Trójkąt Bermudzki. Wielka tajemnica czy wielka bzdura?

Trójkąt Bermudzki. Wielka tajemnica czy wielka bzdura?

Trójkąt Bermudzki. Wielka tajemnica czy wielka bzdura?
Łukasz Michalik
20.02.2017 08:49, aktualizacja: 02.03.2017 16:28

„Nie wiem, gdzie jest zachód. Wszystko jest nie tak. Nie jesteśmy pewni żadnego kierunku. Nawet ocean nie wygląda tak, jak powinien”. Słowa porucznika Charlesa Taylora zarejestrowano na krótko przed tym, jak kierowana przez niego w ramach lotu 19 grupa wojskowych samolotów przepadła bez wieści. Trójkąt Bermudzki pochłonął kolejne ofiary. Co się tam wydarzyło?

Lot 19

Lot 19 był typowym lotem szkoleniowym. 5 grudnia 1945 roku o 14:10 grupa pięciu samolotów bombowo-torpedowych Grumman TBF Avenger wystartowała z bazy Fort Lauderdale na Florydzie.

Zgodnie z planem miała przeprowadzić ćwiczenia z nawigacji podczas lotu nad akwenem, nad którym poprzednio ćwiczono inne elementy pilotażu i walki. W planie było również ćwiczebne bombardowanie wraku okrętu znajdującego się przy jednej z wysepek.

Na pokładach samolotów znajdowało się w sumie 14 osób, a eskadrą dowodził instruktor, podporucznik Charles Carroll Taylor. Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z planem – eskadra wykonała kolejne zadania, po których dowódca powinien obrać kurs na wschód, do bazy Fort Lauderdale.

Samolot Grumman TBF Avenger
Samolot Grumman TBF Avenger

Krótko po tym zaczęły się problemy. Zapis łączności radiowej wskazuje, że dowódca totalnie się pogubił i zamiast do bazy skierował swoją eskadrę na pełne morze. Na wieść o kłopotach lotu 19 w stan gotowości postawiono okoliczne okręty i służby ratownicze.

Na ratunek zaginionym!

Na spotkanie zagubionym samolotom wysłano hydroplan PBY Catalina, a z bazy Banana River Naval Air Station wystartowały dwa samoloty Martin PBM Mariner – duże maszyny przeznaczone do ratownictwa morskiego i zwalczania okrętów podwodnych.

Consolidated PBY-5 Catalina
Consolidated PBY-5 Catalina

Niestety, to tylko zwiększyło rozmiary tragedii – jeden z samolotów ratunkowych niedługo po starcie zniknął bez śladu z 13 osobami na pokładzie. Do poszukiwań zaangażowano większe siły. W sumie wzięło w nich udział ponad 300 samolotów, okręty marynarki wojennej i straży przybrzeżnej oraz mnóstwo prywatnych jachtów. Bez skutku. Nie znalazły niczego – ani rozbitków, ani jakichkolwiek śladów katastrofy.

Vincent Gaddis wymyśla Trójkąt Bermudzki

Zniknięcie lotu szkoleniowego wcale nie oznaczało, że narodził się Trójkąt Bermudzki. Powstał on znacznie później – po raz pierwszy ta nazwa pojawiła się dopiero w 1964 roku w magazynie „Argosy”. W tym miejscu warto przypomnieć często pomijany fakt – czym był ten magazyn.

Obraz

„Argosy” należał do klasy pulp-magazine i był po prostu zbiorem fantastycznych, wyssanych z dziennikarskiego palucha historii o Tarzanie, Zorro i marsjańskich bogach. Miał dostarczać prostej, niewymagającej intelektualnie rozrywki i taką funkcję dzielnie spełniał.

Bajki mają jednak to do siebie, że często znajdują rzesze wiernych słuchaczy, bezkrytycznie traktujących fantastyczne opowieści. Tak było również w przypadku opowiadania Vincenta Gaddisa „The Deadly Bermuda Triangle”.

Opowiadanie o dziwnych zniknięciach na akwenie pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, Karaibami i Bermudami, uwzględniające przypadek lotu 19, spotkało się z dużym zainteresowaniem czytelników, a Vincent Gaddis miał głowę nie od parady. Autor błyskawicznie wykorzystał zdobyte zainteresowanie - napisał książkę „Invisible Horizons”, w której twórczo rozwinął wątki z artykułu.

Kochamy tajemnice

To wystarczyło. Trójkąt Bermudzki zaistniał w zbiorowej świadomości, a ludzie, mając odpowiedź, zaczęli poszukiwać pytań. Szybko powstała lista niewyjaśnionych zaginięć i katastrof, których nikt nigdy wcześniej nie łączył z żadnym trójkątem.

Obraz

Co więcej, nie wszystkie miały miejsce, ale czy komukolwiek przyszłoby do głowy weryfikować nudne fakty, skoro można opowiedzieć fascynującą historię, która wzbudzi ciekawość, podniesie nakład i z pewnością świetnie się sprzeda?

Bezsporny jest fakt, że na morzu i w powietrzu dochodzi do różnych katastrof i nie wszystkie z nich – co dotyczy zwłaszcza wcześniejszych wydarzeń – zostały w przekonujący sposób wyjaśnione. Wiele z tych, które wydarzyły się na Atlantyku, zapisano na konto Trójkąta Bermudzkiego. Czyli właściwie czego?

Jak daleko sięga Trójkąt Bermudzki?

Nie ma w tej kwestii zgodności. Umowny obszar między wybrzeżem Stanów Zjednoczonych, Karaibami i Bahamami bardzo często jest powiększany, byle tylko dało się przypisać jakąś katastrofę Trójkątowi. Niektóre teorie rozciągają Trójkąt Bermudzki aż do Wielkiej Brytanii czy Ameryki Południowej.

Zasięg Trójkąta Bermudzkiego zmienia się w zależności od opracowania, autora i interpretacji.
Zasięg Trójkąta Bermudzkiego zmienia się w zależności od opracowania, autora i interpretacji.

Nie zmienia to faktu, że wiele z „niewyjaśnionych” wydarzeń można wytłumaczyć. Najlepszym przykładem jest pierwsza z tajemnic przypisywanych Trójkątowi - zaginięcie w 1840 roku załogi francuskiego żaglowca Rosalie. Odnalezienie pustego statku, na którym wszystko było w najlepszym porządku, tylko brakowało ludzi, rzeczywiście wydaje się dziwne.

Problem w tym, że o odnalezieniu Rosalie napisano zaledwie w jednej gazecie z epoki, a statku o tej nazwie nie znaleziono w rejestrach żadnego z francuskich portów. Istniał za to statek Rossini, który został odnaleziony bez załogi mniej więcej w tym samym czasie co Rosalie. Co więcej, znaleziono również jego załogę – cała i zdrowa dotarła w szalupach do wysp Bahama. Prosta historia po przekręceniu przez żądnego tematu dziennikarza stała się tajemniczą opowieścią o morskiej tragedii.

Lot 19 - mniej tajemnic, więcej faktów

Gdy wnikliwiej spojrzymy na lot 19, również pozbawimy go aury tajemniczości. Zrobiło to już wojsko i niezależni badacze, a po zakończeniu prac opublikowano drobiazgowy raport opisujący możliwy przebieg wypadków i przyczyny zaginięcia – po uwzględnieniu strat wśród ratowników – 6 samolotów i 27 ludzi.

Zacznijmy od tego, że porucznik Charles Carroll Taylor miał za sobą wiele godzin wylatanych na Avengerach, jednak do bazy Fort Lauderdale został przeniesiony 21 listopada. Taylor był zatem w Fort Lauderdale zaledwie dwa tygodnie i nie znał dobrze tego rejonu wybrzeża.

Martin PBM Mariner — maszyna tego typu zaginęła podczas poszukiwania samolotów porucznika Taylora
Martin PBM Mariner — maszyna tego typu zaginęła podczas poszukiwania samolotów porucznika Taylora

Prawdopodobnie uznał wyspę Andros za część archipelagu Florida Keys i sądząc, że jest już nad Zatoką Meksykańską, zmienił kurs na północnowschodni, wyprowadzając swoich podwładnych na pełne morze. Wart odnotowania jest również fakt, że podczas feralnego lotu dowódca nie miał przy sobie podstawowego – oprócz kompasu – sprzętu nawigacyjnego tamtych czasów, czyli zegarka, który przez roztargnienie zostawił w bazie.

Co więcej, nawigacyjna wpadka nie była niczym nowym w karierze porucznika. Co prawda wojskowy raport nie obarcza go odpowiedzialnością za losy lotu 19 (początkowy werdykt o winie dowódcy zmieniono po protestach rodziny), ale Taylor podczas wcześniejszych lotów gubił się wielokrotnie, a dwa razy powodu utraty orientacji musiał wodować. W obu przypadkach miał szczęście i nie tylko przeżył wodowanie, ale też został odnaleziony przez samoloty ratunkowe.

Prawdopodobna katastrofa Marinera

Wyjaśniono również zagadkę zniknięcia samolotu Martin PBM Mariner. Z pokładu tankowca SS Gaines Mills zaobserwowano bowiem wybuch w miejscu, gdzie powinien znajdować się samolot ratunkowy, a lotniskowiec eskortowy USS Solomons potwierdził utratę w tym samym miejscu i czasie kontaktu radarowego z jakimś samolotem.

Wśród możliwych przyczyn katastrofy wymienia się m.in. nieszczelność któregoś ze zbiorników paliwa lub trafienie samolotu przez piorun. Problemem pozostają za to wraki samolotów z lotu 19 – mimo starań do tej pory nie udało się ich odnaleźć, a wraki zlokalizowane w latach 90. należały do innych maszyn tego samego typu.

Winny jest metan?

Pojawiło się wiele hipotez wyjaśniających przyczyny katastrof w rejonie Trójkąta. Jedna z nich, która wydaje się najlepiej poparta faktami, mówi o złożach metanu znajdujących się w tym rejonie pod dnem morskim. Gdy na skutek ruchów skorupy ziemskiej metan zostaje uwolniony, nasyca wodę pęcherzykami gazu. Statek który znalazłby się w takim miejscu, na skutek mniejszej gęstości wody straciłby wyporność i poszedłby na dno.

Obraz

Co więcej, po dotarciu do powierzchni wody metan unosi się wyżej, co mogłoby tłumaczyć zaginięcia samolotów. Trudno przypuszczać, aby na kilku tysiącach metrów stężenie gazu było na tyle duże, by spowodować wybuch, ale jego obecność może zakłócać pracę silników i – zmieniając gęstość powietrza – powodować turbulencje, co może prowadzić do katastrofy.

Wart odnotowania jest fakt, że w dziennikach Krzysztofa Kolumba znalazł się zapisek o występującej w tym rejonie „białej wodzie”, co mogło być wynikiem obserwacji wody nasyconej pęcherzykami gazu.

Próby wyjaśnienia zagadki Trójkąta Bermudzkiego

Poza teorią metanową fenomen Trójkąta próbowano tłumaczyć np. zapadaniem się podwodnych jaskiń lub powstawaniem szczelin wynikających z ruchów tektonicznych. W obu przypadkach miało to powodować gwałtowne zasysanie wody i wir wciągający wszystko w okolicy.

Obraz

Innym racjonalnym, ale mało prawdopodobnym wytłumaczeniem może być aktywność piratów lub przemytników albo – zwłaszcza w czasie zimnej wojny – tajne operacje Rosjan i Kubańczyków.

Istnieją również fantastyczne teorie, jak podwodne piramidy, które miałyby jakoś oddziaływać na przestrzeń nad nimi, działalność obcych, aktywność mieszkańców Atlantydy, eksperymenty wojskowe, kryształy zakrzywiające przestrzeń i cały szereg podobnych bzdur – w tej kwestii ludzka wyobraźnia wydaje się nie mieć żadnych granic.

Trójkąt Bermudzki istnieje tylko w naszych głowach

Pojedyncze historie, zwłaszcza po odpowiednim przedstawieniu przez poszukiwaczy sensacji, mogą wydawać się bardzo tajemnicze, warto jednak spojrzeć na zjawisko z nieco szerszej perspektywy. Niestety, może spotkać nas srogie rozczarowanie. To coś jak z klątwą Tutanchamona, która wydaje się tajemnicza tylko do czasu, gdy zamiast chłonąć sensacyjne opowiastki spojrzymy na liczby jasno pokazujące, że żadnej klątwy nie ma.

Najpowszechniejsza lokalizacja Trójkąta Bermudzkiego
Najpowszechniejsza lokalizacja Trójkąta Bermudzkiego

Dopóki koncentrujemy się na pojedynczych przypadkach i szukamy ich wzajemnych powiązań, dopóty może się wydawać, że obcujemy z czymś niesamowitym i tajemniczym.  Na szczęście liczby nie kłamią – wystarczy zapoznać się ze statystykami, by zarówno wspomniana wcześniej klątwa, jak i rzekomy Trójkąt Bermudzki zostały pozbawione swojej tajemniczości i grozy.

Liczba zaginięć i katastrof na obszarze Trójkąta po uwzględnieniu natężenia ruchu nie różni się od średniej dla całego Atlantyku. Znamienny jest fakt, że tajemnicze zniknięcia zakończyły się wraz z rozwojem technologii służących nawigacji, łączności czy kontroli lotów. To, co ponad pół wieku temu przypisywano niewyjaśnionym zjawiskom, dzisiaj jest z reguły tragiczną katastrofą o banalnych przyczynach, której szczegóły poznajemy później np. w cyklu „Katastrofy w przestworzach”.

Prawda jest zatem mało efektowna, a opowieści o miejscu, w którym w niewyjaśniony sposób znikają statki i samoloty, to jedynie wytwór ludzkiej fantazji. Problem w tym, że autorzy niezliczonych dokumentów i książek na temat Trójkąta nie mają żadnego interesu w negowaniu popularnej legendy. Dlaczego mieliby pozbawiać się źródła dochodu? Fakty są jednak jednoznaczne: Trójkąt Bermudzki, rozumiany jako obszar tajemniczych zaginięć statków i samolotów, po prostu nie istnieje.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)