Polacy nie chcą czytać książek? Dajcie im tanie e‑booki, to zaczną. Book Rage pokazuje, że ta metoda działa
Pieniądze przeznaczane na „rozwój czytelnictwa” idą w błoto. Polacy chętnie sięgają po książki, tyle że potrzebują do tego niższych cen. A cyfrowe wydania często to umożliwiają.
13.02.2014 | aktual.: 13.02.2014 16:12
W ciągu sześciu najbliższych lat na rozwój czytelnictwa polski rząd przeznaczy miliard złotych. Może i akcje sfinansowane z tej kwoty kogoś do sięgnięcia po książkę zachęcą, ale raczej nie wróżymy wielkich sukcesów. Bo czytelnictwo promują przede wszystkim niskie ceny.
Wydaje się więc, że znacznie lepszym pomysłem byłoby, gdyby choć część tej sumy trafiła do organizatorów akcji Book Rage. Sukcesy na ich koncie już są. Ostatnia akcja, w ramach której można było zgarnąć książki Janusza Zajdla, „zarobiła” prawie 117 tys. zł!
Sprzedano niespełna 5 tysięcy pakietów, a przecież mówimy o książkach autora, o którym dziś aż tak głośno nie jest. Fani polskiej fantastyki pewnie złapali się za głowę, ale nie oszukujmy się – o Zajdlu wciąż wielu nie wie.
Zapłać, ile chcesz
Od niedawna dostępny jest nowy pakiet o nazwie „Kochamy książki”. Płacąc co najmniej złotówkę (bo na tym właśnie akcja BookRage polega – czytelnicy sami decydują, ile chcą przeznaczyć pieniędzy na zakup zestawu), zgarniamy książki Wojciecha Chmielarza, Rafała Dębskiego, Krzysztofa Borunia, Stefana Grabińskiego i Arthura Conana Doyle'a. Jak widać, nie brakuje nowości, jest też klasyka – każdy powinien być zadowolony.
W chwili pisania tego tekstu sprzedano ponad 1500 pakietów, a na konto akcji przelano prawie 37 tys. zł. Suma trafi później do organizatorów, autorów książek (lub spadkobierców) albo fundacji Nowoczesna Polska. To czytelnicy decydują o tym, komu i ile chcą dać.
„Do większości autorów sami się zwracamy, inni zwracają się do nas” - mówią mi twórcy Book Rage. „Na pewno sukces wcześniejszych edycji pomaga w przekonywaniu autorów, w tym takich, którzy wcześniej byli niezdecydowani” - odpowiadają, gdy pytam ich o tym, w jaki sposób wybierane są dzieła do kolejnych edycji Book Rage.
Nie da się ukryć, że dla autorów książek występ w Book Rage jest szansą na promocję. Zasięg akcji stale się zwiększa, szczególnie po „Światach Zajdla” przybyło wielu nowych chętnych. Book Rage może więc pomóc się wypromować.
Czytnik? Za drogo
Tym bardziej że rynek e-booków jeszcze nie jest żyłą złota. Niby czytników wciąż przybywa, ale według szacunków książki elektroniczne stanowią niecałe 2% całego rynku „książkowego”. E-Kundelek przewiduje, że niebawem w co szóstym gospodarstwie domowym będzie czytnik, ale na razie nie jest tak różowo.
Dlaczego Polacy nie chcą kupować czytników? Z raportu, który analizowany był na blogu E-Kundelek, wynika, że 16% gospodarstw za powód podaje brak funduszy.
W e-bookach pewne są tylko podatki
Pieniądze są problemem nawet wtedy, gdy czytnik już mamy. Cyfrowe wydania książek są obłożone 23% podatkiem VAT, podczas gdy tradycyjne egzemplarze 5%. I choć sam wiem, że czasami e-booki można zgarnąć w naprawdę niskiej cenie, także nowości, to czasami różnica nie jest tak duża, by zachęcić do przesiadki na czytnik.
A dla wielu różnica cenowa to główny argument, by na czytnik się nie przerzucić. Nie dziwię się tym, którzy mają opory, skoro e-book często kosztuje tyle samo co tradycyjne wydanie. To jeszcze nic – równie często e-booków po prostu nie ma. Książka trafia do księgarń, a na cyfrowe wydanie trzeba czekać nie wiadomo ile.
E-book musi być więc tańszy, a nie wszystkim dystrybutorom się to opłaca. Decyduje o tym nie tylko fakt, że za cyfrowe wydanie trzeba zapłacić znacznie większy podatek. Wydawnictwa i tak wypuszczają książki do księgarń. Muszą ponieść koszty związane z promocją i dystrybucją.
Na e-bookową rewolucję jeszcze trochę poczekamy
Wbrew pozorom cyfrowe wydanie nie do końca jest więc dla wydawnictw opłacalne. Tradycyjną książkę i tak trzeba sprzedać, ponosząc wcześniej związane z tym wydatki. Cyfrowa dystrybucja z jednej strony jest więc szansą na nowych klientów, z drugiej – zabierze ich z księgarń. A tam pieniądze zostały już wydane.
Nie wszyscy chcą więc inwestować w rynek e-booków, tym bardziej że na razie składa się tylko z garstki klientów. Tym większe słowa uznania powinniśmy kierować w stronę takich akcji jak Book Rage. Dostarczają naprawdę ciekawe książki i to my sami decydujemy o tym, ile za nie płacimy. Warto wpłacać, warto czytać!