Feliks Burdecki: “kolaborant patriotyczny”. Zapomniany polski pisarz science-fiction, który chciał współpracy z Niemcami

Feliks Burdecki: “kolaborant patriotyczny”. Zapomniany polski pisarz science-fiction, który chciał współpracy z Niemcami

Zdjęcie pomnika pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie pomnika pochodzi z serwisu shutterstock.com
Adam Bednarek
22.12.2014 08:22, aktualizacja: 10.03.2022 10:41

Polska fantastyka to wciąż dla wielu tajemnica. O niektórych pisarzach jednak nigdy nie będzie głośno, ale nie ze względu na czasy, w których publikowali. Powód jest prosty - poglądy. Tak właśnie stało się z Feliksem Burdeckim.

O tym, że polska fantastyka skrywa wiele ciekawych tajemnic, pisał Łukasz, przy okazji opublikowania przez serwis Polona działu Fantastyka z lamusa, w którym mogliśmy znaleźć wiele przedwojennych dzieł z gatunku science-fiction.

Feliksa Burdeckiego w tym gronie nie znajdziemy. Zresztą to pisarz, którego bardzo trudno “namierzyć” - nie znajdziecie jego książek w księgarniach, być może uda się upolować niektóre pozycje w antykwariatach czy na Allegro. W chwili pisania tego tekstu dostępne jest jedno dzieło - “Telewizja czyli jak człowiek nauczył się widzieć na odległość”. Kosztuje… 67 zł.

Obraz
© atticus.pl

Sporo, jak na nieznanego pisarza, prawda? I - co teoretycznie mogłoby tłumaczyć brak wznowień - niezbyt dobrego. Na stronie encyklopediafantastyki.pl czytamy, że książki Feliksa Burdeckiego były “pozbawione ambicji literackich”. Dla kolekcjonerów może to być jednak gratka, bo po II wojnie światowej Burdecki wylądował na liście autorów zakazanych i jego dzieła nie były wznawiane. I nie są do dzisiaj.

Czy słusznie? Tematyka jest na pewno… ciekawa. W książce “Profesor Milion Atmosfer” czytelnicy mogli poznać profesora Ulpińskiego, który dzięki wywierconemu w Ziemi szybowi uzyskuje moc pokrywającą “zapotrzebowanie energetyczne całej Polski”.

Lot na Księżyc i polska fantastyka

Z kolei wydany w 1931 roku “Babel” opisuje lot na Księżyc w… 1950 roku. “Zbawczy telewizor” to opowieść o wyprawie łodzią podwodną pod lodami Morza Arktycznego. Podobną tematykę porusza “W niewoli u bestyj morskich”, w której to członkowie ekspedycji odkrywają “cywilizację żyjącą na głębokości 6 km”.

Obraz

To wszystko brzmi bardzo ciekawie, ale dla polskiego czytelnika jest niedostępne. Wszystko przez poglądy Burdeckiego. Dla wielu polityczna działalność autora to takie samo science-fiction jak wiele z jego książek - na przykład “Rakietą na Merkury”, w której to trzech członków wyprawy ma przebywać na planecie przez 227 dni.

Czytając biografię pisarza na Wikipedii znajdziemy fragment: “ W czasie okupacji został kolaborantem”. I taką łatkę Burdecki ma do dziś. Wbrew obiegowej opinii nie do końca zgadza się z nią kilku polskich historyków, wśród których znajdziemy Piotra Zychowicza. Publicysta historyczny poświęcił Feliksowi Burdeckiemu jeden z rozdziałów w swojej najnowszej książce - “Opcja niemiecka”.

Feliks Burdeński - kolaborant patriotyczny

Zychowicz cytuje w nim opinię Macieja Urbanowskiego, który Burdeńskiego opisał hasłem “kolaborant patriotyczny”. Bo ten pisarz science-fiction faktycznie współpracował z Niemcami - ale tylko dlatego, żeby uchronić Polskę.

Jak pisze Zychowicz, Burdeński nastawiony był antybolszewicko, ale jego poglądy były czysto lewicowe, więc sympatia do narodowego socjalizmu nie powinna dziwić. Autor “Rakietą na Merkury” na celownik polskich patriotów trafił, gdy za zgodą Niemców zaczął wydawać pisma dla młodzieży. Tak sam opisywał swoją ówczesną działalność:

Dzięki znajomości języka niemieckiego, a przede wszystkim dzięki umiejętności znajdowania zrozumienia i docierania do tego, co dobre w sercach zdobywców, udało mi się uzyskać zgodę na wydawanie czasopism dla uczniów, jako ersatz skonfiskowanych podręczników szkolnych. Od września 1940 roku pod swoim nazwiskiem redagowałem najpierw czasopisma dla uczniów „Ster”, a następnie „Mały Ster” oraz „Zawód i Życie”. Niezwykle istotną okoliczność stanowił fakt, że istnienie czasopism związane było z istnieniem szkół i że miliony dzieci mogły codziennie brać udział w lekcjach szkolnych.

Opinia “zdrajcy” umocniła się, gdy Feliks Burdeński wraz z Janem Emilem Skiwskim zaczęli w 1944 wydawać pismo “Przełom”. Owszem, za pieniądze Niemców, ale o treściach antykomunistycznych. Nie zabrakło też krytyki działań faszystów.

Burdeński krytykował również Powstanie Warszawskie. A jak wyobrażał sobie idealną Europę? Polacy żyliby z Niemcami w zgodzie, a panującym ustrojem byłby socjalizm. Można by rzec, że pod tym względem pisarz nie odchodził od swoich dzieł science-fiction.

Maciej Urbanowski, “Człowiek z głębszego podziemia”

Ze względu na antykomunistyczny wydźwięk jego dokonań, Feliks Burdecki został w PRL skazany na zapomnienie. W ten sposób nie tylko nie powrócono już do jego oryginalnej historiozoficznej koncepcji Energetyki Dziejowej (łączącej rozwój ludzkości ze świadomym wykorzystaniem zasobów energetycznych), ale także spuszczono zasłonę milczenia na wybitne osiągnięcia naukowe (był m.in. współpracownikiem Ireny Jolliot-Curie i Jean-Baptiste’a Perrina), pionierskie w Polsce opracowania związane z radiem i telewizją, działalność edytorską i publicystyczną (był m.in. redaktorem "Przełomu" i "Steru") oraz wkład w rozwój polskiej literatury fantasyczno-naukowej (przed wojną szeroko dyskutowana była jego powieść “Babel”, w której wieszczył m.in. powszechność telewizji, lądowanie człowieka na Księżycu oraz instytucjonalizację integracji europejskiej)

Tyle że - o czym przekonuje Zychowicz i chyba trudno jest się z nim nie zgodzić - nie można zarzucić Budeńskiemu kolaborację ze względów czysto ideowych. Nie chciał też współpracy z Niemcami, bo widział w tym korzyści finansowe. Chodziło wyłącznie o to, by nie dopuścić do “drugiego Katynia”. Czyli, mówiąc w skrócie, żeby odeprzeć od polskich granic Armię Czerwoną. A możliwe było to tylko przy współpracy z żołnierzami Hitlera.

O polskim pisarzu-kolaborancie pisze Piotr Zychowicz w swojej najnowszej książce
O polskim pisarzu-kolaborancie pisze Piotr Zychowicz w swojej najnowszej książce

Piotr Zychowicz cytuje również wspomnienie pisarza Ferdynanda Goetla, który po spotkaniu z Burdeńskim pisał:

Ma tylko do mnie jedną prośbę - abym nie przypuszczał, że się nie uważa za Polaka, gdyż działa w dobrej wierze zasłużenia się interesowi Polski. Opuszcza oczy w dół i dostrzegam buty jego dziurawe i podarte. Przypomina mi się ubóstwo i niewątpliwa bezinteresowność współpracującego z „Przełomem” Emila Skiwskiego. Nie mogę powiedzieć Burdeckiemu nic więcej, prócz tego, że słowa jego zapamiętam.

Do Feliksa Burdeńskiego przyległa łatka kolaboranta, książki nie były drukowane nie tylko w PRL-u, ale też po 1989 roku. Czy dobrze się stało, że pisarz science-fiction trafił na margines tylko dlatego, że jego poglądy wielu także zaliczyło do gatunku science-fiction?

Myślę, że nie.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)