Upadek Upadłego | recenzja Transformers 2

Upadek Upadłego | recenzja Transformers 229.06.2009 14:00
Transformers
Ireneusz Podsobiński

Transformers: Zemsta upadłych szaleje w kasach kinowych na całym świecie. W samych Stanach Zjednoczonych film w ciągu pięciu dni zarobił 201 milionów $, czym niebezpiecznie zbliżył się do rekordu Mrocznego rycerza ? 203 miliony $. Sęk w tym, że hit Michaela Baya do pięt nie dorasta filmowi Christophera Nolana. Ba, jest nawet gorszy od pierwszej części Transformers. Chcecie wiedzieć dlaczego?

Transformers: Zemsta upadłych szaleje w kasach kinowych na całym świecie. W samych Stanach Zjednoczonych film w ciągu pięciu dni zarobił 201 milionów $, czym niebezpiecznie zbliżył się do rekordu Mrocznego rycerza ? 203 miliony $. Sęk w tym, że hit Michaela Baya do pięt nie dorasta filmowi Christophera Nolana. Ba, jest nawet gorszy od pierwszej części Transformers. Chcecie wiedzieć dlaczego?

Zacznijmy od początku, czyli od scenariusza. Spokojnie, nie będę się tu czepiał niedorzeczności fabuły ? w końcu traktuje ona o robotach. Mogę mieć jednak pretensje do historii jako takiej. Przede wszystkim film ma podtytuł Zemsta upadłych (nikt po seansie nie ma już chyba wątpliwości, że polskie tłumaczenie jest niepoprawne, o czym pisałem od dawien dawna), więc powinno być mrocznie. Nie było, mimo że Bay zapowiadał inaczej. Dobra, pal licho, może zatem chociaż złe roboty są groźne? Nic bardziej mylnego. Owszem, Megatron wygląda lepiej niż kiedykolwiek, Fallen prezentuje się jak swoista hybryda Aliena, zaś Devastator robi wrażenie swoimi rozmiarami. Ale co z tego, skoro pokonani zostają oni niczym podrzędne Decepticony ? szast, prast i po krzyku. Finałowa walka Optimusa z Upadłym to śmiech na sali. Poza Megatronem wątki innych łotrów nie zostały w ogóle wykorzystane. Potraktowano ich praktycznie po macoszemu ? ot, by czymś zapełnić czas ekranowy.

1430921
1430921

A co z resztą, czyli ludźmi? Trochę ich za dużo, a szczególnie Megan Fox. Gwiazdeczka pełni tutaj wyraźnie ozdobną rolę, gdyż dla historii jest kompletnie niepotrzebna. Jednakże o ile w pierwszej części można na niej było oko zawiesić, o tyle w drugiej jej plastikowa aparycja (wypchała sobie usta silikonem, czy mistrzowsko opanowała technikę wydętych ust?) strasznie działała na nerwy. Zaskoczony jestem tylko postacią Johna Turturro ? wcześniej irytował, tutaj autentycznie bawił.

Transformers: Zemsta upadłych cierpi najbardziej na brak klimatu. Pamiętacie chociażby pierwszą scenę z jedynki, kiedy w wojskowej bazie pojawia się Decepticon? Robiła piorunujące wrażenie. Jasne, można mi zarzucić, że w sequelu nie ma już przecież efektu zaskoczenia. A i owszem, więc trzeba sobie radzić inaczej. Niestety Bayowi się nie udało. Klimat mają tylko sceny z Soundwavem (kapitalny!). Tutaj kolejny raz boli świadomość zepsutych wątków Devastatora i Fallena. Te postacie miały taki potencjał, że same mogłyby pociągnąć cały film. A co robi Bay? Pakuje 46 Transformerów (oficjalnie, nie liczyłem), których praktycznie nie widać. No chyba że jesteście maniakami i wszystkich rozpoznaliście, a nawet znacie historię postaci. Dla mnie połowa robotów tylko migała na ekranie i zanim się zdążyłem zorientować, że to jakiś nowy, już go nie było. Panie Michale, nie w ilości siła, lecz w jakości!

1430911
1430911

Z początku cieszyłem się, że film będzie trwał 2,5 godziny ? dużo będzie się działo, jakaś ciekawa fabuła się zapowiadała, ogólnie będzie git. Niestety sequel jest za długi. O ile początkowo czas leci całkiem szybko, o tyle finał w Egipcie (deja vu z pustynną akcją z jedynki gwarantowane) jest rozlazły. Bay chciał chyba stworzyć epicką sekwencję, a wyszły flaki z olejem. Najśmieszniejsze jest to, że roboty pełnią tutaj w głównej mierze rolę tła. Ludzie dwoją się i troją, a Devastator i Fallen dostają raz po gębie i tyle ich widzieliśmy?

Oczywiście Transformers: Zemsta upadłych nie jest kompletnym niewypałem. Film się ogląda gładko i względnie szybko (poza końcówką). Kilka scen robi nawet wrażenie (pojedynek w lesie, te parę sekund z Devastatorem). Efekty specjalne i dźwiękowe (bas!) są tradycyjnie na najwyższym poziomie. Nawet do głupiego humoru już się przyzwyczaiłem, choć niektóre motywy mnie dobiły ? bliźniaki, czy jądra (sic!) Devastatora. Niestety w przypadku Baya nieśmiertelna zasada sequeli, czyli wszystkiego dwa razy więcej, nie wróży nic dobrego. Reżyser powpychał do filmu cokolwiek się dało i szwy popękały. Trochę umiaru, Panie Michale!

1430861
1430861

Foto: UIP

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.