Myśl tak, jak każe Google! Wyłączają Readera, by zmienić użytkowników w homo googleicus?

Myśl tak, jak każe Google! Wyłączają Readera, by zmienić użytkowników w homo googleicus?21.06.2013 09:00
Google dostarcza użytkownikom własną, alternatywną wizję świata

Pozwólcie, że i ja dołączę do modnego od niedawna narzekania na Google’a. Ale nie zrobię tego z powodu PRISM. Mam w nosie to, że jakiś urzędnik na drugim końcu świata może – teoretycznie – przeczytać mojego maila. Według mnie Google robi coś znacznie gorszego: selekcjonując dostarczane informacje, tworzy homo googleicus – człowieka myślącego tak, jak chce korporacja.

Pozwólcie, że i ja dołączę do modnego od niedawna narzekania na Google’a. Ale nie zrobię tego z powodu PRISM. Mam w nosie to, że jakiś urzędnik na drugim końcu świata może – teoretycznie – przeczytać mojego maila. Według mnie Google robi coś znacznie gorszego: selekcjonując dostarczane informacje, tworzy homo googleicus – człowieka myślącego tak, jak chce korporacja.

Bill Gates miał rację

Jeszcze kilka lat temu szydzono ze słów Billa Gatesa, który w 2004 roku stwierdził:

W ciągu 2 lat spam przejdzie do historii.

Wbrew temu, co mogło się wydawać kilka lat później, ówczesny szef Microsoftu nie był półgłówkiem. Fakt, pomylił się o kilka lat, ale trafnie przewidział, że rozwój filtrów antyspamowych z czasem położy kres fali niechcianej korespondencji.

I tak się stało – filtry antyspamowe stały się mądrzejsze od niejednego polityka i skutecznie odcięły nas od nigeryjskich książąt, propozycji wydłużenia penisa (tanio!) i sklepów z podróbkami Roleksów. Spam, trafiający do folderu SPAM, przestał spełniać swoją rolę, a działający w Internecie przestępcy przerzucili się na inne, bardziej lukratywne przedsięwzięcia.

Gmail, czyli koniec i nowy początek spamu

Pamiętam, jak wielki udział miał w tym Google i jego Gmail, dostępny początkowo dzięki zaproszeniom. Przesiadka z poczty jednego z polskich portali na Gmaila była dla mnie objawieniem – nie dość, że skrzynka zapewniała niewyobrażalną pojemność 1 GB, to jeszcze okazało się, że filtr antyspamowy radzi sobie ze wszelkim paskudztwem wyjątkowo skutecznie.

Choć z czasem zdradziłem Gmaila i obecnie jestem gotów wychwalać pod niebiosa chmurę Microsoftu, to nieuczciwością byłoby odmawianie usłudze pocztowej Google'a wielkich zasług na polu walki ze spamem. Problem w tym, że to już historia.

Wszystko zmieniło się wraz z ogłoszonymi niedawno zmianami, dotyczącymi reklam w Gmailu. Nie, nie mam Google’owi za złe, że do swoich darmowych usług dorzuca reklamy – to naturalne i uczciwe. Problem pojawi się jednak w chwili, gdy – zgodnie z zapowiedziami Google’a – Gmail zacznie w skrzynce użytkownika umieszczać wiadomości reklamowe wyglądające i zachowujące się jak zwykły mail.

Czyli, nazywając rzecz po imieniu, najpierw odfiltruje obcy spam, aby następnie wrzucić do skrzynki użytkownika spam zatwierdzony przez Google’a. Wycina obce reklamy, by zastąpić je własnymi.

Nie szukaj informacji, znajdziemy je za i dla ciebie

Niestety, nie jest to po prostu cecha poczty Google’a, tylko – sądząc po innych działaniach tej firmy – część szerszej strategii. Google bierze na siebie rolę selekcjonera, który pokaże użytkownikowi tylko te informacje, które oznaczają jakąś korzyść dla tej firmy. Przesadzam? No to zobaczmy, jak przedstawia się sprawa z inną usługą – Google Readerem.

Problemem nie jest dla mnie to, że Google zamyka jedną ze swoich darmowych usług – ma do tego pełne prawo. Tym, co budzi przerażenie, jest jednak powód, dla którego to robi. W czasie gdy media zajmują się aferą PRISM, niemal niezauważona została wypowiedź reprezentującego Google’a Richarda Gingrasa, który w komentarzu dla Wired wyjawił prawdziwe przyczyny zamknięcia Readera.

Nie chodziło o kwestię dochodowości usługi – zbrodnią Readera było to, że segregował treści według znanych, obiektywnych kryteriów i to sam użytkownik wybierał, co chce przeczytać.

Google World - świat pozornych wyborów
Google World - świat pozornych wyborów

Coś takiego nie mogło przetrwać w pozostawiającym coraz mniej miejsca na wolny wybór ekosystemie Google’a. Zgodnie z zapowiedziami Richarda Gingrasa „nowoczesne” usługi dostępu do newsów mają poznać nawyki użytkownika, a następnie samodzielnie serwować mu treści, które Google uzna za stosowne.

I nie dotyczy to tylko Readera, ten proces sięga już znacznie dalej – spójrzcie choćby na wyniki wyszukiwania i Graf Wiedzy. Linki do niezależnych stron stają się coraz mniej istotnym dodatkiem do treści kontrolowanych i przedstawianych według własnych kryteriów Google’a.

Nie czyń zła, czyli świat według Google’a

To jednak nadal nie wszystko. Wall Street Journal opublikował przed kilkoma godzinami informację o tajnym porozumieniu Google’a, Facebooka i Microsoftu z wybranymi telekomami. Pomijając opis detali prawnych i technicznych, porozumienie oznacza w praktyce, że usługi tych firm działają u wybranych operatorów znacznie szybciej i lepiej niż usługi oferowane przez konkurencję. I choć jest to zabronione przez prawo, udało się znaleźć takie rozwiązania, by żaden prawnik nie mógł się przyczepić.

Czy można stworzyć imperium, nie czyniąc zła?
Czy można stworzyć imperium, nie czyniąc zła?

Dorzućcie do tego przytoczone powyżej fakty, a powstanie obraz zagrożenia dla wolności obywatelskich daleko większy niż wszystkie PRISM-y razem wzięte. W takim kontekście zupełnie innego wymiaru nabiera również wspomniany przeze mnie w listopadzie lobbing Google’a przeciwko zmianom proponowanym przez  ITU. Działania firmy niektórzy komentatorzy – o naiwności! – utożsamiali wówczas z walką o wolność słowa.

Nie chcę przy tym, by ktokolwiek odniósł wrażenie, że prowadzę w tym miejscu jakiś dżihad przeciwko firmie z Mountain View. To nie tak – jestem pełen podziwu i uznania dla wielu przedsięwzięć Google’a. Mam jednak wrażenie, że gdy newsami dnia stają się informacje o zamknięciu jakiejś usługi czy zmianie sposobu działania innej, to skupiając się na takich detalach, możemy łatwo stracić z oczu obraz całości.

W tym przypadku jest to strategia Google’a, który konsekwentnie, krok po kroku, staje się filtrem oddzielającym swoich użytkowników od świata i serwującym im zgodny z własnym interesem Google World. I to wszystko za sprawą firmy, która rozpoczynała działalność pod hasłem „Don’t be evil”.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.