Ponury ambient, brud i katedra. Jak wyglądałaby gra oparta na obrazach Beksińskiego? [Jawne Sny]

Ponury ambient, brud i katedra. Jak wyglądałaby gra oparta na obrazach Beksińskiego? [Jawne Sny]

Beksiński 1
Beksiński 1
Blomedia poleca
30.10.2012 12:46

Najbardziej przejmującą grą komputerową, która nigdy nie powstała, jest niezatytułowana produkcja osadzona w świecie przedstawionym na obrazach autorstwa Zdzisława Beksińskiego.

Najbardziej przejmującą grą komputerową, która nigdy nie powstała, jest niezatytułowana produkcja osadzona w świecie przedstawionym na obrazach autorstwa Zdzisława Beksińskiego.

Wyobraźmy to sobie razem. Pierwszoosobowa, surrealistyczna opowieść formalnie startująca z tego samego miejsca co Dear Esther, ale już na samym początku wyprzedzająca ją o kilka długości, po drodze mijająca w pędzie Daturę i The Path. Fabuła – szczątkowa i zachęcająca gracza do snucia niekończących się domysłów, opartych na ledwie zarysowanych przesłankach, porozrzucanych tu i ówdzie wskazówkach, na wpół startych napisach na wiekowych monolitach, symbolach pradawnych kultów, porzuconych artefaktach.

Muzyka – ponury ambient podkreślający ciężki, a zarazem dziwnie urokliwy klimat produkcji. Grafika – żywcem wyjęta z obrazów sanockiego artysty. Brudne kolory, wszechobecny rozkład i deformacja, zmurszałe piszczele sterczące z wypalonego podłoża, na wpół przegniłe belki monolitycznych krzyży majaczących na osnutym mgłą horyzoncie, zgniłozielony nieboskłon, z którego – zamiast Księżyca – spogląda na naszego bohatera olbrzymia twarz z drobnymi ustami i wielkimi, pustymi oczodołami.

Rozglądam się po okolicy. Zaczynam swoją podróż na szczycie płasko ściętego kamiennego słupa. Pode mną – pustka, ciemność. Nade mną – olbrzymie słońce oblewające swoim światłem okolicę, obdarowujące ją dziwnie rozmieszczonymi głębokimi cieniami. Wokół mnie – jak okiem sięgnąć słupy podobne do tego, który znajduje się pod moimi nogami, ukształtowane siłami natury albo boską ręką jakiegoś dawno zmarłego demiurga. Nie wiadomo.

[solr id="gadzetomania-pl-314767" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://gadzetomania.pl/4555,w-skrocie-nowa-rodzina-nexusow-lyse-fanki-justina-biebera-auta-agenta-007" _mphoto="bondskyfall044-314767-13-59260aa.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]4577[/block]

Na większości słupów kulą się wokół ognisk niekształtne istoty. Kolejny poziom. Porośnięta grubymi splotami pajęczyny gotycka katedra. Kolejny – płonące miasto, po którym biegają skrwawione gremliny z twarzami owiniętymi gęstą pajęczyną. Ruina pośrodku pustyni, w której ukrywa się szczelnie okutana ciemnoniebieską szatą wiedźma kołysząca do snu swoje dziecko. Nad kołyską ktoś wyrył na murze łacińską sentencję "In hoc signo vinces".

Beksiński 2
Beksiński 2

Wiedźma kościstym palcem wskazuje mi kierunek. Otwierając usta z zachwytu, nakazuję prowadzonemu przeze mnie bohaterowi gnać dalej, popędzam go ku kolejnym dziedzinom mającym swój początek w umyśle sanockiego geniusza. Ku dziwacznym konstrukcjom z kości i drewna, ku martwemu lewiatanowi szczerzącemu się do mnie zza horyzontu, ku bezkresnym pustyniom, po których przechadzają się masywne cyklopy.

Twórcy gier desperacko poszukują nowych ścieżek rozwoju. Settingi większości produkcji są żenująco mało twórcze – wciąż te same zombie pchające się nam pod lufę na tle wciąż tych samych postapokaliptycznych ruin, światy fantasy różniące się od siebie na poziomie co najwyżej komórkowym, wszechświaty pełne mówiących po angielsku kosmitów ruszających na krucjaty przeciwko dzielnym ziemskim marines. Problem ten mają nawet twórcy gier niezależnych – jakkolwiek by się starali, to i tak przeważnie wychodzi im coś na kształt Super Mario Bros z wtłoczonym na siłę Przesłaniem.

Rozwój gier idzie zaskakująco opornie, zważywszy na to, jak wielu ma orędowników i artystów operujących na żywej tkance elektronicznego medium. Gry komputerowe i konsolowe adaptowały już na swoje potrzeby scenariusze literackie i filmowe. Czemu zatem nie pójść o krok dalej i nie stworzyć gry w środowisku rodem z obrazów któregoś z bardziej charakterystycznych malarzy? Umknąć spod kopyt płonących żyraf i przespacerować się po ogrodzie sflaczałych zegarów rodem z "Trwałości pamięci" Dalego? Pogwarzyć z geometrycznymi bohaterami obrazów Picassa? Byliby chętni?

Beksiński jest jednak, moim zdaniem, najlepszym wyborem. Przede wszystkim dlatego, że jego twórczość (przynajmniej ta najbardziej rozpoznawalna) jest bardzo spójna. Przez wiele obrazów przewijają się wspólne motywy (krzyże w kształcie litery T, zdeformowane humanoidy), większość zdaje się też stanowić pewną kronikę jednego uniwersum, nie tyle ogarniętego rozkładem, ile takiego, dla którego rozkład ten jest naturalnym, optymalnym stanem istnienia.

[solr id="gadzetomania-pl-314762" excerpt="1" image="1" words="20" _url="http://gadzetomania.pl/4557,w-tym-tygodniu-assassins-creed-3-dla-graczy-looper-dla-kinomaniakow" _mphoto="assassins-creed3-04-3147-2e3d626.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]4578[/block]

Zawsze gdy oglądam te najbardziej spektakularne dzieła Beksińskiego, ogarnia mnie nieprzemożona chęć wejścia pomiędzy ramy obrazu, choćby przez moment bezpośredniego doświadczenia tej przecudnej w swej szpetocie krainy. Dzięki oparciu jakiejś gry komputerowej na twórczości Beksińskiego coś takiego byłoby w końcu możliwe. I obstawiam, że nie ja jeden miałbym ochotę na taką wyprawę.

Śmiem też twierdzić, że sam malarz nie miałby nic przeciwko takiej produkcji. Ostatecznie część swoich ostatnich prac stworzył właśnie na komputerze, a w wywiadach wielokrotnie podkreślał, że bardzo zależy mu na tym, by odbiorca odczytywał jego dzieła na własny sposób. Między innymi właśnie dlatego nigdy nie nadawał im tytułów.

Katedra (The Cathedral) by Tomek Baginski HD 720p HQ High Quality - Sound by Paweł Rowiński

Do twórczości malarza nawiązywało już wielu – Bagiński w swojej prawie że oscarowej Katedrze, Tsutomu Nihiei w mandze Noise, gdzie praktycznie mamy do czynienia z cytatem jednego z najsłynniejszych obrazów Beksińskiego, anime Yondemasu yo, Azazel-san na moment przenoszące nas do krainy sanockiego geniusza. Wszystko jednak zaledwie drobne nawiązania, zamoczenie dużego palca u nogi w ciemnej toni. Nikt jak dotąd nie odważył się na – powiedzmy językiem Jawnych Snów – pełne zanurzenie. A szkoda.

Marzy mi się tego typu gra. Może ktoś wpadnie kiedyś na podobny pomysł i stworzy podobną produkcję. Niekoniecznie musiałaby to być gra "artystowska". Polskie Dark Souls w beksińskich dekoracjach miałoby olbrzymią szansę przyciągnięcia do siebie rzeszy odbiorców, a i wzbudziłoby zainteresowanie ludzi, którzy z grami nie mają na co dzień zbyt wiele wspólnego. Pozostaje mi trzymać kciuki i słać listy do Mikołaja.

Autorem tekstu jest Michał Ochnik, autor blogu Mistycyzm Popkulturowy. Tekst ukazał się oryginalnie na blogu Jawne Sny.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)