Po 21 latach od premiery pierwszy raz obejrzałem "Matriksa". Żałuję, że czekałem tak długo

Po 21 latach od premiery pierwszy raz obejrzałem "Matriksa". Żałuję, że czekałem tak długo

Po 21 latach od premiery pierwszy raz obejrzałem "Matriksa". Żałuję, że czekałem tak długo
Adam Bednarek
13.08.2020 15:50, aktualizacja: 13.08.2020 17:26

To niezbyt okrągła rocznica, ale dla mnie szczególna. 21 lat od premiery (31.08.1999) "Matriksa" w Polsce nie tylko po raz pierwszy obejrzałem kultowe dzieło sióstr Wachowskich, ale też w końcu je doceniłem.

Nie oglądałem "Matriksa", bo uznałem, że już nie muszę. Rzecz jasna wiedziałem, że to klasyk, ale taka obiegowa opinia to żadne docenienie. Film tak głęboko wszedł do podświadomości, a nawet codziennego języka, że nadrabianie zaległości było dla mnie stratą czasu.

Dzięki memom i filmikom wiedziałem o niebieskiej i czerwonej pigułce. Znałem super zdolności Neo i jego efekciarskie omijanie kul. Wiedziałem też, mniej więcej, o co w całej historii chodzi.

Trochę jak z filmami Barei. Nigdy nie oglądałem "Misia" ani innych kultowych dzieł, ale za sprawą rodzinnych posiadówek (gdzie zawsze prędzej czy później pada hasło: "A pamiętacie, jak w 'Misiu'...") i popkulturowych nawiązań wszystko stało się dla mnie jasne.

Mogę niczym ktoś żyjący w PRL-u przytaczać powiedzonka o płaszczu "i co pan nam zrobi?", śmiać się ze sztućców przywiązanych łańcuchem czy pytać "A gdyby tutaj było przedszkole przyszłości". Nie poznalibyście, że nie odróżniam "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" od "Poszukiwany, poszukiwana". Rzuciłbym zasłyszanym klasykiem i myślelibyście, że jestem swój.

"Matrix" stał się symbolem, synonimem. "Żyć w Matriksie", "to jakiś Matrix!" - mówisz i wszystko jasne.

To zdjęcie najlepiej pokazuje, czym stał się "Matrix" w naszej świadomości
To zdjęcie najlepiej pokazuje, czym stał się "Matrix" w naszej świadomości

W końcu jednak naszło mnie na film o dystopijnym charakterze. Nie wiedząc, co wybrać, postawiłem na "Matrix" i zmierzyłem się z klasyką. Było warto.

"Matrix" 21 lat po premierze nadal robi wrażenie

Po 21 latach efekty specjalne trącą myszką, to fakt. Ale to ciągle widowiskowe, wciągające kino akcji, które od samego początku budzi emocje. Byłem pod wrażeniem, jak siostrom Wachowskim udało się stworzyć film, który z miejsca przyciąga. Wielu reżyserów wolno się rozkręca, nuży dłużącym się scenami.

A "Matrix"? Od początku do końca jazda bez trzymanki. Pościgi, walka, tajemniczy świat, który okazuje się być bardzo znajomy widzowi. Nie przeszkadza mi w tym filmie technologia, nie zwracam uwagi na komputerowe hasła albo jak to wszystko wygląda - co często irytuje w nowszych dziełach biorących się za pokazywanie "informatycznych" scen. Wiem, że to wszystko jest po to, żeby powiedzieć o czymś więcej.

Obraz

Owszem, można odczytywać "Matriksa" najbardziej banalnie - o życiu w kłamstwie (w Matriksie) i o próbie wyzwolenia. Same twórczynie dziś jednak znacznie ciekawiej wypowiadają się o obrazie.

O czym był "Matrix"?

Lilly Wachowski przyznała niedawno, że "Matrix" tak naprawdę był metaforą transpłciowości. Zapewne w ten sposób niektórzy odczytywali tak ten film od razu, ale dla niektórych może to być szok. Fakt, że po 21 latach nadal toczy się dyskusja i wychodzą na jaw "nieznane fakty", dobrze pokazuje siłę "Matriksa". Po tak długim czasie od premiery ciągle można dyskutować o tym, co poeta miał na myśli. Co oznaczają dane sceny i jak je interpretować.

Obraz

Po obejrzeniu "Matriksa" rozumiem, dlaczego spory trwają. Ten film jest ciągle żywy. Aktualny. Nie zestarzał się tak, jak mógłby zestarzeć się mający 21 lat obraz o świecie korporacji, technologii, nadludzkich możliwości.

Bałem się, że po tych 21 latach i przeżuciu "Matriksa" przez popkulturę nie znajdę w filmie niczego atrakcyjnego dla siebie. Okazało się zupełnie odwrotnie. Nawet w 2020 roku mogę się zastanawiać, czy "przebudzenie" jest możliwe, czy faktycznie żyjemy w ułudzie, czy może, jak uważa Žižek, poza "Matriksem" niczego nie ma.

Najważniejsze jest jednak to, że po 21 latach od premiery w Polsce nieważne, z jakim zamiarem podejdziecie do "Matriksa" - pewnie będziecie dobrze się bawić. Zarówno szukając ideologicznych smaczków, jak i licząc na to, że na ekranie będą wyjątkowe sceny walki - kultowy film sióstr Wachowskich was nie zawiedzie. A niektórzy w 2020 mogą się tego przecież nie spodziewać.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)