Jednorazowe maseczki to ogromny problem. Stworzyła więc takie, które po zużyciu… zakwitną

Jednorazowe maseczki to ogromny problem. Stworzyła więc takie, które po zużyciu… zakwitną

Jednorazowe maseczki to ogromny problem. Stworzyła więc takie, które po zużyciu… zakwitną
Adam Bednarek
30.03.2021 12:25, aktualizacja: 30.03.2021 13:32

Ekolodzy już na początku pandemii zwracali uwagę, że jednorazowe maseczki czy rękawiczki mogą okazać się olbrzymim problemem dla środowiska. Szybko okazało się, że mieli rację. Dlatego Holenderka znalazła rozwiązanie: maska, która nie tylko nie zanieczyszcza, ale też wzbogaca atmosferę.

"A nie mówiłem?" - tak mógł powiedzieć każdy z ekologów, który alarmował przed zagrożeniem, gdy nurek udostępnił w mediach społecznościowych niepokojące nagranie. Widać na nim, jak na dnie Morza Śródziemnego zalegają porozrzucane maski ochronne i jednorazowe rękawiczki.

Nagranie pochodziło z maja 2020, a więc początku pandemii. Im dalej, tym gorzej. Naukowcy już przedstawiają twarde i brutalne liczby. Z analiz wynika, że ludzkość zużywa prawie 130 miliardów maseczek miesięcznie. To… 3 mln maseczek na minutę. Co się z nimi potem dzieje?

Trudno powiedzieć. O ile plastik podlega pewnym regulacjom, tak w przypadku maseczek i innych medycznych jednorazowych produktów aż tak ścisłych norm nie ma. W końcu liczy się bezpieczeństwo i zdrowie ludzi.

Nowym, szczególnym zagrożeniem jest to, że maski są już wykonane z plastikowych mikrowłókien (o grubości 1-10 mikrometrów). Kiedy będą rozpadać się w środowisku, mogą przez to łatwiej i szybciej uwalniać mikrocząstki, niż robią to wykonane z jednego kawałka torby, czy butelki

Dla naukowców jednorazowe maseczki to "tykająca ekologiczna bomba". Prof. Elvis Genbo Xu z Uniwersytetu Południowej Danii, którego cytował serwis Nauka w Polsce, ostrzegał, że maski mogą "gromadzić i uwalniać szkodliwe chemikalia i substancje biologiczne, takie jak bisfenol A, metale ciężkie, a także szkodliwe mikroorganizmy". Konsekwencje dla ludzi, zwierząt i środowiska mogą być więc dosłownie zabójcze.

Zanim - o ile w ogóle - wprowadzone zostaną przepisy i miejsca pozwalające bezpiecznie segregować zużyte maski, warto zacząć zmianę od siebie. Rozwiązaniem może być choćby maseczka wielokrotnego użytku. Albo taka, która wynagrodzi środowisku trudy pandemii.

Chroń siebie i... planetę

Właśnie taką stworzyła Marianne de Groot-Pons, artystka z Holandii. Jej maseczka zrobiona jest z papieru ryżowego oraz sznurków, które trzyma klej wytworzony ze skrobi ziemniaczanej i wody.

Nie skład jest jednak najważniejszy, a zawartość. W maseczce są ziarna. Po ściągnięciu ochronnego materiału należy zakopać maskę, dzięki czemu wyrosną z niej kwiaty.

Przedsięwzięcie nie jest jedynie artystycznym happeningiem. Jak pisze serwis k-mag.pl, maski już można kupić m.in. w Holandii czy Niemczech. A twórczyni zapowiada szerszą dystrybucję.

Cena? Za pięć maseczek trzeba zapłacić 15 euro.

Gdyby projekt zyskał popularność i stał się masowy, możemy wyobrazić sobie, że w niedalekiej przyszłości pamiątką po tragicznej erze koronawirusa będą ogrody powstałe na bazie zużytych maseczek. Byłby to piękny i symboliczny gest człowieka. Pozostaje więc mieć nadzieję, że artystka odniesie sukces, bo jej projekt na pewno na to zasługuje.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)