Czy celebryckie projekty wykończą Kickstartera? [dyskusja]

Czy celebryckie projekty wykończą Kickstartera? [dyskusja]02.08.2013 12:00
Blomedia poleca

Gdy ulubiony serwis crowdfundingowy zmienia się z miejsca finansującego designerskie breloczki drukowane w 3D w oazę wielomilionowych projektów próżnych hollywoodzkich reżyserów i im podobnych, pytamy, jaki jest właściwie dalszy sens jego istnienia.

Gdy ulubiony serwis crowdfundingowy zmienia się z miejsca finansującego designerskie breloczki drukowane w 3D w oazę wielomilionowych projektów próżnych hollywoodzkich reżyserów i im podobnych, pytamy, jaki jest właściwie dalszy sens jego istnienia.

Marcin Sikora, "Stuff Polska":

Niemal wszystkie ważniejsze filmy i gry są obecnie franczyzami. Przyczyną są pieniądze - każda gra i film to inwestycja. Jeżeli wydaje się niepewna, panowie w garniakach z zarządu korporacji jej nie zatwierdzą.

Dlatego wszyscy inwestują w to, co już jest znane. Stąd w planach są bzdurne remaki oraz rebooty takich arcydzieł, jak "Akira", "Ptaki" czy "Człowiek z blizną", oraz filmów akcji popularnych w latach 80. Będzie nowy "RoboCop", "Commando", "Nieśmiertelny", "Zabójcza broń", "Mad Max"... Już to widzieliśmy w przypadku "Pamięci absolutnej", której remake z Colinem Farrellem to gniot, jakich mało.

Kickstarter miał to zmienić, pozwolić ambitnym, młodym twórcom zabłysnąć pomysłem i zebrać kasę na realizację marzenia. Niestety, znani reżyserzy i twórcy, którzy od lat działają w branży, postanowili skorzystać z okazji zebrania pieniędzy na swoje niezrealizowane dotąd pomysły.

I w sumie nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie sumy, jakich żądają, oraz fakt, że sporo na tym zarobią, nie ponosząc żadnego ryzyka.

Zach Braff, którego skądinąd lubię za "Hożych doktorów" (choć ostatnie sezony to było dorzynanie fajnego serialu), sfinansował dzięki Kickstarterowi projekt filmu "Wish I Was Here", który lubi nazywać produkcją indie. Ponad 3 miliony dolarów (czyli więcej niż jego debiut reżyserski "Powrót do Garden State", który kosztował 2,5 miliona dolarów, a zarobił w sumie około 40 milionów dolarów) to sporo jak na film niezależny aktora, reżysera i producenta, który od blisko dekady jest co najmniej znany w branży.

Uważam, że sam spokojnie mógłby zorganizować te pieniądze z pomocą producentów i wytwórni (lub wyjąć z własnej kasy i zaryzykować), ale zbiórka na Kickstarterze ma tę zaletę, że z fundatorami nie będzie musiał dzielić się dochodami z filmu. A jeżeli będzie miał taką przebitkę jak w przypadku "Powrotu do Garden State", stanie się bardzo zamożnym człowiekiem dzięki ludziom, którzy w zamian dostaną koszulkę, soundtrack, plakat czy możliwość obejrzenia pokazu przedpremierowego. Sprytne.

Kevin "Cichy Bob" Smith, prawdziwy twórca niezależny, którego kochamy za "Clerks", a który za swój pierwszy film zapłacił długiem na karcie kredytowej, powiedział na Reddicie, że teraz, gdy jest już bogaty, "Clerks 3" sfinansowałby z własnej kasy, a nie wysysał pieniądze z crowdfundingu.

Wkurzył mnie też Tim Schafer, znów - postać znana i lubiana, twórca wyjątkowych gier. W zeszłym roku prosił o 400 000 dolarów na swoją nową przygodówkę Double Fine Adventure/Broken Age. Błyskawicznie zebrał ponad 3 miliony dolarów. A teraz, całkiem niedawno, poprosił o kolejne pieniądze, bo "zrobił za dużo gry" i funduszy nie starczyło. W międzyczasie sfinansował sobie na Kickstarterze kolejny projekt. Naprawdę? Dostał siedem razy więcej, niż prosił i nie dał rady wypuścić gry w terminie (obecnie to 2015...), a na dokładkę chce więcej? Słabe.

Obawiam się, że takie zagrywki nadszarpną zaufanie do Kickstartera i każdy twórca niezależny będzie postrzegany przez pryzmat celebrytów szukających okazji do zmniejszenia ryzyka inwestycji.

Bartłomiej Kossakowski, Gadżetomania.pl:

Schafer faktycznie okazał się potwornie bezczelny w swojej zachłanności, ale przecież nie reprezentuje on ani wszystkich twórców, ani wszystkich zbierających. Opinię może popsuć najwyżej sobie. Wątpię, że ludzie będą tak ochoczo wpłacać na jego kolejne projekty.

Niektórzy twórcy są dużo bardziej uczciwi. Joss Whedon otwarcie wyznał, że zbiórki na Firefly nie będzie, mimo że tysiące fanów słynnego serialu science fiction tego oczekują. Powód? Brak czasu, zaangażowanie ekipy w inne projekty. Nie wykluczył, że w przyszłości może okoliczności będą lepsze, ale na razie – nie ma szans.

Dyskusja między Smithem i Braffem jest ciekawa, ale – na litość boską – o to właśnie chodzi w Kickstarterze, że nikt fanom Braffa tych pieniędzy wpłacać nie kazał. Czy na pewno był w stanie sam zdobyć gotówkę? No, ja pewności nie mam. Podobnie jak z twórcami Veroniki Mars. Wręcz nie wierzę, że nie próbowali sprzedać komuś pomysłu, zanim zdecydowali się na Kickstartera. I cieszę się jak małe dziecko, że powstanie film pełnometrażowy z Kristen Bell. Jestem wielkim fanem jej aktorskiego talentu, a ostatnie odcinki "House of Lies" oglądałem już niemal wyłącznie dla niej.

Zresztą jaskrawy przykład Schafera nic nie znaczy, bo nie trzeba być celebrytą, żeby zawieść zaufanie wpłacających. Właśnie projekty tych młodych, ambitnych, realizujących marzenia szaleńców były często przesuwane czasowo czy wręcz ostatecznie przybierały kształt niezgodny z pierwotnymi zapowiedziami, bo amatorzy zwyczajnie nie byli przygotowani na produkcję, brakowało im zaplecza czy know-howu. Mam wrażenie, że większym zaufaniem mogę darzyć celebrytów, bo w przypadku części z nich mam pewność, że zdobyli już jakieś doświadczenie.

Inna sprawa, że serwisy finansowania społecznościowego powinny ewoluować - i zapewne to zrobią.

Już dziś niektórzy traktują to po prostu jako preorder na grę czy film swoich marzeń. Pytanie, czy wpłacający powinni mieć faktycznie wpływ na zawartość dzieła, bo to jest jakaś droga. Głosowanie dla sponsorów, by wybierali konkretne rozwiązania gameplayu czy fabuły, jest jakimś pomysłem, ale z drugiej strony – skoro płacę za czyjąś grę, to chcę, by na końcu drogi oślepił mnie i oszołomił blask jego talentu i kreatywności, a nie gust mas, nawet jeśli te masy wybierają wyłącznie z zaproponowanych przez mojego ukochanego geniusza rozwiązań.

No i jest jeszcze jedna nisza do zagospodarowania: kiedyś w ramach żartu jakiś serwis internetowy zaproponował zrzutkę na sekstaśmę pewnej gwiazdki. I tak sobie myślę: gdyby do niej faktycznie doszło i gdyby zbierającą była, dajmy na to, Megan Fox, to czy nie byłby to celebrycki projekt, który zamiast wykończyć Kickstartera, wyniósłby go na nowy poziom i pobił rekord Pebble?

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.