Po co nam okulary Google, skoro wszędzie zabronią ich używać?
Świat, w którym każdy będzie paradował z okularami Google na nosie, wciąż jest przyszłością, ale wydaje się, że całkiem bliską. Pytanie tylko, jak długa będzie lista miejsc, do których z gadżetem nie wejdziemy. Klientów noszących Google Glass nie chcą kina ani kluby ze striptizem. Raczej nie będziemy mogli w nich jeździć autem. A na tym pewnie nie koniec.
10.04.2013 | aktual.: 10.03.2022 12:16
Świat, w którym każdy będzie paradował z okularami Google na nosie, wciąż jest przyszłością, ale wydaje się, że całkiem bliską. Pytanie tylko, jak długa będzie lista miejsc, do których z gadżetem nie wejdziemy. Klientów noszących Google Glass nie chcą kina ani kluby ze striptizem. Raczej nie będziemy mogli w nich jeździć autem. A na tym pewnie nie koniec.
Google Glass z różnych względów kręci nas wszystkich – jedni chcieliby poczuć się jak w filmie science fiction, inni po prostu muszą mieć wszystkie nowe gadżety, jeszcze inni myślą, że będzie to rzecz, która ułatwi życie. Okiem sceptyka na okulary spojrzał Łukasz Michalik. Wymienił kilka powodów, dla których jest to prawdopodobnie bardzo przereklamowany gadżet.
Nosisz okulary, nie zobaczysz striptizu ani filmu w kinie
Dziś zajmiemy się innym powodem, dla którego Google Glass w wielu sytuacjach mogą okazać się bezużyteczne. Właściciele różnego rodzaju przybytków nie życzą sobie klientów, którzy mogą wszystko niepostrzeżenie sfotografować albo nagrać kamerą.
"Daily Mail" zauważył, że klienci, którzy noszą okulary Google, nie wejdą tak po prostu do klubu ze striptizem. Ze zrozumiałych względów właściciele nie mogą sobie pozwolić na to, żeby ktoś nagrał to, co się dzieje w tego typu lokalach. Peter Feinstein, jeden z właścicieli Sapphire Gentlemen's Club w Las Vegas, mówi, że miał już do czynienia z niejedną sytuacją, kiedy klient próbował nagrywać występ komórką. Dlatego nie zawaha się zareagować:
Jeżeli zobaczymy okulary w klubie, zrobimy to samo, co robimy z osobami, które przynoszą kamery. Jeżeli klient nie będzie chciał oddać urządzenia, po prostu odprowadzimy go do limuzyny.
Nieważne, czy klient faktycznie będzie nagrywał, czy tylko znudzi się pokazem i postanowi zajrzeć do Internetu. Podobnie będzie w kasynach w Las Vegas. Już teraz nie można w nich wykonywać żadnych zdjęć, dlatego ochrona będzie wiedziała, co robić, kiedy pojawi się klient w okularach. Poza tym tutaj jest jeszcze niebezpieczeństwo, że ktoś, kto ma taki gadżet, mógłby zechcieć za jego pomocą oszukiwać.
Mając na nosie Google Glass, nie wejdziecie też do kina. Oczywiście kiedy już wejdziecie, prawdopodobnie nikt w mroku nie zauważy, jeśli dyskretnie założycie wyjęte z kieszeni okulary, nagracie film, a na koniec je zdejmiecie. Tak przynajmniej to sobie wyobrażam, ale być może kogoś nie doceniam.
Za kółkiem w okularach? Mowy nie ma!
Kierowcom w okularach bacznie będą też przyglądać się policjanci. To logiczne – w końcu jeśli ktoś prowadzi, nie powinien w tym czasie zajmować się czymkolwiek innym. Niezależnie od tego, czy chodzi o palenie, o rozmowę przez komórkę czy o przeglądanie Internetu na miniaturowym ekranie.
Wirginia Zachodnia ma już nawet projekt prawa stanowego, który zabraniałby kierowcom noszenia Google Glass w czasie jazdy. Kiedy przyjdzie do jego egzekwowania, może się zrobić ciekawie. Czy każdy okularnik będzie od razu podejrzany? W końcu Google Glass aż tak bardzo nie różnią się wyglądem od zwykłych okularów.
Jak daleko pójdą zakazy?
Ciekawa jestem, jak daleko pójdą tego typu zakazy. Pewien bar z Seattle zrobił sobie niedawno niezłą reklamę, oznajmiając głośno i dosadnie, że nie będzie wpuszczał klientów z Google Glass na nosie. Potem co prawda okazało się, że bar ów zrobił to głównie dla rozgłosu, ale ziarno niepokoju zostało zasiane.
Kto jeszcze nie będzie chciał klientów, którzy mogą wszystko niepostrzeżenie nagrać? Czy ludzie w tramwaju będą uciekać przed wzrokiem tych, którzy noszą Google Glass? (Już teraz wiele osób panicznie ucieka sprzed obiektywu, kiedy ktoś wyciąga aparat. Wiadomo, lepiej nie znaleźć swojego zdjęcia w Sieci na stronie, na której wolelibyśmy nie gościć). Czy w okularach wejdziemy do przymierzalni? Albo do szkoły odebrać dziecko? Albo do restauracji?
Nowy wspaniały świat jest na wyciągnięcie ręki. I choć w reklamach wygląda świetnie i pewnie większość z nas już chciałaby go dotknąć, to nie wiadomo do końca, co się zmieni w naszym codziennym życiu. Możliwe, że wcale nie tak dużo.