Trójka. Afera z Kazikiem pokazała, że nasz los zależy od algorytmów, których nie rozumiemy [OPINIA]

Trójka. Afera z Kazikiem pokazała, że nasz los zależy od algorytmów, których nie rozumiemy [OPINIA]

Trójka. Afera z Kazikiem pokazała, że nasz los zależy od algorytmów, których nie rozumiemy [OPINIA]
Adam Bednarek
19.05.2020 12:00, aktualizacja: 08.03.2022 15:28

Afera z piosenką Kazika to nie tylko rozmotowanie redakcji stacji czy dyskusje o tym, dla kogo Trójka tak naprawdę była. Zarzuty pod adresem Marka Niedźwiedzkiego, jakoby ten manipulował miejscami na liście przebojów, pozwoliły nam zajrzeć za kulisy radia. I dzięki temu obaliły istotny mit.

"Intelektualnie jesteśmy już świadomi, że treści przeżyć wybierają dla nas algorytmy Google’a, Netflixa, Facebooka" - napisał niedawno Jacek Dukaj.

I faktycznie tak jest. Po co szukać filmów czy muzyki, skoro wszystko mamy podane na tacy. Na przykład Spotify podrzuca listę utworów, które mogą nam się podobać, bazujących na tym, czego wcześniej słuchaliśmy. Niby odkrywamy nowe rzeczy, ale nic nas nie zaskoczy, bo wszystko jest taplaniem się we własnym sosie.

Jeszcze kilka lat temu łatwiej mogliśmy uwierzyć w to, że mamy jakąś kontrolę. W czasach przedinternetowych gusta kształtowali ci, którzy mieli dostęp do taśm zagranicznych artystów. Albo - już nieco później - łącze internetowe, pozwalające pobierać empetrójki.

Niedawno jeden z dziennikarzy sportowych w audycji wprost przyznał, że w młodości słuchał takiej muzyki, jakiej słuchał jego sąsiad. On był odpowiedzialny za jego gust, bo innych źródeł nie było - i pewnie wielu przyzna, że tak było też w ich przypadku. Gdyby kolega z piętra wyżej nie odpalał hip-hopu, tylko Chopina, być może wspomniany redaktor byłby dziś specjalistą od muzyki klasycznej. A być może zmieniłby szybciej towarzystwo.

Kiedyś człowiek, dziś algorytm

Dziś algorytmy działają po cichu i są piekielnie skuteczne. Teraz to już żaden wstyd korzystać z "polecanych" i chwalić się "odkryciem", które podsunął algorytm. Można zżymać się na bezmyślność użytkowników sieci. Tyle że afera w Trójce pokazuje, że ślepe podążanie to nie efekt działań sztucznej inteligencji.

Tak faktycznie było od zawsze, a wolny wybór czy demokratyczne kształtowanie gustów były iluzją. Były dziennikarz Trójki, Bartosz Gil, ujawnił kulisy głosowania na trójkowe zestawienia:

Kiedyś słuchacze głosowali na kartkach pocztowych. Potrafili przysyłać po 10 kartek z głosami na swoje ulubione piosenki. To była próba manipulacji z ich strony. Udaremniana, bo głosy te nie były uwzględniane. Co oczywiście było manipulacją przy ich liczeniu. Teraz, gdy głosy przyjmowane są wyłącznie za pośrednictwem formularza na stronie internetowej, oddawane są one m.in. seryjnie z automatycznie zakładanych kont czy przez jednostkowych nadgorliwców leniwie zakładających konta o podobnych nazwach, oddających głosy o stałych porach, często po kilkadziesiąt w odstępie czasowym co minutę (...) Zachęcam wszystkich do zrobienia tego. Do oddania setek głosów na dowolną piosenkę. Zobaczą Państwo jak łatwo zmanipulować wynik Listy Przebojów. Nie ma żadnego regulaminu. To w pełni dozwolone. Podobnie jest z głosowaniem na Topy Wszech Czasów. Ostatnie notowanie Polskiego Topu Wszech Czasów wygrałaby przecież Maryla Rodowicz z piosenką “Niech żyje bal”. W jakich okolicznościach znalazła się ona ostatecznie na miejscu 99?

Oczywiście można zastanawiać się, czy lista przebojów nie jest sama w sobie zaprzeczeniem wolnej woli - wszak podąża się za tłumem i słucha tego, co jest popularne. Nie da się jednak ukryć, że takie zestawienia i plebiscyty kształtują gusta i mody. Mniejszą uwagę poświęca się utworom z dolnej 50., uważniej słucha się tych z TOP 10.

Dokładnie taką samą funkcję pełnią dziś sterowane przez algorytmy polecanki na YouTubie i innych portalach. Karty "na czasie" traktowane są jednak przez internautów jak papka dla mas i wielkie zagrożenie kształtujące opinie (i nie ma w tym przesady, czego dowodem mogą być filmy o teoriach spiskowych, które YouTube chętnie proponował). Jednak do list przebojów czy zestawień, a szczególnie do tej "trójkowej", podchodziło się od lat z uznaniem i szacunkiem.

Wg Bartosza Gila proces manipulacji zachodził od dawna - jeśli nie w formie sfałszowanych głosów, to w wyniku ingerencji pilnujących dziennikarzy. Nigdy więc nie słuchaliśmy listy w "czystej" formie. I nie chodzi tu wyłącznie o menadżerskie gierki, o których wspomniała "Doda".

Wojna algorytmów. Kupisz to, co ci wskażą

Chcesz kupić kubek termiczny. Prawdopodobnie – o ile nie masz ulubionej marki i wypatrzonego modelu – zapytasz o ofertę Google’a. Gdy wpiszesz zapytanie, twoim oczom ukaże się lista odnośników, zapewne wzbogacona o parę zdjęć i ofert zakupu. Klikniesz, kupisz, pogratulujesz sobie trafnego wyboru.

Tylko czy na pewno to właśnie ty go dokonałeś?

Możesz tak myśleć, ale wszystko, co ujrzałeś jako wynik zapytania – od odnośników do stron, poprzez zdjęcia kubków, po reklamy sklepów z kubkami – jest wynikiem działania algorytmu. Jego celem nie jest przedstawienie ci najlepszej możliwej oferty, ale oferty, która – oczywiście zachowując pozory zaspokajania twoich potrzeb – przyniesie maksymalnie duży zysk właścicielowi wyszukiwarki.

Oczywiście to przerażające. Ale z drugiej strony od zawsze tak było. Od zawsze mieliśmy niewielką wiedzę na temat tego, jak od środka działają różne mechanizmy. Byliśmy ofiarami rzeczy, których nie rozumiemy.

Na końcu jednak rodzi się pytanie - wolimy, żeby wyboru dokonywały bezduszne algorytmy, czy jednak ludzie, których uznajemy za godnych zaufania? W końcu ostatecznie, zwłaszcza w świecie internetu, mało która decyzja należy do nas.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)