10 dziwacznych naukowych eksperymentów
Granica między geniuszem a szaleństwem jest bardzo cienka, czego najlepszym przykładem są naukowcy i ich eksperymenty. Niektóre swym dziwactwem wprowadzają w osłupienie, a ich rezultaty trudno zapomnieć… Naprawdę trudno.
02.10.2011 23:00
Wskrzeszenie
Podczas przeprowadzania badań na uczelni w Berkeley Robert E. Cornish doszedł do wniosku, że jeśli śmierć nastąpiła nie wcześniej niż 10 minut temu, a narządy nie są uszkodzone, to jest w stanie… przywrócić życie. Eksperymentował na psach, dusząc je i pozostawiając na 10 minut martwe, po czym aplikując im mieszaninę adrenaliny i środków przeciwzakrzepowych. Początkowo działał na uczelni, dopóki o jego zabawie w Boga nie dowiedziały się jej władze i nie odesłały go na przymusowy urlop… Dalsze doświadczenia zmuszony był kontynuować w domu.
Podobno szło mu nieźle – po dwóch nieudanych próbach przyszły dwie udane – psy udało się wskrzesić (choć były one ślepe i miały uszkodzenia mózgu) i „doktor Frankenstein” miał dużą ochotę sprawdzić skuteczność odkrytej przez siebie metody na ludzkim organizmie. Znalazł nawet chętnego - więźnia w celi śmierci - ale sąd zabronił mu wykonania ostatecznego testu, twierdząc, że w przypadku powodzenia akcji status więźnia byłby niejasny… Kto wie, może w ten sposób przekreślono jedno z największych odkryć ludzkości?
Nauka przez sen
Wielu z nas słyszało na pewno o micie nauki przez sen z książką pod poduszką, a część na pewno próbowała tej metody – z marnym skutkiem (sam niemiło wspominam pewną kartkówkę z biologii). Profesor Lawrence LeShan postanowił dowieść, że nauka przez sen jest możliwa. Nie sięgnął po książkę, tylko po fonograf. Do eksperymentu wykorzystał grupę nałogowych obgryzaczy paznokci.
Nagrał na walec fonografu zdanie „Moje paznokcie mają okropnie gorzki smak” i puszczał je śpiącym 300 razy w ciągu nocy. Choć maszyna nie wytrzymała i naukowiec sam musiał zastąpić ją pod koniec testów, to efekty były zadowalające – po kilku tygodniach 40% badanych przestało obgryzać paznokcie. Jednak można się uczyć przez sen! Ale na pewno nie biologii… Ja przynajmniej nie polecam.
Wymiototerapia
Doktor Stubbins Ffirth zauważył, że żółta febra atakuje tylko w letnich miesiącach, a zimą pozostaje nieaktywna. Na tej podstawie twierdził, wbrew obiegowej opinii, że nie jest to choroba zakaźna i zapragnął to udowodnić na własnej skórze. W nacięcia na swoim ciele wprowadził wymiociny chorych na żółtą febrę pacjentów. Nie zaraził się. Nie wystarczyło mu to jednak – pogłębił nacięcia i powtórzył czynność. Znów nic. Zaaplikował więc wymiociny do oczu, a w jednym z pomieszczeń zrobił swego rodzaju saunę z wymiocin, lecz takie działania zaowocowały jedynie bólem głowy, nudnościami i potliwością – objawów charakterystycznych dla choroby wciąż nie doświadczył.
Niestrudzony, sporządził pigułki z wiadomej wydzieliny, które później zażywał, jednak pozostał zdrowy.
Dziś wiemy, że żółtą febrą można się zarazić od ugryzienia komara, który ukąsił wcześniej osobę zainfekowaną… Pan doktor miał tyle samo determinacji, ile szczęścia.
Słoń na kwasie
Naukowcy Louis Jolyon West Chester, M. Pierce i Warren Thomas postanowili sprawdzić, jak zareaguje słoń po podaniu mu LSD… Trudno powiedzieć, w jakim stanie byli pomysłodawcy eksperymentu, wpadając na swój genialny plan, niemniej jednak zrealizowali go. Zaaplikowali zwierzęciu 297 miligramów narkotyku, czyli jakieś 3000 razy więcej, niż byłby w stanie wytrzymać człowiek, i rozpoczęli nagrywanie na taśmę wideo doświadczenia, które miało na celu dowiedzenie wpływu substancji na wzrost agresji.
Rezultat był inny od oczekiwanego - zwierzę zachowywało się, jakby zostało postrzelone z broni palnej – zataczało się i wydawało pełne cierpienia ryki.Naukowcy próbowali odwrócić działanie narkotyku, podając antydepresanty, ale się nie udało i zwierzę zdechło. Kiedy sprawa wyszła na jaw, fala krytyki spłynęła na morderców słonia, bo przecież przebieg doświadczenia nijak miał się do założeń. Naukowcy pokrętnie tłumaczyli się, że pewne wnioski udało się jednak wyciągnąć: słonie źle znoszą LSD, a kwas może być dla nich śmiertelny…
Kurza twarz!
Carney Landis chciał zbadać, czy różni ludzie okazują te same emocje za pomocą mimiki twarzy w identyczny czy może odmienny sposób. Aby to sprawdzić, zebrał ochotników, narysował na ich twarzach linie wyznaczające mięśnie i obserwował ich reakcje na bodźce. „Torturował” ich w rozmaity sposób: puszczał muzykę jazzową, kazał wąchać amoniak, oglądać pornograficzne zdjęcia czy wkładał ich ręce do wiadra pełnego żab…
Kulminacyjny punkt eksperymentu następował, gdy przynosił im żywą mysz, każąc uciąć jej głowę. Badani dziwili się, pytali go, czy jest pewien, że mają to zrobić, mężczyźni klęli, kobiety łkały… 2/3 z nich wykonało jednak zadanie. Landisowi nie udało się znaleźć wspólnego wyrazu twarzy dla poszczególnych emocji. Naukowiec był jednak zszokowany tym, że ludzie mogą być aż tak podatni na wpływy i to było najważniejszym wnioskiem z badania.
Napalony indyk
Naukowcy Martin Schein i Edgar Hale badali zachowania seksualne indyków. Postanowili dowiedzieć się, co sprawia, że samice są atrakcyjne w oczach samców. Ustawili w pokoju wierny model indyczki i obserwowali zachowanie samca. Zaintrygowało ich to, że nie odróżniał sztucznej partnerki od żywej i niemal natychmiast rozpoczął akt kopulacji. Chcąc dociec, dlaczego tak się dzieje, rozebrali model część po części. Zdjęcie ogona, nóg i skrzydeł nie zniechęciło jurnego ptaka.
Dalszy rozkład atrapy na części pierwsze także nie powstrzymał jego chuci. Kiedy z indyczki została sama głowa na kiju, naukowcy doszli do wniosku, że to ona jest największym bodźcem dla samca. Upewnili się w tym jeszcze, przeprowadzając dalsze doświadczenia i tak wiemy, że najbardziej podnieca samca świeża głowa samicy, dalej jest suszona głowa samca (indyczy biseksualizm?), dwuletnia głowa samicy i… sztuczna głowa z drewna balsa. Przydatne wnioski, prawda?
Co dwie głowy, to nie jedna
Chirurg Władimir Demikow zaszokował świat w pogoni za mitologicznym Cerberem – stworzył dwugłowego psa. W tym celu sobie tylko wiadomymi środkami szarlatan połączył szczeniaka owczarka niemieckiego z dorosłym osobnikiem tej rasy. Okazało się, że oba psy reagowały podobnie: głowy w tym samym czasie ziewały i dyszały.
Jedyną różnicą w zachowaniu były sposoby wzajemnego zwalczania się wynikające z budowy (patrz zdjęcia): starszy pies chciał strząsnąć z siebie szczeniaka, młodszy – odgryźć syjamskiemu bratu ucho. Rosjanin kontynuował te eksperymenty w nadziei, że pomogą rozwinąć kardiotransplantologię.
Oczy szeroko zamknięte
Czy można zasnąć z otwartymi oczami w skrajnie niesprzyjających warunkach? By się tego dowiedzieć, naukowiec Ian Oswald pozyskał trzech ochotników, przykleił ich powieki taśmą, aby się nie zamykały, po czym obserwował ich reakcje na bodźce. Umieścił przed ich oczami migające światła, do stóp podłączył elektrody, a w pomieszczeniu włączył głośną muzykę. Mimo gwaru i niewygód wszyscy zasnęli na niemal 12 minut. Z otwartymi oczami.
Czy to pies, czy to bies?
Kolejny rosyjski naukowiec i kolejny pies. W zasadzie radziecki… Jest taka seria dowcipów o radzieckich naukowcach z instytutu im. Łomonosowa w Moskwie… Nie ma co się dziwić, ich eksperymenty robią wrażenie, nawet dziś, po wielu latach. Lekarz Siergiej Brukhonenko opracował prymitywne płucoserce, które nazwał "autojector" i za pomocą tego urządzenia udało mu się utrzymać przy życiu odciętą głowę psa.
Zaprezentował to przed międzynarodową publicznością naukowców z III Kongresu Fizjologów ZSRR. Ciekawe były metody, jakimi dowodził, że głowa leżąca na stole jest naprawdę żywa. Gdy Brukhonenko uderzył młotkiem w stół, „pies” wzdrygnął się, gdy świecił światłem w oczy – te mrugały, a gdy dał głowie kawałek sera, ten natychmiast pojawił się na końcu rury-przełyku.
Tarzan na odwrót
Pamiętacie historię Tarzana – dziecka wychowanego przez zwierzęta? Historia zna takie przypadki – zazwyczaj tacy ludzie przejawiali więcej zachowań zwierzęcych niż charakterystycznych dla własnego gatunku… Psycholog Winthrop Kellogg zastanawiał się, co by się stało, gdyby odwrócić sytuację – jak zachowałoby się zwierzę wychowane jak człowiek? Aby to sprawdzić, Kellogg przyniósł siedmiomiesięczną samicę szympansa o imieniu Gua do swojego domu.
On i jego żona traktowali ją tak samo jak swojego dziesięciomiesięcznego synka Donalda. Dziecko i małpka wychowywały się razem, a naukowiec obserwował różnice w ich rozwoju… Badania zakończyły się, gdy stwierdził, że jego synek naśladuje okrzyki małpy, próbując w ten sposób prosić o jedzenie…
Te i więcej opowieści w książce Aleksa Boese “Elephants on Acid And Other Bizarre Experiments”.
Źródło: Weird Worm