniądze, bo jak widać, te na "zbiórkowym" polskim rynku z roku na rok rosną. Może to kwestia czasu, a większe sumy zachęcą startupy do dzielenia się pomysłami? Oby, bo choć 2020 rok może być rekordowy pod względem zebranych pieniędzy, to i tak daleko nam do pomysłowości Kickstartera.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)