Biegaj, skacz i nie daj się zabić! Najlepsze platformówki XX wieku

Biegaj, skacz i nie daj się zabić! Najlepsze platformówki XX wieku

Prehistorik 2 - level bonusowy
Prehistorik 2 - level bonusowy
Łukasz Michalik
10.11.2013 09:00, aktualizacja: 13.01.2022 10:15

Hordy wrogów, zapadnie z kolcami i inne przeszkadzajki, a do tego niezmordowane podążanie do prawej krawędzi ekranu. Ten schemat, powielany w niezliczonych, klasycznych tytułach to znak rozpoznawczy większości gier platformowych 2D. Jak połączyć prostotę z ekstremalnie wysokim poziomem grywalności? Oto tytuły, którym się to udało i stały się filarami gatunku.

Hordy wrogów, zapadnie z kolcami i inne przeszkadzajki, a do tego niezmordowane podążanie do prawej krawędzi ekranu. Ten schemat, powielany w niezliczonych, klasycznych tytułach to znak rozpoznawczy większości gier platformowych 2D. Jak połączyć prostotę z ekstremalnie wysokim poziomem grywalności? Oto tytuły, którym się to udało i stały się filarami gatunku.

Donkey Kong (1981 r.)

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=ojwE770MLdU[/youtube]

Donkey Kong, Mario Bros i Montezuma’s Revenge

Castlevania to japońskie podejście do europejskiej legendy o Drakuli. Jako potomek rodu Belmont, uzbrojeni w niezawodny bicz, stajemy w transylwańskim zamku do walki z Księciem Ciemności i jego piekielnymi oddziałami.

Pierwsza Castlevania, wydana początkowo na platformę NES, stała się początkiem bardzo długiej, liczącej kilkadziesiąt tytułów serii gier, wprowadzając przy okazji kilka znanych i wykorzystywanych w innych produkcjach motywów muzycznych.

Megaman (1987 r.)

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=_PfK3BjxS0Y[/youtube]

Megaman to kolejna postać, stworzona w Kraju Kwitnącej Wiśni. Tym razem jest to niebieski android o imieniu Rock, który za pomocą umieszczonego w ramieniu działa rozprawia się z hordami wrogów.

Tym, co wyróżniało pierwszą z długiej serii gier z tą postacią, był zastosowany w niej pasek energii oraz możliwość stosowania – po pokonaniu kolejnych bossów – coraz lepszej broni. Seria gier, choć mniej znana od takich przebojów jak choćby Mario Bros, ciągle ma się dobrze, o czym świadczą dziesiątki tytułów, ciągle wydawanych na wszelkie możliwe platformy.

Prince of Persia i Rick Dangerous

Jak zdobyć władzę nad Persją? Nie jest to proste zadanie, zwłaszcza gdy jesteśmy bezbronnym księciem w środku wielkiego, pełnego pułapek i przeciwników labiryntu. Nie dość, że na początku musimy zdobyć broń, to na uwolnienie ukochanej i pokonanie złego wezyra mamy tylko godzinę.

Ta wydana w 1989 roku, napisana przez Jordana Mechnera gra ustanowiła nowy standard nie tylko niesamowitą grywalnością i poziomem wyzwań, stawianych przed graczem, ale również kapitalną animacją postaci ze świetnie odwzorowanymi ruchami człowieka.

Rick Dangerous (1989 r.)

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=H7RW9ODTQ9k[/youtube]

Klasyka gatunku, czerpiąca pełnymi garściami z przygód Indiany Jonesa, pozwala nam pokierować poczynaniami brytyjskiego agenta, który podczas poszukiwań zaginionego plemienia przeżywa katastrofę lotniczą w amazońskiej dżungli.

Gorąco jest już od pierwszych chwil – gra zaczyna się od ucieczki przed toczącym się głazem, a w kolejnych etapach odwiedzimy m.in. piramidę i zamek pełen nazistów. Na szczęście nie będziemy bezbronni – jak przystało na niebezpiecznego agenta, Rick Dangerous może nie tylko korzystać z broni palnej, ale radzi sobie z przeciwnościami losu za pomocą lasek dynamitu.

Prehistorik i Duke Nukem

Życie jaskiniowca było może niebezpieczne, ale zarazem bardzo proste. Aby wyżywić siebie i rodzinę trzeba po prostu wziąć maczugę, wyjść z jaskini i idąc, a niekiedy lecąc w prawo ukatrupić tyle dinozaurów, ile tylko się da. A przy okazji rozprawić się z kończącymi planszę bossami.

Gra wyróżniała się świetną grafiką, a jej wydana dwa lata później druga część wprowadziła ciekawy system kodów, pozwalających na rozpoczęcie rozgrywki od poziomu, do którego udało się nam poprzednio dotrzeć – kody generowane były dla każdej kopii gry na podstawie konfiguracji sprzętowej komputera.

Duke Nukem (1991 r.)

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=c4a3_wazRPA[/youtube]

Książę miał początkowo tylko dwa wymiary i był kwintesencją bohatera filmów akcji z lat 80. Szybko popadł w konflikt z prawem – Apogee Software nazwało go imieniem postaci z serialu „Kapitan Planeta i Planetarianie”, co wymusiło – na szczęście na krótko – zmianę tytułu gry na Duke Nukum.

Sonic the Hedgehog i Another World

Sega pozazdrościła Nintendo świetnego ambasadora marki, jakim okazał się Mario i postanowiła stworzyć własną, kultową postać. Trudna rola została powierzona niebieskiemu jeżowi o humanoidalnym kształcie, który nie tylko biega szybciej niż dźwięk ale – jak przystało na jeża – radzi sobie z problemami zwijając się w kolczastą kulkę.

A do tego, od drugiej części swoich przygód, potrafi wykonać Spin Dash i kręcąc się w miejscu wystrzelić z wielką prędkością.

Another World (1991 r.)

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=Zgkf6wooDmw[/youtube]

Dzieło francuskiej firmy Delphine Software pozwala graczowi wcielić się w młodego fizyka, Lestera Chaykina. Laboratorium podczas jednego z eksperymentów zostaje trafione piorunem i naukowiec przenosi się do innej rzeczywistości.

Tym, co wyróznia grę jest nie tylko zastosowana w niej grafika wektorowa, ale również precyzyjnie prowadzona fabuła gry, niezwykle zróżnicowany świat daleki od typowych w innych tytułach, niemal identycznych ekranów i poziom trudności stawianych przed graczem wyzwań.

Flashback i Electro Body

Kolejna gra Delphine Software, znana również jako Flashback: The Quest for Identity pod wieloma względami nawiązuje do Another World. Tu również kierujemy młodym naukowcem, Conradem B. Hartem, który w 2142 roku odkrywa, że ludzkość jest zagrożona przez pozaziemską cywilizację Morphów i wyrusza na ratunek światu.

Pod względem mechaniki rozgrywki Flashback jest zbliżony do Another Worlda – gracz musi nie tylko wspinać się i mierzyć z różnymi przeszkodami i przeciwnikami, ale spotyka na swojej drodze różne postaci. Warta podkreślenia jest świetna animacja ruchów głównego bohatera i ciekawa możliwość odwracania uwagi naszych przeciwników.

Electro Body / Electro Man (1992 r.)

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=dlXXirblIHA[/youtube]

Ta klasyczna aż do bólu i wydana przez Epic Megagames platformówka nie wyróżnia się na pozór niczym niezwykłym, jednak doskonała grywalność sprawiła, że na początku lat 90. odniosła spory sukces.

Tym, co nadaje jej – przynajmniej w Polsce – status kultowej jest jednak fakt, że Electro Body, znana również jako Electro Man to dzieło polskich deweloperów – Macieja Miąsika i Janusza Pelca. Tak o tworzeniu tej gry pisze na swojej stronie Maciej Miąsik:

Gra powstała w ciągu 9 miesięcy, z inicjatywy jej producenta i wydawcy – Marka Kubowicza, który zdecydował się w 1991 roku na bardzo odważny krok, czyli stworzenie od podstaw firmy zajmującej się tworzeniem i wydawaniem oprogramowani pudełkowego na PC, w czasach, w których nie istniało pojęcie praw autorskich w odniesieniu do programu komputerowego, a piractwo formalnie uprawiało się jedynie na odległych akwenach. (…)

Chcieliśmy, aby gra oferowała nabywcom specjalne zalety, których nie miała przecież wersja piracka (nawet wtedy nie nielegalna), więc w pudełku ukazała się kaset magnetofonowa ze ścieżką dźwiękową gry. Czyli od razu była to wersja kolekcjonerska.

Były też specjalne wydania z dołączonym przetwornikiem DAC, popularnie zwanym Covoxem, który podłączało się do portu LPT, a niego płynęła znakomita jak na owe czasy 8-bitowa cyfrowa muza i efekty dźwiękowe.

Zool i SuperfrogZool (1992 r.)

O tym, jak słodka moze być gra platformowa można przekonać się, grając w Zoola. Dlaczego? Ta ciesząca się sporą popularnością gra była bowiem reklamą Chupa Chups, a świat, w którym przyszło nam sterować mrówką ninja z innego wymiaru (serio, to nie ja wymyśliłem) pełen jest chipsów, lizaków i innych łakoci.

Nie zmienia to faktu, że mimo cukierkowej otoczki Zool, jak i jego druga część, były solidnymi grami, wyróżniającymi się nie tylko nietypową oprawą, ale również ekstremalną dynamiką rozgrywki.

Superfrog (1993 r.)

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=YiFBio4K4Tw[/youtube]

Typowa aż do bólu platformówka jest wspomnieniem czasów największej świetności (na polskim rynku) Amigi. Niesamowita, bajkowa grafika, zróżnicowane etapy i rewelacyjna grywalność sprawiają, że można ją uznać za jednego ze sztandarowych przedstawicieli gatunku na tej platformie.

W grze przejmujemy kontrolę nad księciem, który – jak to w bajkach bywa – został zamieniony w żabę. Na szczęście, po wypiciu pewnej lemoniady, zwykły płaz zmienia się w Super Żabę i wraz ze swoją czerwoną pelerynką rzuca wyzwanie przeciwnościom, by uratować siebie i swoją ukochaną.

Lost Vikings I Fury of the Furries

Ten tytuł to świetny przykład kreatywnego podejścia do gatunku. Na pozór wszystko jest jak w typowej platformówce – przeciwnicy chcą nas zabić, przeszkody tylko czekają na chwilę nieuwagi i nieostrożny krok, a osiągnięcie celu wędrówki wymaga małpiej zręczności i palców sprawnych jak u zawodowego pianisty.

To jednak nie wszystko. Lost Vikings to ciekawe połączenie platformówki z tytułem dla wielbicieli zagadek. Gra dając do dyspozycji trzy postaci z różnymi umiejętnościami staje się świetną łamigłówką, która oprócz refleksu wymaga czasem chwili zastanowienia.

Fury of the Furries (1993 r.)

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=OM5ZbpRbbsg[/youtube]

Fury of the Furries to kolejna platformówka, przy której trzeba ruszyć głową. Podczas gry kierujemy futrzaną kulką, która ma możliwość przemiany w cztery różne formy, różniące się umiejętnościami – strzelaniem, zjadaniem fragmentów planszy, wyrzucaniem liny z zaczepem czy pływaniem.

Wśród platformówek nie może zabraknąć również tych, które nawiązywały do kolejnych, wysokobudżetowych kreskówek Disneya. Reprezentowana m.in. przez Aladdyna długa seria gier wyróżniała się doskonałą, bajkową grafiką, świetną animacją i rozbudowanymi planszami.

Jazz Jackrabbit (1994 r.)

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=lTRS7ppxCSY[/youtube]

Disney’s Aladdin i Jazz Jackrabbit

Jazz Jackrabit to wojowniczy królik, który wyposażony w charakterystyczną, czerwoną przepaskę rusza na ratunek księżniczce, porwanej przez złego żółwia. W grze możemy stosować zróżnicowane narzędzia eksterminacji – do dyspozycji poza podstawową bronią jest w sumie 8 narzędzi mordu (miotacz ognia!), które mają tę przykrą przypadłość, że niestety korzystają z wyczerpującej się amunicji.

W tej niezwykle dynamicznej grze widać wyraźną inspirację Zoolem i choć pierwotnie Jazz został wymyślony jako pastisz postaci Jeża Sonica, to gra odniosła spory sukces, zdobywając m.in. tytuł gry Roku PC Formatu.

Earthworm Jim i Rayman

Coraz większe możliwości sprzętu znalazły odzwierciedlenie również w przypadku platformówek, czego świetnym przykładem jest Earthworm Jim. Gra cieszyła oczy szczegółową, dopracowaną grafiką i wielopoziomowymi tłami, a gracz przejmował w niej kontrolę nad dżdżownicopodobnym bohaterem w stroju astronauty.

Twórca tej postaci, Douglas TenNapel, zasługuje na wielkie brawa – czy ktoś inny mógłby wpaść na pomysł, by bohater wykańczał przeciwników nie tylko bronią palna, ale również biczem, zrobionym z własnej głowy?

Rayman (1995 r.)

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=o7qvUv7VXrw[/youtube]

Zapoczątkowana przez Ubisoft seria platformówek przenosi gracza do świata o nazwie Rozdroże Marzeń (Kraina Snów), w którym po zuchwałej kradzieży i porwaniu mieszkańców zapanował chaos.

Kierowany przez gracza bohater postanawia zaradzić temu problemowi i wyrusza na poszukiwania sprawcy całego zamieszania – Mr Darka, do którego brnie wytrwale przez sześć bajecznie kolorowych i świetnie narysowanych światów. Gra okazała się dużym sukcesem, a kolejne części wciąż trafiają na rynek. Premiera najnowszej, Rayman Legend, zaplanowana została na 29 sierpnia 2013.

Gry platformowe lata swojej świetności mają wprawdzie za sobą, ale wcale nie odeszły w zapomnienie. Gatunek wciąż istnieje i ma się dobrze, a tytuły takie jak Braid, Little Big Planet, Trine czy Limbo pokazują, że platformówki cieszą się uznaniem kolejnych pokoleń graczy.

Trine Gameplay

I choć obrosły w piórka, ciesząc oczy świetną grafiką, czego przykładem może być choćby pokazana powyżej dla kontrastu ze starymi tytułami Trine, to rządzące nimi zasady nie zmieniły się od ponad 30 lat. Prawa krawędź ekranu wciąż kusi, by sprawdzić, co się za nią kryje.

A może macie ulubiony, XX-wieczny tytuł, którego tutaj zabrakło?

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)