Największe mistyfikacje w świecie techniki [cz. 3]: eFilm, karburator Pogue'a, GenPets i Poliwoda

Największe mistyfikacje w świecie techniki [cz. 3]: eFilm, karburator Pogue'a, GenPets i Poliwoda07.08.2012 17:00
Fot. Genpets
Mariusz Kamiński

Jedno z praw psychologicznych mówi, że pierwsza informacja na dany temat koduje się najmocniej w ludzkiej pamięci. Kolejne dane, nawet gdy falsyfikują pierwszą porcję informacji, są przyswajane z większym oporem, a często wręcz odrzucane. To właśnie dzięki temu prawu wielkie mistyfikacje mają tak długie życie, a ludzie nie chcą przestać wierzyć w jawne oszustwo. Oto kilka przykładów niezwykle żywotnych kantów ze świata nauki i techniki.

Jedno z praw psychologicznych mówi, że pierwsza informacja na dany temat koduje się najmocniej w ludzkiej pamięci. Kolejne dane, nawet gdy falsyfikują pierwszą porcję informacji, są przyswajane z większym oporem, a często wręcz odrzucane. To właśnie dzięki temu prawu wielkie mistyfikacje mają tak długie życie, a ludzie nie chcą przestać wierzyć w jawne oszustwo. Oto kilka przykładów niezwykle żywotnych kantów ze świata nauki i techniki.

eFilm

Cofnijmy się na chwilę do 2001 r. W świecie fotografii jest to okres przejściowy. Pojawiają się pierwsze zaawansowane lustrzanki cyfrowe, a profesjonalni fotografowie stoją jeszcze w rozkroku między cyfrą a kliszą. Wielu z nich wciąż korzysta z bardzo drogich lustrzanek (i obiektywów) analogowych i nie ma specjalnie ochoty przesiadać się na raczkującą cyfrę z dość niską jakością obrazu. Nadchodzą targi PMA i pojawia się niesamowite rozwiązanie tego dylematu - firma Silicon Film prezentuje specjalnie spreparowaną przystawkę cyfrową, którą wkłada się do aparatu analogowego jak kliszę i robi cyfrowe zdjęcia.

Nadzieje, jakie eFilm rozbudził wśród fotografów, były olbrzymie! Wygodny w użyciu kartridż wkładany do slotu na kliszę 35 mm miał przetwornik CMOS i rejestrował zdjęcia, korzystając ze standardowej optyki ówczesnych aparatów. Gadżet koncepcyjnie nazwany EFS-1, był jednym z najbardziej wyczekiwanych produktów w branży. Było tylko jedno ale..

Wnikliwi obserwatorzy zauważyli, że osoby na zdjęciach demonstracyjnych różnią się nieco od ich żywych odpowiedników. Co prawda prezentacja wyglądała na prawdziwą, ale coś tu brzydko pachniało.

Targi dobiegły końca, a firma Silicon Film zapowiedziała masową produkcję urządzenia. Schody zaczęły się, gdy FCC rzekomo oblało projekt w testach. Co ciekawe, FCC nic o tym fakcie nie wiedziało i twierdziło, że firma nigdy się z nimi nie kontaktowała. We wrześniu Silicon Film zamyka siedzibę na cztery spusty i słuch o eFilmie ginie.

Po dłuższym śledztwie dziennikarskim okazało się, że istniejące wtedy prototypy urządzenia istniały i działały, ale jakość generowanego obrazu była tak niska, że projekt z góry skazany był na niepowodzenie. Szefowie firmy Silicon Film nie chcieli jednak słyszeć o wycofaniu się i postawili wszystko na jedną kartę. Świat przez wiele miesięcy wierzył w nadchodzącą rewolucję w świecie fotografii...

Karburator Pogue'a

Gdy informacja o wynalazku przedostała się do mediów, ci natychmiast rzucili się na Charlesa, wypytując go o szczegóły projektu. Jednocześnie blady strach opadł firmy wydobywające ropę naftową. Ich akcje spadły po opublikowaniu informacji o wynalazku aż o 6 punktów procentowych! W tym momencie następuje najdziwniejszy rozdział tej historii. Zaproszeni do testów kierowcy i inżynierowie potwierdzają prawdziwość wynalazku! Do Charlesa zgłasza się milioner Jack Hammel, proponując współpracę i dofinansowanie na dalsze badania. Wszystko wydaje się iść w dobrym kierunku. Kilka miesięcy po ogłoszeniu wyników Pogue niemalże traci rozum z rozpaczy. Wszystkie jego prototypy zostają ukradzione.

Pogue próbuje odtworzyć i ulepszyć wynalazek. W 1953 r. znany dziennikarz amerykański przeprowadza wywiad z wynalazcą. Charles zdradza, że przez cały ten okres odwiedzali go ludzie przeróżnej maści - naziści, komuniści, nawet sam Roosevelt napisał list z prośbą o podarowanie projektu karburatora armii amerykańskiej na rzecz działań wojennych. Niestety, nikt już nie traktuje Charlesa poważnie. Kilku konstruktorów i naukowców nazwało go oszustem i mistyfikatorem, a projekty nie miały prawa być w połowie tak wydajne, jak Pogue zapowiadał.

Do dziś nie wiadomo, co stało się z niezwykłym wynalazkiem i czy ktoś rzeczywiście próbował go zrealizować. Pogue zmarł w zapomnieniu, a przyczyna śmierci miała związek z alkoholizmem wynalazcy. Warto pamiętać, że jego patenty są publicznie dostępne i każdy może się pokusić o rekonstrukcję cudownego karburatora. Tylko czemu jeszcze nikt tego nie zrobił...?

GenPets

Zauważyłem pewną właściwość socjopsychologiczną, która polega na relacji między wiedzą a emocjami. Im mniej obserwator wie na dany, kontrowersyjny temat, tym więcej emocji w nim on wywołuje. I tak np. 95% osób krytykujących żywność genetycznie modyfikowaną nie ma bladego pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi i jakie są realne zagrożenia. Powiedzieli w telewizji, więc na pewną mają rację.

Fot. GenPets
Fot. GenPets

Podobny mechanizm działania spotkał produkt zwany GenPets. Zanim poznacie dokładnie jego historię, zajrzyjcie teraz na stronę producenta. Dla osoby, która trafiła tam pierwszy raz, sprawa jest jasna. Firma na drodze inżynierii genetycznej opracowała jakiś organizm/zwierzę, które jest następnie paczkowane w stanie uśpienia i sprzedawane klientom przez potężną korporację Bio-Genica.

Cała ta historia jest oczywiście jedną wielką mistyfikacją. Produkt o nazwie GenPets nie istnieje, a sroga korporacja i szokująca strona internetowa to jedynie prowokacja grupki uzdolnionych przyjaciół pod dowództwem artysty perfomera Adama Brandejsa. Odkrycie tego faktu nie przeszkodziło grupom ekologów w wysyłaniu skarg i protestów przeciwko niehumanitarnemu traktowaniu istot żywych. Swoją rolę odegrali też etycy, którzy perorowali w telewizji na temat GenPets, nie wiedząc, że padli ofiarą prowokacji.

Fot. GenPets
Fot. GenPets

Poliwoda

Poliwoda (Fot. wikicommons)
Poliwoda (Fot. wikicommons)

Boris Dieriagin, dyrektor laboratorium fizyki powierzchni z Instytutu Chemii Fizycznej w Moskwie, postanowił sprawdzić te doniesienia. Co było do przewidzenia, udało mu się odtworzyć reakcję Fedyakina, a nawet ją udoskonalić. Po wytrąceniu się wystarczającej ilości nowej substancji można było przystąpić do badań. Poliwoda krzepła w -40°C i wrzała w 150°C. Była zupełnie nową substancją.

Dieriagin przybywa do Anglii w 1966 r., gdzie wywołuje zachwyt wśród naukowców z Faraday Society. Nowo odkrytą substancję określają mianem "wody anormalnej". Badania nad poliwodą trwały przez kolejne dwa lata, tym razem z udziałem Amerykanów. Część eksperymentów się udała, część nie. Pojawiło się mnóstwo teorii dotyczącej nowej substancji. Jedna z nich wywołała nawet falę paniki. Postulowano, że odpowiednio duża ilość poliwody zamieni zwykłą wodę podczas zetknięcia się z nią, co spowoduje reakcję łańcuchową i koniec świata.

Wreszcie prawda wyszła na jaw. Dokładniejsze eksperymenty wykazały oszustwo rosyjskich naukowców, powtórzone bezwiednie przez rzesze innych pseudobadaczy. Woda była zanieczyszczona drobinami krzemionkowymi i fosfolipidami. Oba te czynniki powodowały zagęszczenie wody i zmianę jej właściwości fizykochemicznych. Denis Rousseau, naukowiec z laboratoriów Bell, opisał historię poliwody w 1992 r. i podał ją jako klasyczny przykład mistyfikacji i nauki patologicznej.

Przygotowania do reakcji otrzymywania poliwody (Fot. NewScientist)
Przygotowania do reakcji otrzymywania poliwody (Fot. NewScientist)
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.