GRRRecencja: Facebreaker

GRRRecencja: Facebreaker26.09.2008 10:32
Mateusz Gajewski

Myślałem, że Facebreaker mnie czymś zaskoczy. Gdy spojrzałem na kolorowe pudełko z grą, które dopiero co wylądowało z moim ręku miałem przez chwilę wrażenie, że wreszcie znalazłem produkt wyśmienity dla siebie. Tytuł ten był zapowiadany jako boks dla niedzielnych kierowców. Wówczas wydawało mi się, że gdy uruchomię konsolę, włożę płytę do czytnika i usiądę wygodnie w fotelu z padem w ręku poczuję się znów jak dzieciak. Tak jak wtedy, kiedy kolejny raz zaczynało się przechodzić swoją ulubioną grę tylko po to, aby odnaleźć kolejny sekret ukryty gdzieś pomiędzy kodem zero-jedynkowym.

Okazało się, że kolejny raz byłem w błędzie. Facebreaker mnie zawiódł. już po pierwszej walce i krótkim zapoznaniu się z tym produktem wiedziałem o nim wszystko i szczerze tego zapoznania żałowałem.

Myślałem, że Facebreaker mnie czymś zaskoczy. Gdy spojrzałem na kolorowe pudełko z grą, które dopiero co wylądowało z moim ręku miałem przez chwilę wrażenie, że wreszcie znalazłem produkt wyśmienity dla siebie. Tytuł ten był zapowiadany jako boks dla niedzielnych kierowców. Wówczas wydawało mi się, że gdy uruchomię konsolę, włożę płytę do czytnika i usiądę wygodnie w fotelu z padem w ręku poczuję się znów jak dzieciak. Tak jak wtedy, kiedy kolejny raz zaczynało się przechodzić swoją ulubioną grę tylko po to, aby odnaleźć kolejny sekret ukryty gdzieś pomiędzy kodem zero-jedynkowym.

Okazało się, że kolejny raz byłem w błędzie. Facebreaker mnie zawiódł. już po pierwszej walce i krótkim zapoznaniu się z tym produktem wiedziałem o nim wszystko i szczerze tego zapoznania żałowałem.

One fist away from a facelift

Gra była reklamowana, jako boks dla amatorów, dla laików, którzy lubią miło spędzić czas przy konsoli w domowym zaciszu, pogrywając przy tym w miłą i Bogu ducha winną grę.

Okazało się, że tak nie jest. Gra dla nie-hardcoreowców jest po prostu zbyt trudna! Nawet najłatwiejszy poziom trudności może nieźle dać w kość, a jeśli już przetrwacie pierwszą walkę - chwała Wam za to!

Zacznijmy od początku. W Facebreakerze mamy do wyboru kilka różnych trybów gry, jednak zabrakło tutaj możliwości rozegrania kariery. Wszystko co oferuje tytuł to singiel, oraz multi (Xbox Live i lokalnie). Ten pierwszy sprowadza się do kolejnego bicia mord celem odblokowywania secretsów w postaci nowych zawodników, aren czy strojów.

Freestyle na całego

W trybie single (Brawl for it All!) naszym głównym zadaniem jest obranie sobie jednego z 13 dostępnych zawodników (moim osobistym ulubieńcem jest *Molotov *- wielki jak skała zapaśnik, który swoim ciężarem zgniótłby nawet radziecki czołg), a następnie rozegranie nim bitew w celu uzyskania nagrody - pasa zwycięzcy.

Cała zabawa w Facebreakerze jest jednak bardzo monotnonna. Rządzi się prostym schematem: uderzasz kilka razy w celu naładowania paska specjalnych ciosów, wyprowadzasz silniejszy cios - jeden z breakerów (możesz wybić przeciwnika w powietrze, choć najbardziej efektownym jest tytułowy Facebreaker - mocny cios, po którym w elegancki sposób masakrujesz twarz oponenta jednocześnie wygrywając walkę); odpierasz ataki przeciwnika wychylając się na boki, bądź starając się uniknąć ciosu, jednocześnie posyłając mu pięść pod żebro; konsola atakuje sterowanym przez siebie zawodnikiem, co jakiś czas używając superciosu (dla każdego zawodnika po jednym), uchylasz się, uderzasz itd. Brzmi nudnie, prawda? Nie dziwcie się, bowiem tak w praktyce wygląda singiel w tej grze.

Ręka rękę... bije?

Do grafiki nie można się przyczepić. Doskonale nadaje się ona do zręcznościowej gry, która na jesienne wieczory dozowana w odpowiednich ilościach poprawia znacznie nastrój i sprawia, że na duchu robi nam się milej. Postacie są bardzo urozmaicone. Każda ma swój własny wizerunek (amant Romeo, dziwny i szalony Voodoo, czy zwinna małpka Tiki). Ten oczywiście ulega zmianie wraz z rozwojem akcji, aczkolwiek dane nam jest podziwiać owe zmiany jedynie po zakończeniu walki, bądź też w przerwach, kiedy dokładnie widzimy facjatę naszych bohaterów. Jest więc kolorowo, zabawnie i z humorem, a więc in plus (momentami można się poczuć jak w Team Fortress 2 tyle, że jesteśmy na ringu, a bronią są pięści i nogi).

Muzykę w grze da się zauważyć. O ile jednak podczas samej walki jest dość cicho (puste miejsca zapełniają odgłosy kruszonych zębów i łamanych żeber) to już kiedy znajdziemy się w menu warto podkręcić zestawy kina domowego. Kapele przygrywające w tle (m.in. Boys Noize - Oh!, czy Santogold - The Creator) zachęcają do grzebania w opcjach gry i przeglądania zdobytych trofeów.

A opcji jest sporo. Jedną z ciekawszych cech Facebreakera (należałoby ich szukać ze świeczką), jest możliwość stworzenia własnego zawodnika. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż gracze otrzymują możliwość wrzucenia do gry dowolnego zdjęcia. Konsola zajmie się za nas obróbką 3D w zamian za co otrzymujemy gotową postać z wyrazem twarzy zbliżonym do tego, jaki widnieje na naszej fotografii.

Możemy również ściągać z Xbox Live gotowych zawodników przygotowanych już przez innych wielbicieli Facebreakera. Mi osobiście do gustu przypadła najbardziej osoba Ronalda McDonalda wywijającego w powietrzu i okładającego pięściami wrogów (Colonel Sanders z KFC?).

Nie ma to jak walka z przyjacielem

To, co ratuje wizerunek Facebreakera (i honor panów z EA) to tryb multi, który jak zwykle przychodzi z pomocną dłonią we właściwym momencie. Żadna z możliwości gry nie sprawiła mi tyle radości, co wspólna zabawa przy jednej konsoli z przyjaciółmi. Tytuł ten świetnie nadaje się na wszelkiego rodzaju imprezy głównie ze względu na swój stosunek do świata jak i całą paletę śmiesznych zagrań (nie raz można parsknąć śmiechem, kiedy po walce postać z obitą twarzą wypowiada się na nasz temat). Wszakże nic nie poprawia lepiej humoru jak krata złocistego napoju kilkudziesięciosekundowa seria nagłych i losowych uderzeń w kolorowe przyciski pada (nie trzeba tutaj stosować żadnej taktyki - nawet gdy będziemy chaotycznie skakać po przyciskach nasz bohater i tak sobie jakoś poradzi). Po niej nasz przeciwnik padnie na pewno na deski rozłożony efektownym knock outem.

Nie raz moi znajomi ciskali pada w furii, bowiem kolejny raz to szybkość okazała się zwycięzcą - nie combosy (o których w przypadku tej produkcji nawet nie ma co mówić). Po prostu czysta, niczym niezmącona szarpanina, wskutek której na twarzach wokół zgromadzonych budzi się uśmiech zachwytu i uwielbienia. Nie ma lepszego widoku niż zmasakrowana twarz naszego przyjaciela (wroga?), który siedzi na fotelu obok, a na ekranie kierowana przez niego postać zwija się z bólu, ukrywając twarz w posiniaczonych rękach. Jeśli kiedykolwiek miałbym komuś doradzać w sprawie Facebreakera, to polecałbym tę grę tym, którzy lubią grać w szerszym gronie. Samotnicy - omijajcie ten tytuł szerokim łukiem!

Jeśli zechcecie grać w Facebreakera przez Xbox Live to oczywiście droga wolna - ja jednak dałem sobie spokój po kilku pierwszych walkach, w których dostałem porządny łomot (pierwsza zakończyła się efektownym Facebreakerem po kilkunastu sekundach grania!). Sama opcja gry po sieci działa świetnie i muszę przyznać, że nie doświadczyłem żadnych lagów, czy zwolnień w przekazie informacji, co w przypadku gry tego typu jest ogromnym plusem.

Knock Out

Powiem szczerze, że trybem single w tej grze zająłem się przez kilka godzin. Jeśli uda się Wam je przetrwać i wciąż tytuł ten będzie Was ciekawił to znaczy, że trafił on w Wasze gusta. Radziłbym jednak zaczynać od wersji demo. Jedyne co mnie w Facebreakerze kręci to tryb multi, który jest odpowiednikiem rodzinnego spaceru po niedzielnym śniadanku. Nie ma nic lepszego jak relaks na łonie natury, co w naszym rozumowaniu oznacza „nie ma nic lepszego jak obita morda zerkająca na nas z ekranu i kumpel ciskający padem na lewo i prawo".

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.