To burmistrzowie, a nie prezydenci, rządzą światem? Decyzje władz miast coraz częściej są ważniejsze od krajowych przywódców

To burmistrzowie, a nie prezydenci, rządzą światem? Decyzje władz miast coraz częściej są ważniejsze od krajowych przywódców

To burmistrzowie, a nie prezydenci, rządzą światem? Decyzje władz miast coraz częściej są ważniejsze od krajowych przywódców
Adam Bednarek
10.08.2020 15:13, aktualizacja: 10.08.2020 19:42

Kilka lat temu na polskim rynku ukazała się książka "Gdyby burmistrzowie rządzili światem". Jej treść była rozczarowująca, ale sama główna myśl intrygowała i budziła emocje. Autor, Benjamin Barber, uznał, że to miasta, a nie państwa, są siłą napędową globalnego postępu. Choć jego wizja była wyśmiewana, realizuje się na naszych oczach.

Samorządowcy nie są aż tak zamieszani w polityczne gierki, jak głowy państwa. Muszą zmagać się z problemami "tu i teraz". Nie mają czasu zajmować się przepychankami w partii, tylko muszą być odpowiedzialni za wywóz śmieci czy zanieczyszczenie powietrza.

Barber proponował więc powstanie "parlamentu burmistrzów". Niektórzy uznali jego ideę jako "bajdurzenia z kawiarni", inni przyznali, że "państwo narodowe, wynalazek XVII wieku traci swą funkcjonalność, nie upadnie, jednak załamuje się jego skuteczność wobec większości ważnych spraw dotyczących współczesne społeczeństwa".

Burmistrzowie (jednak) rządzą światem?

Książka "Gdyby burmistrzowie rządzili światem" na polskim rynku ukazała się w 2014 roku. Sześć lat po premierze widać, że hasło Barbera ma dużo sensu i właśnie się realizuje. Również w Polsce.

Dobrym przykładem, jak wiele zależeć może od miasta, jest… Sosnowiec. Miasto będące obiektem żartów i bohaterem memów w prosty i oczywisty sposób poradziło sobie z problemem, nad którym państwo pochylało się zdecydowanie zbyt długo.

Chodzi o elektryczne hulajnogi. "Hulajnogi wciąż bez uregulowań. Nowe przepisy nie określą ich mocy" - pisał serwis moto.wp.pl w marcu 2020 roku. A przecież Polacy nie radzą sobie z tymi pojazdami od dawna.

Sosnowiec najwyraźniej nie chciał czekać dłużej na rozwiązania z ministerstwa. Wprowadzono więc prostą zasadę: albo odstawi się hulajnogę na miejsce, albo płaci się mandat w wysokości 50 zł. Proste jak konstrukcja samego pojazdu.

Oczywiście można powiedzieć, że hulajnoga to nie sprawa najwyższej państwowej wagi, a Sosnowiec to nie 40 mln państwo. Ale ta prosta decyzja pokazuje, że miasta faktycznie potrafią lepiej radzić sobie z problemami, które dotyczą mieszkańców tu i teraz, niż politycy w Sejmie czy prezydent kraju, a Rzeszów chce mieć komunikację miejską inni niż wszyscy:

Podobnych przykładów znajdziemy więcej. W Szczecinie powstaje pierwsza w Polsce sieć ciepłownicza piątej generacji. Morskie Centrum Nauki (MCN) im. Jerzego Stelmacha w Szczecinie będzie ogrzewane przy pomocy ciepła odpadowego. Kraków od lat wspomaga Smogathon.

To nie są decyzje odgórne, tylko inicjatywy lokalnych polityków. Nie czekają na ustalenie odpowiednich przepisów. Od razu mówią: róbmy to.

Jak walczyć z korporacjami? Radzą miasta

Jeszcze dalej posuwają się władze w Berlinie czy Barcelonie, które zdecydowały się wykupić mieszkania nabyte w celu wynajmowania turystom. W ten sposób chronią własnych mieszkańców, bo pojawienie się w okolicy inwestorów i turystów sprawia, że ceny rosną. A osiedle staje się zbyt drogie dla ludzi mieszkających od lat.

Obraz

To dobitniej pokazuje różnicę w działaniu lokalnych władz, a krajowych. Te bardzo często nie rozumieją działania nowych technologii, czego przykładem było przesłuchanie Marka Zuckerberga przez kongres czy niektóre pytania w trakcie rozmowy z przedstawicielami GAFA.

Władze państwowe mniej przejmują się interesem mieszkańców jednego miasta, dlatego chętnie stosują ulgi podatkowe, zapominając o tym, że pojawienie się wielkich firm może w znaczący sposób zaburzyć funkcjonowanie miasta i okolicy.

Z tymi problemami zmagają się lokalne władze, które interweniują i pokazują, że nie trzeba klękać przed wielkimi korporacjami. Coś, z czym nie radzą sobie państwa, miasta często rozwiązują z korzyścią dla mieszkańców.

Swego czasu jeden z kandydatów na burmistrza Nowego Jorku apelował, by miasto odłączyło się od Stanów Zjednoczonych i było samotną, niezależną wyspą, działającą po swojemu. Dzisiaj nie trzeba aż tak radykalnych decyzji i poglądów, by faktycznie móc w danym mieście realizować cele odległe od wizji np. rządzącej krajem partii.

Obraz

"Parlament burmistrzów" wydawał się mrzonką, ale jej początek obserwowaliśmy choćby wtedy, gdy dziesięć miast poprosiło Unię Europejską o pomoc w walce z właśnie Airbnb oraz innymi tego typu serwisami.

Od miast zależy więcej niż się wydaje

Nie zawsze miasta postępują jak trzeba. Niektóre także otwierają się na wielkie korporacje, czego przykładem były niektóre amerykańskie metropolie. Mieszkańcy boleśnie odczuli skutki takich decyzji.

W Seattle swoje siedziby mają tacy giganci jak Amazon, Facebook czy Apple. Pojawienie się technologicznych krezusów w mieście Nirvany pozwoliło stworzyć nowe miejsca pracy, ale też negatywnie wpłynęło na życie tych, którzy nie mają z branżą technologiczną nic wspólnego.

Wysokie zarobki programistów sprawiły, że koszty życia wzrosły, a ceny mieszkań poszybowały w górę. Średnio za czynsz wynajmowanego mieszkania płaci się dwa razy więcej niż w innych miastach Stanów Zjednoczonych. To więc druga strona medalu: Seattle zajmowało nawet trzecie miejsce na niechlubnej liście miast z największą liczbą bezdomnych.

Ściągnięcie wielkich technologicznych przedsiębiorstw dla miast jest szansą na nowe miejsca pracy, a więc redukcję bezrobocia. Ale to nie tak, że gigant łaskawie zatrudnia pracowników, kierując się wyłącznie dobrą wolą lub przynajmniej własnymi potrzebami. Kiedy Amazon szukał lokalizacji na swoją kolejną siedzibę, przedstawiciele wielu metropolii kusili firmę dofinansowaniami i ulgami podatkowymi, wynoszącymi miliardy dolarów. Bardzo często okazywało się więc, że lista korzyści była znacznie skromniejsza od listy wad, które wyszły na światło dzienne.

Obraz

Przez decyzję włodarzy miasto może opóźnić wdrożenie 5G albo zrezygnować z rewolucyjnych technologii. Z drugiej strony otwarci politycy mogą sprawić, że właśnie takie rozwiązania będą testowane jako pierwsze.

To są kwestie, które nie obchodzą zasiadających na Wiejskiej, ale dla szarego mieszkańca są istotne. Od tego zależy, czy będzie miał jako jeden z pierwszych dostęp do superszybkiego internetu, czy nie. Co za tym idzie, łatwiej będzie mu się pracowało albo dojeżdżało do pracy, jeśli pojawi się inteligentny system zarządzania sygnalizacją świetlną.

Miasta - lekarstwo na złą władzę

Miasto - pisała Deborah Stevenson w książce "Miasto" - jest instytucją społeczną istniejącą niezależnie od procesów obejmujących całość społeczeństw, lecz jednocześnie jest przez nie kształtowana. Widzimy to szczególnie teraz, w erze wielkich korporacji, nowinek technologicznych, ekologii. Zmiany, które usprawnią lub pogorszą nasze życie, zaczynają się w mieście. Dlatego tak ważna jest rola odpowiedzialnych władz, ale też samych mieszkańców. Nie tylko przy urnie mamy prawo głosu.

Taka zmiana wiąże się też z dużym ryzykiem. Niektóre miasta mogą być odcięte, bo politycy nie będą myśleli aż tak daleko w przyszłość. Tracić mogą też dzielnice znajdujące się poza centrum, bo premiowane nowinkami będzie np. śródmieście.

Ale znacznie łatwiej opuścić jedno miasto i przenieść się do drugiego, nawet na drugim końcu kraju, niż wyjechać z ojczyzny. A właśnie to było jedynym wyjściem, gdy nie odpowiadała nam polityka państwa. Pocieszać możemy się tym, że również w Polsce są miasta, które zdają sobie sprawę ze swojej roli i wiedzą, że kształtują nie tylko społeczeństwa, ale też cały świat.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)