Aktywowane światłem lasera cząstki dwutlenku węgla wybuchają. Wskutek tego w błonie komórkowej powstają nanootworki, przez które można swobodnie podawać leki.
Aktywowane światłem lasera cząstki dwutlenku węgla wybuchają. Wskutek tego w błonie komórkowej powstają nanootworki, przez które można swobodnie podawać leki.
To nowa technika aplikowania substancji leczniczych. Wiążą z nią wielkie nadzieje naukowcy z National Institutes of Health i Institute of Paper Science and Technology na uniwersytecie Georgia, sugerując, że może być kamieniem milowym w rozwoju terapii genowej.
Jak to działa? Laser emituje impulsy świetlne – na sekundę przypada ich 90 milionów. Światło ogrzewa dwutlenek węgla zgromadzony wokół komórek docelowych. Gorący CO2 zaczyna reagować z tlenem i wodorem. Powstają gazowe pęcherzyki, rosnące pod wpływem laserowych impulsów. Jeśli na tym etapie wyłączy się laser, bańki z impetem pękają, tworząc falę uderzeniową. Ta zaś niszczy napotkane na swojej drodze składowe błony komórkowej. Największą zaletą tej technologii jest czas trwania fazy wynikającej z naświetlania laserem: na tyle długo, że przez „laserowe wyrwy” przenikają bezproblemowo cząstki – lekarstwa; i na tyle krótko, by nie doszło do żadnych uszkodzeń tej komórkowej struktury.
W eksperymencie przeprowadzonym zupełnie niedawno wykazano, że skuteczność metody wynosi 9%. Z kolei traktowanie laserem komórek nie spowodowało wśród nich śmiertelności większej niż 10%. 90% sukces nakazuje więc, by naukowcy ostro zabrali się do pracy nad rozwojem technologii, której efekty będzie można obserwować najszybciej za rok. Personel medyczny będzie miał co robić: trzeba będzie zoptymalizować działanie lasera oraz przekonać pacjentów do terapii genowej. To drugie zadanie może okazać się w niektórych przypadkach wyjątkowo trudne.
Źródło: Eurek alert