Miliardy wyrzucone w błoto. Jak oszukać skanery na lotniskach?
Stosowane m.in. na lotniskach skanery prześwietlające ubranie i pokazujące całą sylwetkę budzą sporo kontrowersji. Zarzuty dotyczą głównie problemów z prywatnością i nadużywania przez obsługę możliwości zobaczenia kogoś bez ubrania. Okazuje się jednak, że wystarczy odrobina pomysłowości, by oszukać operatorów drogiego cudu techniki.
Stosowane m.in. na lotniskach skanery prześwietlające ubranie i pokazujące całą sylwetkę budzą sporo kontrowersji. Zarzuty dotyczą głównie problemów z prywatnością i nadużywania przez obsługę możliwości zobaczenia kogoś bez ubrania. Okazuje się jednak, że wystarczy odrobina pomysłowości, by oszukać operatorów drogiego cudu techniki.
Lotniska, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, często przypominają oblężone twierdze. Liczne systemy zabezpieczeń mają sprawić, że na pokładzie samolotu nie znajdzie się nic, co mogłoby posłużyć do porwania, zamachu albo skompromitowania służb, które, sowicie opłacane z pieniędzy podatników, powinny zapewnić im poczucie bezpieczeństwa (o unijnym rozporządzeniu, dotyczącym zabezpieczeń na lotniskach, możecie przeczytać w tym artykule).
Okazuje się jednak, że wyrafinowane technologie można pokonać w niezwykle banalny sposób. Udowodnił to Jonathan Corbett, który przeprowadził udaną prowokację. Jonathan zauważył, że skanery, prześwietlając ubranie, pokazują szarą sylwetkę. Umieszczone np. w kieszeniach przedmioty są wówczas widoczne jako czarne plamy. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że na monitorach obsługi sylwetka kontrolowanej osoby wyświetlana jest na czarnym tle.
Domyślacie się już, gdzie jest słaby punkt całego systemu? Jonathan doszedł do wniosku, że wystarczy umieścić przedmiot w taki sposób, by wystawał poza obrys ciała. Skutek jest oczywisty – czarny przedmiot na czarnym tle jest niewidoczny dla obsługi. Co z tego wynikło? Zobaczcie na filmie:
How To Get Anything Through TSA Nude Body Scanners
Oczywiście łatwo tego uniknąć – wystarczy poprosić pasażera, by stanął bokiem, ale nikt tego nie zrobił, a Jonathan pokonał opracowane kosztem miliardów dolarów systemy zabezpieczeń. Prowokacja spotkała się z błyskawiczną odpowiedzią na blogu TSA (Transportation Security Administration - amerykańska organizacja odpowiedzialna za bezpieczeństwo transportu). Jak skomentował jej przedstawiciel:
Widziałem to wideo i jest to brutalna próba pokazania rzekomego obejścia procedury prześwietlania TSA. Z oczywistych względów nie możemy dyskutować szczegółowo o możliwościach wykrywania, jakie ma nasza technologia, jednakże TSA prowadzi testy wszystkich technologii prześwietlania w laboratoriach i na lotniskach przed wdrożeniem ich (...), to jedna z 20 warstw ochrony (...) i nie jest to maszyna, która ma wszystkie potrzebne narzędzia w jednym poręcznym urządzeniu.
Tłumacząc z urzędniczej nowomowy na język, którym posługują się pozostali ludzie: daliśmy się wykiwać, ale się do tego nie przyznamy. Więcej informacji na temat prowokacji Jonathana możecie znaleźć na jego blogu TSA Out of Our Pants.
Źródło: Dziennik Internautów • TSA Out of Our Pants