Niewolnictwo w polskim Amazonie? Oszczercy, czas przeprosić za falę hejtu!
Wraz z pierwszymi plotkami o warunkach pracy i wynagrodzeniach, oferowanych przez polski oddział Amazonu, przez Internet tradycyjnie przelała się fala hejtu i narzekań. Okropny wyzyskiwacz, polscy niewolnicy, tania siła robocza, obóz pracy… pewnie niejednokrotnie sami zetknęliście się z takimi opiniami. Okazuje się, że nie miały wiele wspólnego z prawdą.
25.09.2014 | aktual.: 10.03.2022 10:57
Cieszyć się, czy narzekać?
Pierwsze, wiarygodne informacje o planach Amazonu, dotyczących otwarcia w Polsce nowych magazynów i centrów dystrybucji, pojawiły się około rok temu. Od tamtego czasu rozpoczęła się pełna emocji dyskusja.
Ekspansja Amazonu to dla jednych powód do radości, bo przecież przybywa kilka tysięcy miejsc pracy, a dla innych okazja do wytknięcia, że jest to praca niskopłatna i niewymagająca kwalifikacji. Jak w wielu podobnych przypadkach, obie strony mają swoje racje i dopóki dyskutują, nie ma w tym nic złego.
Problem polega na tym, że w wielu przypadkach zamiast racjonalnej dyskusji, przez Sieć przelała się fala emocjonalnych narzekań. Jakieś brednie o neokolonializmie, porównania do plantacji bawełny i oczekiwania sugerujące, że Amazon to nie firma, tylko organizacja dobroczynna. Tak, jakby misją Amazonu było dbanie o dobrobyt kraju nad Wisłą.
Jakie jest zadanie prywatnej firmy?
Jasne, można to wszystko połączyć choćby ze społeczną odpowiedzialnością biznesu (CSR) i tym, że troska o zrównoważony rozwój w dłuższej perspektywie może się opłacać również dużym firmom.
Problem w tym, że niezwykle wiele komentarzy było utrzymanych w tonie takim, jakby Amazon miał wobec Polski jakieś zobowiązania. Albo jakby był organizacją dobroczynną, której nadrzędnym celem ma być nawet nie tyle troska o własnych pracowników, co o dobre samopoczucie internetowych komentatorów (kilka tygodni temu pisał o tym Adam).
To już jednak przeszłość – plotki i przypuszczenia zostały zweryfikowane przez rynek. Okazało się, że na skutek rekrutacji do pracy w Amazonie okoliczne firmy mają problem z odpływem pracowników i ze znalezieniem nowych, bo amerykańska korporacja zaoferowała najlepsze warunki na rynku. 13 złotych za godzinę to - jak przyznają agencje pracy - o 30 proc. więcej, niż proponują lokalni, polscy pracodawcy.
Stawki, jakie zaoponował Amazon, są wyższe niż oferowane do tej pory na podobnych stanowiskach przez inne firmy. Dodatkowo proponują bezpłatny transport, posiłki za 1 zł i darmowe ubezpieczenie medyczne.
Narzekali, narzekają i będą narzekać
Nie jest moim celem wystawianie Amazonowi laurki, tym bardziej, że realia dotyczące warunków pracy dość szybko zweryfikują jego pracownicy. Daruję sobie również wymądrzanie się na temat ekonomii i praw rynku – zakładam, że każdy z Czytelników ma na ten temat własne zdanie i nie jest moim zadaniem udowadnianie wyższości von Hayeka nad Keynesem. Albo na odwrót.
Chodzi mi jednak o podkreślenie faktu, że gdy warunki pracy, jakie zaoferuje Amazon w swoich polskich oddziałach były znane jedynie z plotek – część komentatorów narzekała. Gdy zamiast plotek pojawiły się konkrety wskazujące, że wcale nie będzie tak źle – część komentatorów narzekała.
Gdy wcześniejsze opinie zostały zweryfikowane i Amazon okazuje się – w swojej branży – najlepszym pracodawcą w regionie, który oferuje lepsze od lokalnych firm warunki i po prostu wciąga wszelkie nadwyżki pracowników z okolicy, narzekaniom nadal nie ma końca. „Olaboga, Polska Bangladeszem Europy” – słychać zawodzenia znających się na wszystkim, internetowych mędrców.
Jak widać, niektórzy już po prostu tak mają.