Kretynizm Dekady: Patenty Programowe

Kretynizm Dekady: Patenty Programowe02.09.2009 20:00
Gniewomir Świechowski

Dla ochrony interesów twórców oprogramowania wystarczy z nawiązką prawo autorskie. Jednak wiele podmiotów w imię "zwiększania innowacyjności" i "ochrony interesów autorów" próbuje patentować metody przetwarzania informacji. A od tego prosta droga do opatentowania stylu literackiego, albo sposobu myślenia!

Dla ochrony interesów twórców oprogramowania wystarczy z nawiązką prawo autorskie. Jednak wiele podmiotów w imię "zwiększania innowacyjności" i "ochrony interesów autorów" próbuje patentować metody przetwarzania informacji. A od tego prosta droga do opatentowania stylu literackiego, albo sposobu myślenia!

Ars Technica zwróciła wczoraj uwagę na sprawę Bilski kontra Doll odbywającą się przed amerykańskim sądem najwyższym. Pozwany broni się w niej przed zarzutem naruszenia patentów chroniących metodę biznesową wykorzystywaną do zarządzania ryzykiem. Nie jest ona związana z żadną konkretną technologią. Dotyczy sekwencji podejmowanych decyzji i jest traktowane przez amerykańskie prawo jako "mental process". Roznieciła ona na nowo dyskusję na temat patentów programowych i ich sensowności.

Sprawa Bilski kontra Doll jest tak uważnie monitorowana przez zainteresowanych tematem patentów programowych, bo choć nie dotyczy oprogramowania to jest blisko w pewien sposób z nim związana. Chodzi o patent na określoną strategię działania, a w podobny sposób można rozpatrywać metody jakimi programiści zamieniają matematyczna abstrakcję na program komputerowy. Metody, które w literaturze odpowiadały by stylistyce, tak jak poprawna składnia programu odpowiada gramatyce i ortografii.

[cytat]Wyobraźcie sobie sprzeciw, jeśli sądy chciały wprowadzić patenty na angielską prozę. Nagle, można by opatentować nowele z określonym splotem wydarzeń, niusy stworzone przy użyciu określonych technik dziennikarskich lub prawnicze pisma używające określonego stylu argumentacji. Publikowanie książek lub artykułów zagrażałoby autorom naruszeniem czyjegoś patentu. Aby się przed tym uchronić, pisarze musieli by przed publikacją wysyłać swoje dzieła do prawnika specjalizującego się w prawie patentowym i przepisywać fragmenty naruszające czyjeś "patenty literackie" - pisze Timothy B. Lee na cato.org.[/cytat]

Jest to wstęp do artykułu, w którym piętnuje identyczną sytuację z która głównie małe i średnie firmy deweloperskie muszą sobie radzić w USA od ponad 20 lat. Mania patentów programowych rozpoczęła się około 1980, a 10 lat później zaczęła gwałtownie przyspieszać. Oczywiście ma wielu obrońców, którzy sugerują, że służy to innowacyjności zmuszając do opracowywania alternatywnych rozwiązań. Prawda jest jednak inna.

Każdego roku w USA wydawanych są dziesiątki tysięcy nowych patentów programowych, co powoduje, że w praktyce nie da się stworzyć większej aplikacji nie naruszając czyjegoś patentu(ów). Dlatego większe firmy przestały już sprawdzać, czy ich oprogramowanie przypadkiem nie kłóci się z czyimś patentem. Po prostu patentują co mogą, aby mieć amunicję w wypadku pozwu i podpisują umowy z największymi konkurentami, że nie będą się wzajemnie ciągać po sądach o naruszenia. Sprawdzanie czy wymyślone przez programistów rozwiązanie nie zostało już opatentowane jest po prostu zbyt kosztowe - lepiej zaryzykować.

Powstał więc potworek, który zamiast wspierać innowacyjność jest tylko niepotrzebnym utrudnieniem, podczas gdy programy komputerowe są wystarczająco dobrze chronione przez przepisy prawa autorskiego. Co grosza, patenty stały się biczem na mniejsze firmy, które nie skumały się (bo jak?) z większymi konkurentami, którzy mogą dzięki swoim zbiorom patentów bez większego problemu wysadzić je z siodła, jeśli przypadkiem zagrażają w jakikolwiek sposób ich interesom.

Za przykład można uznać na przykład pozew Microsoftu przeciwko producentowi GPSów TomTom, o wykorzystanie tricku umożliwiającego przechowywanie długich nazw plików w systemie plików FAT32. Jako że TomTom wykorzystuje w swoich produktach Linuksa, można to uznać za atak na całą społeczność OpenSource dla której niemożność oprogramowania powszechnie wykorzystywanych technologii oznaczałaby śmierć.

Nie jest to tylko amerykański problem, ponieważ wciąż pojawiają się próby wprowadzenia patentów do Europy. Pisał o tym Vagla w maju 2008, gdy komisarz Unii Europejskiej Charlie McCreevy starał o wprowadzenie patentów programowych "tylnimi drzwiami" za pomocą specjalnej umowy między Unią Europejską a USA, zakładającej honorowanie tamtejszych regulacji patentowych również w Europie. Nie była to ani pierwsza, ani ostatnia tego rodzaju próba, więc możemy się z tym problemem zetknąć prędzej czy później.

Zwłaszcza że, jak zaznacza Vagla, choć art. 28 ustawy Prawo własności przemysłowej stwierdza, że "za wynalazki w rozumieniu art. 24 nie uważa się, w szczególności: (...) 5) programów do maszyn cyfrowych" i Urząd Patentowy RP odmawia udzielenia takich patentów, to gdy sprawa trafia do sądu, to sięgają one do uzasadnienia wyroku NSA z 2007 roku (sygn. II GSK 239/06):

[cytat]Ma przy tym rację Sąd I instancji twierdząc, iż przystąpienie Polski do Konwencji o udzieleniu patentów europejskich (Dz. U. z 2004 r. Nr 79, poz. 737) nie wyłącza ustawodawstwa krajowego, ale nie można również odmówić słuszności twierdzeniom zawartym w skardze kasacyjnej, że dla oceny zdolności patentowej wynalazku nie może być obojętnym, że na zgłoszone rozwiązanie został udzielony patent europejski.[/cytat]

Oznacza to, że jeśli Unia zmieni stanowisko w sprawie patentów, to bocznymi drzwiami mogą one trafić również do Polski. Ze wszystkimi nieprzyjemnymi tego konsekwencjami.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.