Historia sztucznego człowieka cz. I

Historia sztucznego człowieka cz. I

Fot. Flickr/CC
Fot. Flickr/CC
Mateusz Felczak
20.02.2012 15:01, aktualizacja: 10.03.2022 16:19

Dość zadziwiający jest fakt, że za jedno z największych osiągnięć w rozwoju cywilizacyjnym ludzie często uważają stworzenie kopii samych siebie. Rozmaite wizerunki sztucznego człowieka są w popkulturze wszechobecne: od dzieł wybitnych, jak pierwszy "Ghost in the Shell", po dobre (pierwszy "Terminator") i żałosne (o których lepiej zamilczeć). Jakie były ich początki i co współczesne cyborg movies mówią o nas samych – warto przekonać się, śledząc najważniejsze ścieżki rozwoju dzieł ze sztucznym człowiekiem w temacie.

Dość zadziwiający jest fakt, że za jedno z największych osiągnięć w rozwoju cywilizacyjnym ludzie często uważają stworzenie kopii samych siebie. Rozmaite wizerunki sztucznego człowieka są w popkulturze wszechobecne: od dzieł wybitnych, jak pierwszy "Ghost in the Shell", po dobre (pierwszy "Terminator") i żałosne (o których lepiej zamilczeć). Jakie były ich początki i co współczesne cyborg movies mówią o nas samych – warto przekonać się, śledząc najważniejsze ścieżki rozwoju dzieł ze sztucznym człowiekiem w temacie.

Obfitość materiału nie pozwala niestety na całościową analizę zjawiska, można jednak pokusić się o wyróżnienie trzech źródeł refleksji o sztucznym człowieku, z których czerpie współczesna popkultura. Dwa z nich to odległa już historia; ostatnie zaś – cybernetyczne – jako najbardziej chyba wpływowe i paradoksalnie najmniej znane, domaga się osobnego omówienia.

W początkach myślenia o stwarzaniu sztucznego człowieka można bez trudu odnaleźć źródło pierwsze - religię. Zarówno w wielkich systemach monoteistycznych, jak i lokalnych wierzeniach ludów na całej ziemi często pojawia się motyw stworzenia człowieka bezpośrednio przez Boga. W myśleniu o wszelkiej maści cyborgach, golemach i żywych lalkach od zawsze więc obecna była chęć dorównania Stworzycielowi w kreacji inteligentnego i samodzielnego bytu – najlepiej na swoje własne podobieństwo. A że pełen pychy człowiek uważa siebie za twór doskonały, choć tak naprawdę jest gnuśny, małostkowy i złośliwy, scenariusz na modelowy konflikt pomiędzy ludzkością a myślącymi maszynami gotowy. Dobrym przykładem ewolucji toposu sztucznego człowieka od religijnej metafizyki do cybernetycznej technologii jest rozwój kina.

Pierwszym zachowanym do dziś filmem, który opowiadał historię buntu humanoidalnego potwora przeciwko swojemu twórcy była ekranizacja powieści Gustava Meyrika pt. "Der Golem" (1920). Dzieło niemieckiego reżysera Paula Wegenera opowiada o rabbim, który za pomocą kabalistycznej formuły powołał do życia Golema jako protektora żydowskiej gminy. Golem jednak obraca się przeciwko swojemu stwórcy i podpala getto; powstrzymuje go dopiero mała dziewczynka, w finale filmu wyjmując magiczny amulet z ciała stwora.

Co ciekawe, w tym arcydziele niemieckiego ekspresjonizmu pojawiają się dokładnie te same motywy, które przyciągają do kin współczesnych odbiorców popkultury: spektakularna destrukcja miasta, zniszczenia spowodowane przez wyrywającego się spod ludzkiej władzy potwora, obawa przed nieznanym. Znamienna jest nawet zastanawiająca trwałość wątku metafizycznego – pytanie o duszę maszyny pojawia się przecież we współczesnej, nieco bardziej ambitnej odmianie filmów gatunku SF (od rozczulającego "Wall-e" po wspominane już "Ghost in The Shell").

Fot. Flickr/CC
Fot. Flickr/CC

Wreszcie trzecie, choć zdecydowanie nie najmniej ważne, źródło – literatura. Złota era dla tematyki sztucznych ludzi trwała mniej więcej od romantyzmu do zakończenia I wojny światowej. Oprócz najbardziej znanego "Frankensteina" Mary Shelley (1818) w XIX wieku powstał również "Piaskun" E.T.A. Hoffmanna czy esej o teatrze marionetek Heinricha von Kleista. Warto w tym miejscu zauważyć, że popularne dzisiaj myślenie o poruszanych mechanicznie figurach (czyli marionetkach) jako rozrywce dla dzieci jest jak najbardziej odległe od filozofii prekursora nowoczesnego teatru lalek, czyli właśnie Kleista. W swoich tekstach dowodził on naturalnej wyższości marionetki, tworu sztucznego i doskonałego matematycznie, nad ludzkim tancerzem, będącym jedynie niedoskonałym odtwórcą nadanej roli.

Fot. Flickr/CC
Fot. Flickr/CC

O tym, że technika poruszania marionetkami jest sztuką, nie trzeba dzisiaj nikogo przekonywać, w czasach Kleista było to jednak zajęcie niegodne nawet szlachetnego miana godziwego zawodu. Literacka ewolucja tematyki maszyn konstruowanych na ludzkie podobieństwo ma też swój polski akcent. W mało znanym opowiadaniu Franciszka Pika-Mirandoli pt. "Sztuczny żołnierz" (1918) pojawia się pomysł "sterowanych prądem elektrycznym" militarnych robotów, będących wynalazkiem oficera o swojsko brzmiącym imieniu Protazy Kulas.

Nieco odmiennym rodzajem sztucznego człowieka jest maszyna obdarzona inteligencją. Ten najbardziej chyba eksplorowany we współczesnej popkulturze temat zasługuje na dokładniejszą uwagę chociażby ze względu na swoje ciekawe losy – od naiwnego optymizmu cybernetyki do popularności dystopii spod znaku buntu maszyn z "Matriksem" na czele. Cytując więc klasyka – I'll be back.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)