PS4 odbiera rozum

PS4 odbiera rozum

PS4 odbiera rozum
Dominika Urbańska
07.02.2014 16:34, aktualizacja: 10.02.2014 08:53

Minął ponad miesiąc odkąd kupiłam PS4, więc historia jest już lekko podstarzała. Nie miałam czasu podzielić się wrażeniami, lecz każdy właściciel dowolnej konsoli na pewno rozumie przyczyny opóźnienia.

Zacznę jednak od początku. Urządzenia elektryczne mają to do siebie, że czasem zwyczajnie odmawiają posłuszeństwa. I to jest właśnie ten przypadek. Nie, nie, nie! Nie chodzi o platformę do grania, bo te w moim domu są niemal niezawodne. Na 4 konsole popsuła się tylko jedna i podejrzewam, że to ma związek z kolorem.

Tym razem awarii uległ odkurzacz. Po włączeniu do gniazdka, nie było prądu na całym piętrze. Nie wiem, co było tego przyczyną, więc odwiozłam czerwonego kurzołapa do sklepu.

Procedura reklamacyjna trwała bardzo długo, więc wdałam się w rozmowę z przesympatycznym sprzedawcą stukającym niespiesznie w klawiaturę. Ponieważ mój rozmówca nie wyglądał na fanatyka żelazek, a i ja niechętnie dyskutuję o sprzętach AGD, zeszliśmy na temat konsol. I tak otóż okazało się, że nazajutrz w tymże sklepie zagości konsola PS4.

„Nie na długo” - pomyślałam od razu ;-) Kwadrans po dziewiątej dnia następnego niebieskie pudło prezentowało się pięknie w moim samochodzie na siedzeniu pasażera (przecież nie wpakuję do bagażnika).

Jeszcze przed 10 wróciłam do pracy. Postawiłam swą zdobycz na biurku i wtedy się zaczęło… Totalnie odebrało mi rozum. Każdy, literalnie każdy wysłany dokument zawierał błędy. Mylili mi się odbiorcy, załączniki, pokręciłam daty spotkań oraz godziny.

Całe popołudnie zajmowałam się głównie odkręcaniem własnych pomyłek oraz przepraszaniem kolegów za zaburzenia komunikacyjne wynikające z dezintegracji mojego rozumu. Wymyśliliśmy nawet hasło reklamowe (chyba dla konkurencji): kup PS4, a odbierze Ci rozum ☺

Niestety odbieranie rozumu nie zakończyło się wraz z instalacją konsoli. Trwa do dziś i w zasadzie przestało być dotkliwe. Aktualną sytuację zaczynam nawet postrzegać w kategorii dobrodziejstwa, a nie przekleństwa.

Zauroczenie nową zabawką, a przede wszystkim zamiłowanie do piracenia (Oj tak, w Assassinie zakochałam się od drugiego wejrzenia i choć nie jestem wprawnym graczem i daleko mi do ekwilibrystycznych popisów, to ubiegłoroczna wycieczka do Florencji jest ewidentnym świadectwem tego uczucia) poskutkowało całkowitym zaniechaniem korzystania z mediów informacyjnych.

Nagle okazało się, że w zasadzie jest mi głęboko obojętna restrukturyzacja rządu. Nowa Minister (czy Ministra?) Edukacji, choć darzę ją dużą sympatią, nie sprawi, że tornister mojego syna będzie lżejszy.

Nie wydaje mi się również, by była ona w stanie zmienić program nauczania tak, by kształcił on u dzieci kompetencje zgodnie z potrzebami rynku pracy, na który wejdą za 10 lat. Nie oczekujmy cudów. Nie jest Nostradamusem ☹

A jednak, kiedy myślę o szkole, nie potrafię uniknąć porównania z grami. Uważam bowiem, podobnie jak wielu badaczy zagadnienia, że gry są prawdziwym motorem nauki w kierunku kreatywności.

Edukacja odtwórcza, przy obecnym stanie wiedzy o świecie, jest chyba bezzasadna. Nauka powinna służyć przyszłości, powinna uczyć przewidywania i rozwiązywania problemów, a przede wszystkim tworzenia.

I to właśnie robią gry: uczą rywalizacji, pobudzają ambicje, prowokują do poszukiwania najbardziej efektywnych rozwiązań, pokazują, że sukces jest efektem twórczego wysiłku. Gracz potrafi czerpać przyjemność z wielokrotnego wykonywania tej samej misji, tylko po to, by zoptymalizować jej przebieg, by wypracować najskuteczniejszą metodę realizacji celu.

Ludzi urodzonych w XXI wieku nie można kształcić metodami wypracowanymi w wieku XIX. Czy ktoś się zastanowił dlaczego 12 latek sześciokrotnie czyta Opowieści z Narnii, a z trudem udaje mu się przebrnąć przez Anię z Zielonego Wzgórza?

Czy musimy być tak mocno przywiązani do tradycji i torturować kolejne pokolenia dolewaniem patriotycznej polewy do Dziadów? Pewnie nie wypada krytykować wielkiego wieszcza, ale wyobrażam sobie, że bliskie spotkania Mickiewicza z poetami rosyjskimi są jednak widoczne w jego twórczości z tego okresu ;-)

Wskutek radosnej fascynacji PS4 przestały mnie także obchodzić inne, licznie emitowane przez media, niezwykle istotne problemy ideologiczne: palące, barwne lub te czarno białe. Nie rozumiem, o co to medialne zamieszanie. 20 lat temu uczestniczyłam w seminarium magisterskim dotyczącym gender. Zagadnienie kulturowe, jak każde inne, godne refleksji.

Irytuje mnie zatem fakt, że z klasycznych kwestii społecznych robi się polityczną karykaturę podszytą propagandą. W związku z tym wyłączam telewizor i zwyczajnie cieszę się, że moje dzieci mają imiona, a nie numery. Jestem dumna mówiąc o sobie „matka”, a nie „pierwszy rodzic” (A może drugi rodzic? Muszę koniecznie z mężem ustalić kolejność rodzicielstwa ;-))

Nie czuję, bym popełniała błędy wychowawcze grając z synem w F1 i ucząc córkę pieczenia ciasta. Robimy, co chcemy i jest miło.

Podsumowując, konsola (ta czy inna, w zasadzie każda) ma jedną, niepowtarzalną cechę – odciąga nas od trywialnych problemów i mediów skupionych na roztrząsaniu spraw absurdalnych. Pozwala nam skoncentrować się na tym, co najważniejsze – naszej prywatnej przyjemności. Bezcenne ☺

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)