Śmierć bohatera, czyli ubijanie protagonistów w literaturze [spoilery!]
Gdy bohater umiera, to autor się cieszy. Emocje zapadają głęboko w duszy odbiorcy i tytuł dzieła na zawsze zostaje w pamięci. Nie jest to zabieg nowy, ale George R. R. Martin doprowadził go do perfekcji. Kto jeszcze przejawia autorski sadyzm i gra na nerwach swych fanów?
11.07.2013 | aktual.: 13.01.2022 11:09
Gdy bohater umiera, to autor się cieszy. Emocje zapadają głęboko w duszy odbiorcy i tytuł dzieła na zawsze zostaje w pamięci. Nie jest to zabieg nowy, ale George R. R. Martin doprowadził go do perfekcji. Kto jeszcze przejawia autorski sadyzm i gra na nerwach swych fanów?
George R. R. Martin
Nie będę psuł zabawy nikomu i w tym miejscu będzie bez spoilera (znaczącego) z "Gry o tron". Chciałbym jedynie zwrócić uwagę na pewną prawidłowość, która może rzucić nieco światła na okrutne zabiegi autora. Z tej straszliwej rzezi wyłaniają się dwie rzeczy; pewien schemat i taryfa ulgowa dla postaci słynnego cyklu. Otóż giną przede wszystkim postacie skrajne, czyli bohaterowie na wskroś źli, lub na wskroś dobrzy. Osoby moralnie chwiejne i poszukujące zostają przy życiu i dla nich ścieżka fabularna wydaje się być bardzo długa. Oczywiście są drobne wyjątki od tej reguły, ale tego typu postacie mają zazwyczaj ważną misję do spełnienia i ich los wciąż jest niepewny.
Druga sprawa to odwołalność śmierci. Jak już pewnie część z was wie, wskrzeszenia stają się powoli stałym elementem fabuły cyklu i często brutalny zgon nie oznacza końca roli w sadze. Osobiście chciałbym wierzyć, że tak będzie, bo najnowsza część cyklu wcale nie jest łaskawsza niż poprzednie...
Juliusz Verne i Victor Hugo
Będąc małym brzdącem, który od kilku lat opanował sztukę czytania, zetknąłem się z moją pierwszą powieścią Verne'a - "Tajemniczą wyspą". To dość grube tomiszcza, które opowiadają historię przyjaciół rozbitków na nieznanej wyspie i jednocześnie moje pierwsze zetknięcie z bezdusznością autora.
Juliusz Verne był człowiekiem oschłym i surowym wobec rodziny i przyjaciół. Podobnie odnosił się do swoich bohaterów. Gdzieś w połowie książki pojawia się przesłodki kompan rozbitków, orangutan "Jup". Oswojone zwierze mocno przywiązuje się do piątki bohaterów i stanowi dla nich przysłowiowy promyk słońca w trudach przeżycia. Na końcu powieści wyspa okazuje się być wulkanem, który ulega erupcji.
Rozbitkowie ratują się, a Jup... zostaje zabity poprzez wpadnięcie do szczeliny wypełnionej lawą. Rzecz odbywa się zupełnie nonszalancko, w jednym (dosłownie!) zdaniu. Byłem niewiarygodnie wściekły! Do Tajemniczej wyspy wracałem jeszcze dwa razy. Być może z nadzieją, że tym razem biedne zwierze ujdzie z życiem.
Kolejną wczesną lekturą z równie idiotycznym zgonem byli "Nędznicy" Hugo. Poznajemy tam młodego, przesympatycznego chłopaka o imieniu Gavroche. Na początku ostatniego tomu Gavroche umiera z pieśnią na ustach, zbierając magazynki z pola bitwy. Śmierć ta była moim zdaniem tak bezsensowna i niepotrzebna, że wielbiciele prozy Hugo postanowili upamiętnić żywot dzieciaka i stawiają mu pomniki. Jeden z nich można obejrzeć na Malcie.
Henryk Sienkiewicz
Naród płakał i nie są to słowa przesadzone. Pan Wołodyjowski w obleganej twierdzy w Kamieńcu Podolskim dokonuje rzeczy niebywałej. Oblegana przez Turków forteca ma wpaść w ręce wroga. Resztki wojsk opuszczają twierdzę, zostawiając tam Wołodyjowskiego i Ketlinga. Ketling rusza wysadzić prochownie i zniszczyć budowlę, by ta nie wpadła w ręce najeźdźcy. Pan Wołodyjowski przekazuje Muszalskiemu ostatnie słowa do żony i postanawia dotrzymać towarzystwa Ketlingowi, popełniając tym samym niepotrzebne samobójstwo!
Scena jest moim zdaniem iście groteskowa. Regimenty nie są jeszcze całkowicie za bramami, gdy Ketling przedwcześnie wysadza proch posyłając w powietrze Bogu ducha winnych żołnierzy wraz z Wołodyjowskim, co już w ekranizacji zostało (na szczęście) pominięte. Hmm, analizy literackiej jednak się nie podejmę...
J. K. Rowling
Można uznać, że to niedoszła morderczyni bohaterów. Przez długi czas chodziły słuchy, częściowo potwierdzone przez samą pisarkę, że ostatni tom miał być istną hekatombą w której Rowling miała urządzić rzeź większości postaci pierwszoplanowych, włącznie z okularnikiem. Do tragedii nie doszło, aczkolwiek kilka zgonów miało miejsce.
Najwięcej szoku wywołało "odstrzelenie" Siriusa Blacka, co akurat może zastanawiać. Była to moim zdaniem zdecydowanie najciekawsza postać z tej całej jednowymiarowej menażerii i cykl znacząco ucierpiał po jego stracie. Sirius został przez fanów wskrzeszony i żyje sobie w świecie fanfiction. Cóż, lepsze to niż odejść w całkowity niebyt...
Conan Doyle
W 1893 r. napisał "Ostatni problem" i w tak oto lakonicznie zatytułowanym opowiadaniu zrzucił Sherlocka z krawędzi wodospadu Reichenbach. Sherlock leciał w doborowym towarzystwie, bo w uścisku z Moriartym. Furia fanów nie miała końca. Doyle był tak zadręczany przez żądania, groźby i prośby, że w końcu się poddał i powrócił do pisania kolejnych przygód detektywa. Poniższa ilustracja Sidneya Paget miała być ostatecznym artworkiem i (nie)czułym pożegnaniem z bohaterem. Opowiadanie "Pusty dom" przywróciło do życia Holmesa po kilku latach nieobecności.
Charlotte Brontë
I nagle Helena umiera. Kona obejmując rękami szyję Jane. Szkoła z internatem w którym przebywały, padła ofiarą epidemii tyfusu. Byłem zdruzgotany. Dziś jestem wdzięczny autorce, bo właśnie takie historie uczą nas pokory do wszystkiego, co mamy i będziemy mieli w życiu.
Szekspir
Była to śmierć niezwykle ważna, bo Merkucjo był postacią komediową i łamał zasady "decorum" dramatu. Potrójne przekleństwo Merkucja na łożu śmierci i jego niezachwiany przez widmo śmierci humor do dziś wzruszają widzów.