RapidShare staje po stronie antypiratów. Co to oznacza dla użytkowników?

RapidShare staje po stronie antypiratów. Co to oznacza dla użytkowników?

Piraci nie mają czego szukać w serwisie RapidShare (Fot. Flickr/Daquella manera/Lic. CC by)
Piraci nie mają czego szukać w serwisie RapidShare (Fot. Flickr/Daquella manera/Lic. CC by)
Michał Michał Wilmowski
20.04.2012 12:53

Jeden z najbardziej znanych serwisów hostingowych wyraźnie się przestraszył. Najpierw utrudnił nieco życie piratom, a teraz ogłosił dokument, w którym opisuje, jak powinny wyglądać odpowiedzialne praktyki serwisów umożliwiających przechowywanie plików. Jaki będzie efekt tych działań?

Jeden z najbardziej znanych serwisów hostingowych wyraźnie się przestraszył. Najpierw utrudnił nieco życie piratom, a teraz ogłosił dokument, w którym opisuje, jak powinny wyglądać odpowiedzialne praktyki serwisów umożliwiających przechowywanie plików. Jaki będzie efekt tych działań?

Po zamknięciu Megauploadu podobne do niego serwisy porządnie się wystraszyły. Nic więc dziwnego, że próbują kombinować i walczyć o przetrwanie, również kosztem użytkowników, na których zarabiają.

W awangardzie zmian jest RapidShare, który w lutym znacząco ograniczył prędkość transferu dla osób korzystających z serwisu za darmo. Wczoraj z kolei ogłosił antypiracki manifest dla cyberlockerów (serwisów, w których można przechowywać pliki). Jest w nim szereg dobrych rad, jak walczyć z naruszaniem praw autorskich.

Czy RapidShare robi to tylko po to, żeby pokazać, jak bardzo się stara? Zapewne przede wszystkim o to właśnie chodzi. Firma, która stoi za serwisem, chce sprawić, żeby uważano go za miejsce, gdzie można przechowywać pliki w chmurze. Czyli RapidShare ma kojarzyć się z Dropboksem, a nie Megauploadem. Sporo trzeba się nagimnastykować, żeby do tego dojść, prawda?

Ale niestety w dokumencie opisującym odpowiedzialne praktyki dla serwisów oferujących przechowywanie plików w chmurze są dowody na to, że użytkownicy mogą mieć powody do obaw. Uważający się za wzór odpowiedzialności RapidShare będzie w stanie poświęcić prawa użytkownika, jeśli tylko zajdzie podejrzenie, iż jest on piratem.

Właściciele serwisu uważają, że mają prawo wyłączyć konto użytkownika, gdy pojawią się w stosunku do niego jakiekolwiek zastrzeżenia od właściciela praw autorskich. Innymi słowy, jesteś winny, dopóki nie udowodnisz swojej niewinności. Ciekawe pojmowanie prawa.

RapidShare uważa także, że ma prawo kontrolować pliki osób często naruszających prawa autorskie lub warunki świadczenia usług. Serwis twierdzi, że piractwo jest wielkim problemem i zapowiada walkę z nim. Użytkownicy, którzy przechowują w serwisie pirackie pliki, muszą pogodzić się z tym, że w każdej chwili mogą stracić konto, nawet jeśli za nie płacą.

Obecnie RapidShare jest jednym z najpopularniejszych serwisów hostingowych wśród piratów, również w Polsce. Kilka razy był już z tego powodu w tarapatach, ale udało mu się wybronić przed sądem w Niemczech, a także w Stanach Zjednoczonych.

Serwis nie od dziś prowadzi sprytną, pełną hipokryzji politykę, która ma na celu wmówienie światu, że nie wspiera łamania praw autorskich – i jak widać - to się opłaca. Pytanie, czy za rok albo dwa wciąż będzie się dało utrzymywać ten stan rzeczy.

Źródło: TorrentFreak

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)