Twórca ASZdziennika dla Gadżetomanii: Liczy się dyskusja, szydera, lajki

Twórca ASZdziennika dla Gadżetomanii: Liczy się dyskusja, szydera, lajki

Twórca ASZdziennika dla Gadżetomanii: Liczy się dyskusja, szydera, lajki
Źródło zdjęć: © ASZdziennik na Facebooku
Marta Wawrzyn
28.02.2014 01:25, aktualizacja: 28.02.2014 09:05

Jak przebić się w polskim Internecie? Ile zarabia się na robieniu satyry? Czy głos internautów liczy się w publicznej debacie? Kogo z polskich prześmiewców internetowych warto śledzić? O tym wszystkim rozmawiamy z Rafałem Madajczakiem, znanym w Sieci jako Ojciec Redaktor, twórca ASZdziennika.

Marta Wawrzyn: Ojcze Redaktorze, co tam w ASZ-u słychać? Jakiś rekord ostatnio pobiłeś?

Rafał Madajczak: Rekord właśnie się robi. ASZdziennik według statystyk wordpressowych ma aktualnie (27 lutego) w tym miesiącu 426 tys. odsłon i 247 tys. użytkowników.

Statystyki są rewelacyjne, w końcu masz tam mniej więcej jeden tekst dziennie. A co z tego wynika? Inwestorzy pchają się drzwiami i oknami? Pieniądze jakieś? Biuro, pierwsi pracownicy?

Zacznijmy od tego, że ja chyba nie jestem blogerem w obecnym rozumieniu tego słowa, czyli moją motywacją nie jest zarabianie i wyjazd do Nowego Jorku, gdzie się tyle dzieje.

A co nią jest?

Żeby nie wyszło za głupio, to powiem może tak: chcę załapywać się na dyskusję na najbardziej palące obecnie tematy, chcę jednocześnie uprawiać "szyderę" i zbierać lajki i retweety. Jako że odpowiada to moim potrzebom psychicznym, pieniądze były zawsze z boku.

Uważasz, że to, co mają do powiedzenia internetowi prześmiewcy, liczy się w dyskusji na najbardziej palące tematy tak samo, jak to, co mówią gadające głowy z TV?

Gadających głów nikt nie cytuje. Mamy dziś skandal z Protasiewiczem. Tylko Michał Kolanko może zacytować jakąś jego wypowiedź z przeszłości. A co mówili ostatnio Czapiński, Szczuka czy jakiś Marcin Meller? Wiemy tylko, że coś może mówili. Tymczasem Internet żyje tym, co się ukazuje w Sieci. Zobacz, jaki jest tłum przy Faktoidzie, Fiołkach i coraz częściej na ASZdzienniku. Te rzeczy się rozchodzą, bo coś ciekawego mówią. Szerowałaś coś ostatnio od gwiazdy starych mediów?

Ja nawet nie znam gwiazd starych mediów! Ale też nie jestem przekonana, że rzeczywistość, w której ja żyję, jest rzeczywistością "zwykłego Polaka".

Nie twierdzę, że kogoś zastępujemy, bo skala działalności jest zupełnie inna, ale w internecie szanse się wyrównują. Daję sobie rękę obciąć, że 90 proc. widzów TVN24 rejestruje tylko fakt, że ktoś komuś - najczęściej Kaczorowi lub Tuskowi - dowalił. Reszta rozpływa się po zmianie kanału.

OK, wiemy już, że szerują Cię częściej niż Szczukę. A poważne propozycje współpracy dostajesz?

Teraz coś się zaczyna ruszać. Statystyki, których – jeśli tylko rosną - nie kryję, zwróciły uwagę. Ale na razie to wszystko jest mocno sondażowe, więc rusza się, ale się nie zmienia.

Pieniądze z tego są? Możesz powiedzieć, jakiego rzędu kwoty zarabia człowiek, który ma serwis z 250 tys. użytkowników miesięcznie?

Normalna wierszówka w "Do Rzeczy" za jeden tekst tygodniowo. Uczciwa na polskim rynku stawka, której nie ujawnię, ale np. trzeciego sezonu "Gry o tron" za to nie kupię. Ale może pierwszy już tak.

Jeśli trzeciego nie kupisz, to pierwszego też nie. A reklamy jakieś masz na ASZ-u? Bo tak patrzę, patrzę i nie bardzo widzę...

Były reklamy gier z CPA, czyli prawie nic. Teraz jest baner zaprzyjaźnionego fanpage'a w barterze, co skłania mnie do zadania publicznie pytania: Mirek, wstawiłeś już ten baner ASZa u siebie?

Gdybym była młodym człowiekiem z fajnym pomysłem i czytała, że Ty z taką oglądalnością po trzech latach pracy jesteś na etapie wymieniania się banerami z Mirkiem, pewnie bym się załamała. Masz jakąś radę dla tych, którzy chcą zrobić w necie coś wartościowego i nie harować przy tym za darmo w nieskończoność?

Problem w tym, że ja nie haruję. A moja rada jest taka: wymyśl coś wartościowego. Na reszcie się nie znam.

Ile w takim razie czasu zajmuje Ci ASZdziennik? Wydaje mi się, że całkiem sporo, bo przecież i Fejsa ogarniasz, i na Twitterze mi ciągle spamujesz, i na dodatek prawie codziennie są dłuższe notki.

Czasowo jest OK. Twittera i Fejsa nie liczę, bo i tak mam to ciągle odpalone jak wszyscy, więc to są chwile. Dłuższe teksty to czasami 20 minut roboty, czasami ponad godzina i więcej, jak trzeba wymyślić coś na siłę, a potem napisać tak, żeby tego nie było widać.

Musisz coś na siłę wymyślać? Wydawało mi się, że w takim kraju jak nasz tematy leżą na ulicy.

Nie wszystko się wbrew pozorom nadaje. Poza tym sam hashtag #ASZdziennik to od kilkunastu do nawet setki (Trynkiewicz!) wpisów dziennie na Twitterze, których przecież nie mogę wykorzystać, bo nie są moje. Są jeszcze inni przedrzeźniacze, więc "na siłę" oznacza wymyślanie czegoś, czego nie było. Poza tym jest jeszcze naturalna skłonność nas wszystkich do sucharów. Stąd to trwa, ale nauczyłem się dawać sobie z tym radę.

Ja tam nie wiem, co jest sucharem, a co nie, ale tak sobie myślę, że jesteś czasem cudownie absurdalny. I nie jestem pewna, czy ludzie Cię rozumieją.

Pierwszą połowę rozumiem, ale wytłumacz ostatnie zdanie.

O, właśnie, to! Polacy łapią taki humor?

Łapią, łapią. Zobacz Sztuczne Fiołki (ponad 70 tys. lajków) czy Faktoid (ponad 60 tys.) - to są świetne wyniki jak na fanpage'a z autorskim treściami. ASZdziennik ma mniej, bo nie przeklina i ma mniej obrazków.

Ale nabierać wciąż się nabierają.

Z lektury komentarzy pod szczególnie popularnymi tekstami może wynikać, że połowa się nabrała, ale to tylko komentarze. Nie wiadomo, ile osób jest nabranych na ASZdzienniku, ale nie ukrywam, że ich obecność trochę karmi mojego wewnętrznego trolla.

Jaki był największy hicior?

Tęcza i Żyła. Ponad 100 tys. odsłon każdy. Inne teksty mi się bardziej podobały, ale to nie ja wybieram. Zdarza się, że piszę coś jako megahiciora, a nic z tego nie wynika

Obraz

A powinieneś wiedzieć, co chwyci, w końcu tyle lat pracy w internetowych tabloidach...

You never know! Taka jest moja odpowiedź.

Kiedyś byłeś dziennikarzem starych mediów ("Rzeczpospolitej" i "Przekroju"), ale to bardzo dawne dzieje. Potem spędziłeś dobrych parę lat w portalu o2, w Pardonie i HotMoney, a teraz znów obserwuję, jak pchasz się z ASZdziennikiem do gazet. Po co?

Wepchałem się do "Wprost" z barterem za nakręcenie fejmu. Przestało to działać, więc rozeszliśmy się. Do "Do Rzeczy" zostałem zaproszony, dostałem wierszówkę, więc powiedziałem "tak", choć fanboyem, co w ogień pójdzie, nie jestem.

Ale w Toku też czasem występujesz, choć Ci przecież nie płacą. I w telewizorze Cię kiedyś widziałam, mówili, że jesteś jakiś dziennikarz obywatelski czy ktoś w tym stylu.

Tego to nawet nie pamiętam. A chodzę wszędzie, z tego samego powodu, co robię ASZdziennik. Dyskusja, szydera, lajki. Choć tych ostatnich stare media nie dają

Uważasz się jeszcze za dziennikarza?

"Dziennikarz" to mówi się na imieninach, gdy ciocie żony pytają się "a gdzie pracujesz?". Na szczęście jak mówię, że w Internecie, temat się urywa.

Czyli co, jesteś media workerem? A może jesteś "internauci wyśmiewają"?

Dobry trolling! Media worker może być. Ale skoro większość jest netowym TVN24, ja pozycjonuję się jako TVN24BiŚ.

Ambitnie!

Za duże słowo. Po prostu mniej portalozy w portalozie.

A na inne fanpage'e zerkasz? Na polskie memy, wideoblogi? Jak oceniasz ich poziom?

Wreszcie pytanie, na które się umówiliśmy! Jaki jest tego poziom? Jeśli patrzeć na to przez pryzmat galerii memów, które największe portale robią po najbardziej klikalnych wydarzeniach, to poziom jest żenujący. Nie chodzi o twórców, bo są perełki, ale o kompletną bezmyślność doboru treści, byleby było chociaż tych 10 memów w galerii, nieważne jaki to syf. Jeśli widzę zajawkę "internauci wyśmiewają" albo coś w tym stylu, wiem, żeby uciekać.

Śledzisz dokonania internetowych celebrytów?

Z fanpage'ów i kanałów oglądam i śledzę to, co wszyscy. Wspomniane Fiołki, Faktoid, Hipsterski Maoizm, Abstrachuje i to, co zaszerują znajomi czy 800 obserwowanych przeze mnie na Twitterze osób. Śledzenie nie oznacza oczywiście zachwytu (Abstrachuje oglądam, żeby prychnąć na końcu z wyższością), ale czasami z zazdrością patrzę na pomysły innych.

Pochwal kogoś! Kogokolwiek.

Mam słabość do dem3000 na YouTube. Czasami robi totalny syf, ale jak mu się uda, jest mistrzem.

39 Stopni - Walentynki

Gdzie w takim razie są mistrzowie nad mistrzami? W amerykańskiej telewizji?

Nie idealizowałbym z tą Ameryką. Na przykład "Saturday Night Live" to dla mnie w większości (są oczywiście momenty) nudziarstwo, Fallona nie trawię za tę jego martwą twarz itd., itp. Najbardziej dla mnie poziom trzyma staruszek The Onion. Ale znów - fanboyem niczego nie jestem. Jeśli chodzi o humor, jestem raczej kimś jak ci goście z klasy, którzy pytani o ulubioną muzykę, odpowiadają "słucham wszystkiego". Ale ten stand-up musicie zobaczyć!

Seriale?

Nudzą się. Najbliżej mi jako widzowi było do "Curb Your Enthusiasm". I nie podzielam Twoich zachwytów nad "Brooklyn 9-9".

Trudno mi uwierzyć, że gdzieś na świecie są ludzie odporni na urok Andy'ego Samberga.

Mój sąsiad ma podobny zgryz. Nie działa to na mnie.

Andy Samberg i jego zgryz
Andy Samberg i jego zgryz

Gdybyś żył w Ameryce i mógł robić cokolwiek, byłbyś takim Andym?

Pracowałbym w Onionie albo dla Jona Stewarta czy innego Colberta. Albo założyłbym bloga, jakby mnie nie zatrudnili.

A gdyby ktoś Ci w Polsce dał górę kasy?

Rozwinąłbym ASZdziennik i uruchomił bloga z podstawioną szafiarką, żeby był jakiś stały dochód.

Życzę Ci w takim razie powodzenia. I idę zajrzeć do mojej szafy.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)