Darmowy program za 60 zł! Uwaga na kolejnych naciągaczy
MICHAŁ MICHAŁ WILMOWSKI • dawno temuChcesz, żeby Twój komputer szybciej chodził? A kto by nie chciał. Niestety, nie ma na świecie nic za darmo. Można natomiast łatwo natknąć się na coś, co kosztuje znacznie więcej, niż jest oficjalnie podane.
Piotr Miączyński z "Gazety Wyborczej" w swoim blogu pyta, ile kosztuje rozmowa z ładną blondynką o przyspieszeniu komputera. Rozmowa kosztuje oczywiście sporo. Blondynka należy do strony Szybszy PC, którą znalazł w Google'u czytelnik pana Miączyńskiego.
Czytelnik ten wszedł na podaną stronę, a następnie ściągnął i zainstalował jedyny program, który jest tam oferowany. Program wykonał skan i obwieścił, że komputer można przyspieszyć o 39% (mnie pokazał, że o 65%, co zapewne oznacza, że mam niezwykle wolny komputer wymagający natychmiastowej pomocy).
Czy przyspieszyć komputer można za darmo? Na stronie uspokajają, że:
Nie trzeba nic płacić. Program pobierzesz legalnie zupełnie za darmo z naszego serwera. Nie nakładamy żadnych limitów.
Zobacz również: Komputerowe wykopaliska: ZX Spectrum, czyli kultowy 8-bitowy sprzęt od Sinclaira
Dodatek, dzięki któremu Firefox zajmuje mniej pamięci
Faktycznie, pobierzesz go zupełnie za darmo. "Skan" też jest wykonywany za darmo. Ale gdybym chciał mieć komputer szybszy o obiecane 65%, musiałbym wysłać SMS-a aktywacyjnego, który – zgodnie z logiką – powinien kosztować 74 grosze. Tego już nie zrobię, ale czytelnik pana Miączyńskiego tak właśnie postąpił.
Przyjrzyjcie się jednak powyższemu screenowi uważnie. 74 grosze to wcale nie jest cena SMS-a. To cena aktywowania programu. SMS i aktywowanie za 74 grosze to dwa zupełnie różne światy.
74 grosze zapłacimy, kupując ten program przez Paypal. Jeśli decydujemy się wysłać SMS-a, płacimy ponad 30 zł. Co więcej, po wysłaniu jednego SMS-a okazuje się, że to nie koniec. Domagają się kolejnego, znów za 30 zł.
Cena SMS-a podana jest oczywiście w regulaminie drobnym druczkiem. Regulamin znajduje się w stopce strony.
Najmłodsze gwiazdy Doliny Krzemowej [TOP 10]
O co chodzi z blondynką? Już wyjaśniam. Blondynka to pani Blanka z Biura Obsługi Klienta. Każdy, kto kupił program, będzie mógł z nią ponoć porozmawiać (za pomocą formularza kontaktowego). Jak jednak zauważyli czytelnicy pana Miączyńskiego, skontaktowanie się z nią może nie być takie proste, bo pani Blanka "obsługuje" 259 różnych stron.
Naśladowców Pobieraczka nie brakuje w Internecie (sam Pobieraczek zresztą odradza się w kolejnej formie) – i nie jest to żadne odkrycie. Wszyscy to wiedzą, tak jak to, że regulaminy trzeba czytać.
A jednak ludzie wciąż się dają nabierać. Widocznie coś jest w powiedzeniu, że mądry Polak po szkodzie. Własnej oczywiście.
Źródło: Supermarket
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze