Legend of Grimrock - recenzja
PIOTR RUSEWICZ • dawno temu • 25 komentarzy
Legend of Grimrock był dla mnie jednym z najlepiej zapowiadających się RPG-ów tego roku. Złożyłem pre-order i oczekiwałem sądnego dnia, nie rozgrzebując żadnych większych gier. W końcu od bardzo, bardzo dawna mój pecet nie służył mi się snucia się po lochach celem odzyskania wolności, ubicia złych stworów i odnalezienia wielkich skarbów.
W lochach śmierdzi
Historia skazańców walczących o przetrwanie w nietypowym więzieniu wywołała we mnie sporo różnych odczuć i przemyśleń. Od niechęci i smutku po radość, od nudy po wypieki na twarzy, od krytyki po pochwałę. Cenię Grimrock na starcie, bo chociaż hołduje klasyce, to nie żeruje na taniej nostalgii jak dziesiątki gier indie. Ale ocena Legend of Grimrock nie jest dla mnie łatwa. Szczególnie że moje oczekiwanie na grę wyglądało tak:
:), :), :), :|
A moje granie wyglądało tak:
Zobacz również: Największy na świecie zakrzywiony telewizor LG OLED TV 4K
:|, :(, :), :), :|
Dlatego muszę powiedzieć od razu – Grimrock jest tytułem nowoczesnym, ale odwołującym się do klasyki. Jest szybszy, ładniejszy, lecz również mniej skomplikowany od klasyków gatunku. Na Grimrocka czekałem, bo po prostu lubię dungeon crawlery. Spędziłem sporo czasu w lochach, podziemiach, kopalniach i innych równie lukratywnych lokacjach, chociaż ostatnio robiłem to głównie na kieszonkonsolkach.
Dlatego czekałem, bo wiedziałem, że dostanę dobre uzupełnienie do mojej kolekcji gier gatunku. Jednak po odpaleniu i pierwszej, krótkiej co prawda partyjce pomyślałem sobie, że pewnie napiszę coś takiego:
„Ojejku – mam świadomość, że opinia dotyczącą Grimrocka nie jest popularna i trafiłem w niezłe bagno. Pojawią się zarzuty o hejterstwo, hipsterstwo, konsolową hipokryzję, ale uwierzcie, że piszę to, co sądzę. W końcu ta gra kosztowała mnie 11 dol. Tylko 11 dol.? Nie. Za 11 dol. można zrobić wiele fajnych rzeczy albo kupić wiele fajnych, niezależnych, używanych, starych lub przecenionych gier. 11 dol. i czas poświęcony Grimrockowi mogłem wykorzystać inaczej”.
Na szczęście myliłem się, przynajmniej częściowo. Po prostu zmieniłem zdanie, gdy pograłem, posnułem się dłużej, dałem szansę tej grze. Grom trzeba dawać czas ;) Szczególnie tym nawiązującym do czasów, kiedy na ziemi grały jeszcze dinozaury.
Co jest bardzo fajne
Kilka słów o moim tle do ogrywania Grimrocka, ponieważ uważam, że jest to ważne w przypadku wielu gier wideo. Nie jestem fanatykiem Beholdera. Nie uznaję Grimrocka za zmartwychwstanie gatunku, bo jest to co najwyżej „zmartwychwstanie dungeon crawlera FPP z budżetem na PC, na zachodnich rynkach”, a różnych dungeon crawlerów, na różne platformy jest dużo. Lubię gry trudne, ciekawe, różnorodne. Za najlepsze dungeon crawlery uważam Shirena, Izune, serię Shin Megami i Dark Spire, za najlepsze ewolucje dungeon crawlera - King’s Field, Arx Fatalis, Dark Souls, Vagrant Story. Mam zatem wysokie wymagania, ale nawet wobec nich Grimrock okazał się tytułem dobrym.
W zasadzie cała rozgrywka to oczywiście do bólu klasyczne snucie się po lochach z drużyną składającą się z czterech śmiałków – rząd tylny i przedni, trzy klasy postaci, czary, ataki, przedmioty. Gracz porusza się po siatce niezaznaczonych kwadratów, walcząc w czasie rzeczywistym (z ładowaniem wytrzymałości), rozwiązując zagadki i dbając o drużynę. Pozytywnym zaskoczeniem, przy niewielkiej liczbie klas postaci, jest możliwość rozwoju – każdy z bohaterów, a już w szczególności mag, może poszerzyć swoje umiejętności na wiele różnych sposobów.
Oczywiście jak każdy dungeon crawler także Grimrock ma nieźle skalujący się poziom trudności – szukasz lżejszej rozgrywki? Odpal easy, poszukaj buildów postaci na forach! Chcesz, żeby było ostro? Polecam hard! Jesteś prawdziwym, masochistycznym psychopatą przechodzącym gry From Software z zamkniętymi oczami, siedząc na rozgrzanym węglu? To sprawdź się na hard jedną postacią (oczywiście sztucznie zabijając drużynę ;) )!
Jednak w normalnych warunkach walki nie należą do trudnych (w końcu każdą grę da się utrudnić na siłę), bo przeciwnicy nie są ani inteligentni, ani specjalnie różnorodni. Do tego prawie w ogóle się nie odradzają, co tylko ułatwia sprawę. Brak walki w turach oraz losowych walk ma swoje plusy, ale troszeczkę psuje koncepcję takiej zabawy.
Zabawny sposób na zbyt ciche pojazdy elektryczne
Na szczęście gra jest pełna sekretów i pomysłowych zagadek, które znacznie bardziej bawiły mnie od walk oraz zarządzania ekwipunkiem. Mimo to miło jest dbać o posiadanie pochodni (do czasu), szukać kluczy, karmić ekipę i poznawać strzępy fabuły. Grimrock to w zależności od umiejętności grającego, potrzeby lizania ścian, włączenia lub wyłączenia sobie automapy oraz wybranego poziomu trudności od 10 do 20 godzin rozgrywki, czyli jak na dungeon crawlera średnio, ale jak na tytuł z cyfrowej dystrybucji to całkiem nieźle. Do tego gra jest szybka, nowoczesna, intuicyjna i czasami nazbyt prowadząca za rączkę.
Wracając jednak do zagadek i sekretów – brawa dla autorów, kilka razy zaskoczyli mnie pozytywnie i już widać, że w kolejnych lochach będzie się działo, ponieważ dzięki systemowi zapadni, teleportów, ukrytych przejść i dźwigni z Grimrocka można by zrobić niezłą grę logiczną, za co należy się ogromny plus. Interfejs jest także nieźle przemyślany i po pewnych modyfikacjach gra z powodzeniem mogłaby trafić na konsole, bo sterowanie okazuje się nad podziw intuicyjne. Zagadki w Grimrocku najczęściej wymagają połączenia szybkiego kojarzenia faktu oraz refleksu, co jest miłą odmianą od wielu „zagadek” w dzisiejszych cRPG-ach.
Przyznam jednak, że najbardziej w Grimrocku urzekła mnie tak naprawdę oprawa – z pozoru prosta technicznie, w istocie doprawdy dopracowana, ładna, minimalistyczna, ale wcale niewyglądająca na niezależną grę. Taka porządna robota z pomysłem i przepięknymi efektami świetlnymi. Świat wygląda inaczej w ciemnościach, inaczej przy pochodni, inaczej, gdy otaczający ogień zaczyna przygasać. Niezwykle klimatyczna sprawa, którą chcę ujrzeć w RPG-ach „AAA” (uwielbiam to określenie).
Co prawda efekt traci co nieco ze względu na zupełnie bezpłciowy design, pełen klisz , ale nigdy nie odpycha, czasami zachwyca i nie rozprasza niepotrzebnymi szczegółami – zauważa się to, co trzeba zauważyć natychmiastowo. Gra jest przyjemna, wygląda dobrze, zagadki wciągają, zabawa angażuje – jest, jak być powinno. Jak za starych, dobrych czasów.
Co jest niefajne
Jak za starych czasów, ale też z własnymi wadami i dziwactwami. Ojejku. Grimrock dla mnie odrobinę się pogubił – to krótki dungeon crawler, który nie ma losowego lochu i ma cztery postaci w drużynie. W oczywisty sposób nie jest tak hardcorowy jak kilku innych przedstawicieli gatunku. Faktem jest, że zabawa będzie przedłużana przez dodatkowe lochy, niemniej na razie jest, jak jest. Walka to także dziwna sprawa, bo jak dla mnie, cztery postaci to za mało na prawdziwie taktyczną rozgrywkę. Z drugiej strony, z tym sterowaniem pociąłbym się przy większej ich liczbie, przez co uważam, że Grimrock ma bardziej zręcznościowe niż taktyczne walki.
Do tego schematyczność wrogów, lochu czy zabawy po prostu w pewnym momencie nudzi. Swoją niechlubną zasługę ma w tym kompletnie sztampowy design, rodem z jakiegoś taniego, stołowego RPG. Nie przeszkadza, ale nie dodaje świeżości i chociaż mam świadomość, że w zamierzeniach miał hołdować takim trendom, to kilka gier gatunku pokazywało, że da się zrobić to lepiej. Dlatego czasami schemat poganiający schemat po prostu mnie nudził – szczególnie przy końcu zabawy.
W końcu ile tak samo zachowujących się wrogów, tak samo wyglądających ścian i tak samo projektowanych pomieszczeń można przejść? W pewnym momencie pryska urok oprawy i zaczyna się odrobinę zbyt monotonne podążanie do celu, a przecież gra nie jest długa! Wydaje mi się, że jednak system z miastem, questami, z budowaniem własnej gildii jest po prostu lepszy. Są zadania w zadaniu. Jest więcej motywacji, więcej do roboty. Chce się zarabiać i wchodzić w interakcje z innymi bohaterami. Pomysł samotnej wyprawy bez miast da się świetnie zrealizować, czego dowodem jest Vagrant Story albo Shadow Tower. W Grimrocku wyszło to tak sobie.
Trzeba także powiedzieć to jasno – ta gra jest znacznie uproszczoną wersją dungeon crawlingu. Ani poziom skomplikowania, ani liczba opcji, ani wyzwanie ze strony wrogów nie są tak wielkie jak w przypadku starych gier gatunku czy licznych konkurentów z konsol przenośnych. Jest to w zasadzie jak na swój gatunek gra mocno casualowa i co prawda mnie to nie bolało, ale hardcore'owców może.
Brakuje też porządnej ścieżki dźwiękowej, która mogłaby budować atmosferę, co doskonale pokazał King’s Field: Ancient City. Brak muzyki także może stać się ciarogenny, ale tutaj ciarek nie miałem. Po prostu w pewnym momencie załączyłem własną ścieżkę dźwiękową. Podobnie nie odpowiada mi brak jako takich walk z bossami, minibossami czy napotykania innych drużyn — jest tylko loch, loch, loch, bez żadnej bazy czy miasta. Jest zabawa w przetrwanie, co w sumie jest nietypowe w tym gatunku, ale niełatwo mi to jednoznacznie zapisać na plus lub minus. Jest po prostu troszeczkę inaczej.
Mam konsolę i nie zawaham się jej użyć!
Dla przeciętnego gracza mającego PC, który ma za sobą Arx Fatalis, trudno o lepszą, klasyczną grę w gatunku na przestrzeni ostatnich lat. Jeżeli jednak ktoś lubi eksperymenty i grzebanie, to znajdzie jeszcze sporo gier oraz modów równie dobrych (choćby japońskie indie czy na wpół hentajowe, bo akurat w dungeon crawlerze portrety postaci są najmniej ważne). Grimrock nie jest pretensjonalną artsy game, czy zrzynką z jakiegoś klasyka budującą swoją popularność na żerowaniu na cudzych pomysłach. Jest porządnym tytułem wysokiej klasy (za tę cenę).
Natomiast na konsolę są po prostu lepsze gry tego typu. Shin Megami Tensei: Strange Journey ma wspaniałą atmosferę pełną inspiracji z religii i mitów całego świata oraz ogromny system. Dark Spire oferuje dziesiątki ciekawych rozwiązań i wyższy poziom trudności. Etrian Odyssey III ma więcej zabawy niż większość tego typu gier. I tak dalej. Lepsze wrogiem dobrego.
Grimrock trafia idealnie w swój target – graczy, którzy pamiętają stare, pecetowe dungeon crawlery, którzy nie grali, nie znają i nie zagrają w wiele kultowych gier. Po prostu trafia do ludzi, którym potrzeba reklamowanego, ładnego dungeon crawlera z nowoczesną oprawą, gładkim gameplayem, a także powrotu do starych gier, z zachodnim wyglądem oraz klasycznymi zasadami. Nie mogę nie polecać Grimrocka fanom gatunku – bo udał się. Powinni natomiast uważać na niego ludzie, którzy napalali się na bardzo trudną oraz bardzo skomplikowaną grę, bo taką Grimrock nie jest.
Zatem czy Grimrock to prawdziwe zmartwychwstanie gatunku? Nie, bo ten nigdy nie umarł. Czy Grimrock to zła gra? Absolutnie nie! Jest lepszy od kilku nowych dungeon crawlerów i obecnie jest na pececie bezkonkurencyjny – bo konkurencja w postaci Issacka, gier hentajowych, hackslashloot czy modów uderza w inne tony, jest kierowana do innych graczy. Prawda jest taka, że na Zachodzie od dawna nie reklamowano, nie stworzono i nie wydano za taką kasę takiej gry na PC.
Grimrock jest ładny, ma potencjał. Gra jest duża, długa, w wielu momentach wciąga, ma sporo zawartości oraz ładną technicznie oprawę. Coś jak gry Spiderweb Software – dla zapaleńców, ale z danym podejściem. Ja bawiłem się dobrze, ale nigdy nie mógłbym potraktować Grimrocka jako główne danie. Jest świetnym przerywnikiem, dobrym dungeon crawlerem, tytułem mniejszego kalibru, który potrafi pokazać pazur. Jest chyba taki, jak miał być, prawda?
Kilka luźnych myśli:
— Sequel oraz potencjalnie nowe lochy mają ogromny potencjał, bo na tym silniku można stworzyć prawdziwe cuda.
— Grimrock przywraca zainteresowanie dungeon crawlerami, dlatego mam nadzieję, że nawet pecetowa brać zainteresuje się tymi wydawanymi na konsole, ponieważ to świetne gry. Zresztą Wizardry uciekł na konsole, gdzie ma się całkiem nieźle.
— Grimrock powinien w moim przekonaniu wyjść na konsole choćby po to, żeby pokazać wschodnim developerom, że swoje dungeon crawlery mogliby opychać na konsolach stacjonarnych po lekkiej zmianie designu na bardziej zachodni. Zyskaliby na tym w zasadzie wszyscy.
Ten artykuł ma 25 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze