ZAiKS zgromadził ponad 1 mld zł. Myślicie, że całą tę kasę dostaną artyści?
Polscy artyści mają zwyczaj narzekać, że piraci odbierają im chleb. Ale to tylko jedna strona problemu.
28.04.2014 | aktual.: 10.03.2022 11:21
Dziennik Internautów pisze o kampanii Kupujekopiuje.pl, która próbuje odpowiedzieć na pytanie, ile pieniędzy gromadzi ZAiKS i podobne organizacje i jaka część rzeczywiście trafia do artystów.
Ile pieniędzy trafia do ZAiKS-u?
Związek Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego w ramach kampanii Kupujekopiuje.pl policzył, ile gromadzą na swoich kontach organizacje zbiorowego zarządzania, takie jak ZAiKS. Najwięcej kasy ma oczywiście sam ZAiKS – 1,1 mld zł. Inne organizacje tego typu, które ujawniają publicznie dane finansowe, mają na kontach po kilkadziesiąt milionów. Wszystkie organizacje zbiorowego zarządzania w tej chwili dysponują kwotą 1,22 mld zł.
A przynajmniej o takiej kwocie wiadomo, sprawozdania finansowe nie zawsze są jasne i nie zawsze dają odpowiedzi na wszystkie pytania. A jeszcze trudniej sprawdzić, co się z tymi pieniędzmi dzieje. Ustalono na przykład, że 478 mln zł ze wspomnianego wyżej 1,22 mld zł to pieniądze Ministerstwa Kultury, które zostaną wydane na uczelnie artystyczne. Kupujekopiuje.pl nie pisze, ile dokładnie dostaną twórcy, bo po prostu nie zawsze da się dotrzeć do takich informacji.
Koszty administracyjne pożerają więcej niż artyści
Możemy więc tylko się domyślać, jak wygląda podział pieniędzy, które wyciągane są od nas za pomocą rozmaitych opłat. Możemy też przyjrzeć się jednej organizacji, która sporo na ten temat ujawniła. Kopipol to organizacja, która zarządza pieniędzmi pobranymi od producentów i importerów urządzeń reprograficznych (np. kserokopiarek).
Na jej kontach znajduje się obecnie 27,08 mln zł. Jak wydaje zgromadzone pieniądze? W 2012 roku twórcy dostali od Kopipolu 230 tys. zł, a koszty administracyjne wyniosły... 1,59 mln zł. Różnica jest po prostu kolosalna. Artyści powinni bić na alarm, ale wiadomo: łatwiej uderzyć w piratów.
Chwilowo nic nie słychać o pomyśle podwyższenia opłaty reprograficznej i objęcia nią kolejnych urządzeń, jak smartfony, telewizory czy aparaty fotograficzne, ale zapewne temat jeszcze powróci. O tym, dlaczego to fatalny plan, pisaliśmy już wiele razy. Polacy bogatym narodem nie są, sprzęt elektroniczny jest u nas często droższy niż na Zachodzie, a zarobki kilkakrotnie niższe. Wzrost wspomnianej opłaty sprawi, że laptopy będą droższe o 50-100 zł, podrożeją też smartfony i inne urządzenia.
Zamiast ciąć "koszty administracyjne", organizacje zbiorowego zarządzania chcą sięgnąć po raz kolejny do naszej kieszeni. Problem w tym, że artyści wiele na tym nie zyskają. Zyskają ci, którzy niczego nie tworzą i których utrzymujemy, bo od lat taki mamy system. O koniecznych zmianach w tym systemie się nie mówi. Mówi się tylko o stratach powodowanych przez piractwo.