Unitra wraca. Tani sentyment znowu wygrywa
„Nie, nie, nie – te czasy już nie powtórzą się” - śpiewał kiedyś Kazik Staszewski, raczej z nadzieją, a nie nostalgią. Niestety, wygląda na to, że nie do końca miał rację.
25.05.2014 | aktual.: 26.05.2014 16:30
KULT - Parada wspomnień [OFFICIAL VIDEO]
No dobra, to przekłamanie. Wraca tylko marka i logo. Unitry, tej prawdziwej, czyli Zjednoczenego Przemysłu Elektronicznego i Teletechnicznego, już od dawna nie ma. Została jednak nazwa i to ją odrestaurowano.
Przyklejając do urządzeń „Made in China”.
I to pierwsza rzecz, która mnie w tym powrocie zbulwersowała. Już nie chodzi nawet o to, że słuchawki - uchwyty do telewizorów i wzmacniacze produkowane są w Polsce – powstają w Chinach, a nie w Polsce. Z jakiegoś powodu to niemożliwe, wszyscy tak robią, produkcja w Chinach to norma, nie ma sensu się oburzać. Zgadzam się z tym.
Oburza mnie jednak to, że ktoś Unitrę, czyli symbol pewnej jakości, umieszcza na produktach, o których nic nie wiemy. Mogą być dobre, ale mogą być też złe – to się okaże.
Tymczasem ktoś, kto zobaczy urządzenie na sklepowej półce, pomyśli tak: „wow, gramofon działa do dziś, Unitra to pewna jakość, biorę!”. Nie będzie się zastanawiał, czy to to samo (pewnie tak, skoro na pudełku „Born in Poland”), po prostu skojarzy fakty.
Jego błąd, że nie doczytał, nie dowiedział się? Po trosze też. Ale to też wina tych, którzy znany symbol wykorzystują do promowania anonimowych przedmiotów. A to pachnie bardzo brzydko. Łatwa promocja bazująca na tanim sentymencie.
No właśnie – na sentymencie
Nie mam prawa pamiętać PRL-u i bardzo się z tego cieszę. Komunę znam jedynie z opowiadań rodziców. Jednak nie były to sympatyczne historie o tym, że w kolejkach było bardzo wesoło, a smak pomarańczy taki dobry.
W pamięci bardziej utkwiły mi opowiadania o czołgach na ulicy, wszechobecnej cenzurze i beznadziejności, które kończyły się podsumowaniem: „nienawidzę tamtych czasów”.
Sugerując się tym i książkami historycznymi, trochę nie rozumiem, czemu Polacy tak bardzo fascynują się PRL-em. Wiem, to była ich młodość. Innej nie było, więc muszą wspominać taką. I troszkę ją podkręcają, koloryzują.
Ale czemu wciągacie w to nas, ludzi młodych? Czemu raz za razem sprzedajcie peerelowskie marki pod płaszczykiem dobrej jakości, mimo że nowe sprzęty nie mają z nimi niczego wspólnego? Czemu wmawiacie nam, że Unitra to peerelowska jakość, a nie upadlanie ludzi, którzy musieli po te głośniki stać w kolejkach? Dlaczego się o tym zapomina?!
Zakłamana historia
Czytam, że nowa Unitra nazwała wzmacniacz „Unitra Edward” i według autora to humorystyczne nawiązanie do Edwarda Gierka. No faktycznie boki zrywać – w ten sposób wspominajmy człowieka, który zadłużył nas tak, że spłaciliśmy się dopiero po 32 latach!
W ten sposób umacnia się pogląd, że PRL w sumie to był fajny. Owszem, strajki, Solidarność, zabójstwa ludzi, ale mieliśmy Unitrę, pomarańcze na święta i byliśmy młodzi.
Naprawdę, czuję jakiś wstręt przed takimi reaktywacjami i wspominkami, bo one przekłamują historię, pokazują nam tamte czasy z innej, nieprawdziwej perspektywy. I boję się, że za jakiś czas sentyment do lat młodzieńczych niektórym przysłoni polityczny realizm. I ucieszą się, gdy zobaczą gramofon o nazwie „Wojtek”.
Potrzebujemy grubej kreski. Polskie marki? Tak, ale nowe. Przestańmy żyć złą, niepotrzebną nam historią. PRL-u szukajcie w muzeach, a nie na sklepowych półkach!