Dear Esther, najpiękniejsza gra o miłości?
PIOTR RUSEWICZ • dawno temuWalentynki. 14 lutego, w święto zakochanych swoją premierę ma Dear Esther, komercyjna wersja słynnego moda do Half-Life 2 i jednej z najczęściej docenianych gier niezależnych. Dear Esther jest inna – to bardziej interaktywna podróż niż gra wideo.
Fabuła Dear Esther opowiada o utraconej miłości i śmierci. Generalnie brzydko byłoby zdradzić zawartość gry, ale gracz wciela się w załamanego kochanka. W człowieka, który stracił część swojej duszy. W podróżnika.
Skąd się wzięli bossowie w grach wideo? [wideo]
Dear Esther polega praktycznie tylko na chodzeniu i poznawaniu elementów historii. Pięknej, ciekawej, inteligentnie napisanej historii, przy której pracowali profesjonaliści. Gra pokazuje także, że dla Source nie ma rzeczy niemożliwych i silnik ten jest wiecznie żywy.
Zobacz również: Studio PlayStation 5 highlight: Adam Zdrójkowski – Fenomen kontrolera DualSense
Produkcja chwyciła mnie, już w momencie kiedy obejrzałem ten trailer:
Chociaż starsza, mniej dopracowana i przede wszystkim brzydsza wersja gry jest dostępna pod tym linkiem za darmo, to nigdy w nią nie grałem. Czekałem na komercyjny produkt. Na te 2–3 godziny interaktywnej opowieści.
Czy to najpiękniejsza gra o miłości? Nie wiem. Ale z pewnością kolejna ważna obok Mother 3 czy To The Moon. Na razie boli jedynie wysoka cena na Steam, ale gracze lubiący eksperymenty lub fani oryginału nie będą raczej zawiedzeni.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze