Sposób na dystans społeczny. Francuzi mają kontrowersyjny pomysł

Sposób na dystans społeczny. Francuzi mają kontrowersyjny pomysł

Sposób na dystans społeczny. Francuzi mają kontrowersyjny pomysł
Źródło zdjęć: © Getty Images
Adam Bednarek
19.01.2021 14:24, aktualizacja: 08.03.2022 14:22

Chociaż pandemia jest już z nami prawie rok, nie wszyscy stosują się do jednej z podstawowych zasad profilaktyki - dystansu społecznego. W jednym z francuskich magazynów pojawił się pomysł, aby odległość pomiędzy pracownikami egzekwowało specjalne urządzenie.

Pracownicy znajdujący się we francuskim oddziale Essity w ramach testów wyposażeni zostali w specjalny alarm. Urządzenie wydaje dźwięki, gdy jeden z pracowników za bardzo zbliży się do drugiego, łamiąc w ten sposób bezpieczną odległość. Kierownictwo ma nadzieję, że uda się powstrzymać rozpowszechnianie wirusów na terenie zakładu.

Dźwięk jest naprawdę głośny - mowa o 85 decybelach, a więc hałasie porównywalnym do odgłosów wydawanych przez kosiarkę.

Urządzenia nie będą działać w toalecie, firmowych stołówkach czy punktach medycznych. Mimo że przedstawiciele magazynu tłumaczą się troską o zdrowie pracowników, działające związki zawodowe sprzeciwiają się takiej technologii.

Zdaniem związkowców dźwiękowy alarm będzie stresujący dla pracowników.

To już kolejny "gadżet", który wraz z pandemią zostaje wykorzystany przez pracodawców do skuteczniejszej kontroli i nadzoru. Mimo że teoretycznie sprzęt nie śledzi lokalizacji i nie jest aktywny w bardziej prywatnych sytuacjach, to sama świadomość, że nie można zbliżyć się do drugiego człowieka, może mieć negatywny wpływ.

Już przed nadejściem koronawirusa zdarzały się przedsiębiorstwa, które nadużywały technologii do monitorowania pracowników. Niemiecka firma NBB postanowiła zainstalować monitoring między innymi w swoich salonach i magazynach, by obserwować pracowników i zmniejszyć ryzyko kradzieży, a w jej przypadku łatwiej wytypować sprawcę. Monitoring nagrywał także klientów. Kamery były aktywne całodobowo, a historia nagrań przechowywana przez 60 dni. Było to niezgodne z RODO, więc Niemcy zapłacą 10,4 mln euro.

Chociaż w przypadku alarmu nie ma mowy o bezpośrednim namierzeniu, to jednak obawy związkowców nie dziwią. O tym, jak ważny jest kontakt między pracownikami, mówiła w rozmowie z "Tygodnikiem Powszechnym" Agnieszka Mróz z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza, na co dzień działająca w Komisji Międzyzakładowej w firmie Amazon.

W halach nowego typu pracownicy poruszają się tylko na obrzeżach. W środku mamy zaś pracujące roboty. Robot podjeżdża do pracownika z regałem, na którym jest towar. Piker stoi w miejscu sam na sam z robotem. Jest zamknięty w takiej klatce. Tłumaczono nam to oczywiście względami bezpieczeństwa. Ale jednocześnie odgradza pracowników od siebie. W 2015 roku nasz bunt pikerów, o którym wspomniałam, był możliwy dlatego, że pikerzy się ze sobą komunikowali. W magazynie nowego typu taki bunt nie byłby możliwy

Bunt nie będzie też możliwy, gdy alarm dźwiękowy zawyje. Ciekawe więc, czy tego typu nowinki, wprowadzone w okresie pandemii nie zostaną na stałe.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)