Cudem uniknąłem śmierci [Gadżetomaniak w podróży]

Cudem uniknąłem śmierci [Gadżetomaniak w podróży]23.01.2014 11:51
Piotr Gnyp
  • Z żalem informujemy, że nasz pokładowy system rozrywki uległ awarii. Naprawa może potrwać do 20 minut – informuje mnie zalotnie głos stewardessy. Na razie widzę tylko restartujące się w kółko terminale. Po zapisach na ekranie wnioskuję, że całość stoi na dystrybucji Red Hat. Linuks – mruczę sobie pod nosem pełen ciepłych uczuć do tego systemu operacyjnego.

Szanse na dokończenie oglądania paru dostępnych odcinków "Brooklyn 99" spadają do zera. Korzystam z faktu, że jest jeszcze jasno i zabieram się do czytania lokalnych gazet. Na szczęście są po angielsku.

Zaczynam czytać i włos mi się jeży na głowie. Oderwany od codzienności, zajmujący się głaskaniem tygrysów, pływaniem, poznawaniem obcych kultur i realizowaniem wariackich pomysłów modowych na chwilę przestałem interesować się tym, co dzieje się na świecie. A wygląda na to, że nadciąga jakaś apokalipsa.

Na pierwszym miejscu oczywiście informacje o stanie wyjątkowym w Bangkoku. Śmieszna sprawa: byłem przypadkowo w samym środku tych protestów. Widziałem jakieś przemówienia, z których ni w ząb nic nie rozumiałem, przyglądałem się protestującym, zrobiłem parę fotek. Teraz okazuje się, że ktoś w ten tłum wrzucił wieczorem dwa granaty. Byli ranni.

Stan wyjątkowy obejmuje zakaz zgromadzeń, kontrolę komunikacji elektronicznej, aresztowania podejrzanych i godzinę policyjną. Teraz staje się jasne, dlaczego nagle hotele i salony masażu obniżyły swoje ceny o połowę. 47 krajów odradza przyjazd do Tajlandii, Singapur poważnie redukuje liczbę lotów do tego kraju.

  • Na lotnisko? – pyta się mnie krawiec, oddając mi moją nową marynarkę. – Musisz wyjechać co najmniej cztery godziny wcześniej. Mogą być korki – dodaje. Sam nie jest zainteresowany protestami. Boi się, że być może wybuchnie tu kolejna komunistyczna rewolucja. Dziwnie to brzmi w salonie krawieckim na Kaoh San – turystycznym centrum. Korków oczywiście nie ma, w Warszawie po opadach śniegu są dużo większe. Z perspektywy turysty trudno zobaczyć jakieś zmiany. No może te barykady i worki z piaskiem, które widzę na jednej z ulic, dają poczucie, że faktycznie coś jest nie tak.

Przewracam stronę. W Kambodży dalej strajkują. Pamiętam, że jedna ze znajomych publicystek gdy tylko dowiedziała się, że jestem w Phnom Penh, od razu zapytała, czy wszystko ze mną OK. – Wczoraj zastrzelono tam trójkę ludzi – mówiła zaaferowana. Przejeżdżałem wtedy przez centrum, nic nie widziałem. Fakt, na każdym rogu był patrol wojska, ale poza tym życie toczyło się w najlepsze. Odbył się nawet nieudany koncert techno.

Kolejny artykuł. Moje poczucie zagrożenia znowu rośnie. Afera jak z filmu. Gdzież tam naszym politykom do tego, co dzieje się w Indiach. Na zdjęciu zadbany starszy minister i elegancka kobieta. A w tle romans, domniemane morderstwo i przedawkowanie narkotyków. Gwiazda lokalnych mediów okazała się niezbyt niedostępna dla dystyngowanego polityka. O znajomości dowiedziała się żona. Pech chciał, że kilka dni później znaleziono ją martwą w hotelu. Powód: narkotyki.

To może Wietnam? Wspominam bardzo miło ten dziwny, ale też cudowny kraj. Jest, widzę artykuł. Nagłówek głosi: "Ptasia grypa, są pierwsze ofiary". Świetnie. Do tego zaginął ranger, hodowcy ryżu strajkują, prognozy ekonomiczne z powodu stanu wyjątkowego idą w dół.

Błądzę po tej Azji już miesiąc. Nie po kurortach, tylko po wioskach, mieścinach, rozmawiam z mieszkańcami, jeżdżę z nimi autobusami po bezdrożach. Wiem, że jestem biały, wiem, że mało wiem. Ale staram się zrozumieć. Może zastany świat nie był tam rajem, ale teraz mam wrażenie, że cudem uniknąłem śmierci.

Proszę o coś mocniejszego na uspokojenie. Okazuje się, że stewardessa jest z Polski, a konkretnie z Krakowa. Zaczynamy rozmawiać. Myślę sobie, że skoro tu jest tak źle, to może chociaż u nas – w Polsce – pod płaszczykiem Unii jest jakoś lepiej.

A gdzież tam. U nas to dopiero się dzieje. Jakieś zaginione pociągi, minus 20, korupcja, afery i skandale takie, że wszyscy na całym świecie słyszeli, a my mamy się wstydzić. Ja nie słyszałem, co prawda też za bardzo się nie poczuwam, ale może powinienem posypać głowę popiołem? „Sorry, taki mamy kraj” – chciałoby się powiedzieć. I co z tego, dodać zaraz potem. Przynajmniej z oddali wygląda to całkiem zabawnie.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.