Wkrótce będziemy pozyskiwać elektryczność z robactwa?
Pamiętacie, do czego służyli ludzie w filmie "Matrix"? Tak, z przedstawicieli naszego gatunku roboty urządziły sobie darmowe źródło energii. Czy podobne zastosowanie żywego organizmu to tylko filmowa fikcja? Wygląda na to, że nie.
Pamiętacie, do czego służyli ludzie w filmie "Matrix"? Tak, z przedstawicieli naszego gatunku roboty urządziły sobie darmowe źródło energii. Czy podobne zastosowanie żywego organizmu to tylko filmowa fikcja? Wygląda na to, że nie.
Niczym roboty w "Matriksie" możemy pozyskiwać energię z żywych organizmów, za którymi nie przepada chyba nikt - z karaluchów. O co w tym wszystkim chodzi i jak to możliwe?
Specjaliści z Case Western Reserve University wzięli na tapetę problem zasilania np. niewielkich implantów medycznych, które nie wymagają zbyt wiele prądu, a baterie do nich mogłyby być większe od samych urządzeń. By zrezygnować z zewnętrznego źródła zasilania, wystarczy sprawić, by zasilał je sam użytkownik.
Ogniwo paliwowe zbudowane z robaka wykorzystuje składniki z hemolimfy krążącej w jego ciele. Wykorzystanie enzymów rozkładających cukier i utleniających monosacharydy oraz użycie elektrod i dostarczenie tlenu sprawia, że karaluchy generują niewielkie napięcie elektryczne. Do tej pory w eksperymentach osiągnięto jedynie 0,2 V.
Najważniejsze jest to, że karaluchy z wszczepionymi ogniwami paliwowymi nie umierają i mają się dobrze. Naukowcy odpowiedzialni za projekt informują, że to wszystko dzięki temu, że ich układ krążenia nie znajduje się pod takim ciśnieniem jak ludzki. Proces przebiega łagodnie, a karaluch praktycznie go nie odczuwa.
Zanim doczekamy się komercyjnego wykorzystania metody opracowanej przez Case Western Reserve, minie jeszcze sporo czasu. Kto wie, może w przyszłości armie robaków będzie można zamienić w armie nieco obrzydliwych cyborgów?
Źródło: ohgizmo