Zuckerberg i cała reszta. Do kogo tak naprawdę należy Facebook?

Zuckerberg i cała reszta. Do kogo tak naprawdę należy Facebook?14.04.2011 14:17
Zuckerberg znów ma kłopoty (Fot. Flickr/Andrew Feinberg/Lic. CC by)
Michał Michał Wilmowski

Na początku wyglądało to na wielkie oszustwo, ale sprawa zaczyna stawać się coraz poważniejsza. Człowiek znikąd, który twierdzi, że Zuckerberg tworzył Facebooka na jego zlecenie, ma w ręku mocne dowody.

Na początku wyglądało to na wielkie oszustwo, ale sprawa zaczyna stawać się coraz poważniejsza. Człowiek znikąd, który twierdzi, że Zuckerberg tworzył Facebooka na jego zlecenie, ma w ręku mocne dowody.

Kiedy Facebook okazał się gigantycznym sukcesem, wszyscy dawni ojcowie projektu zaczęli dopominać się o swoje. Związki Zuckerberga z Eduardem Saverinem i braćmi Winklevossami cały świat poznał dzięki filmowi "The Social Network".

Ale jest jeszcze jeden "właściciel" Facebooka: Paul Ceglia. Pojawił się znikąd i zaczął domagać się udziałów w firmie. Na początku został uznany za oszusta, któremu brakuje piątej klepki, ale to się właśnie zaczyna zmieniać.

84% dla sprzedawcy pelletów, 16% dla Zuckerberga

Był kwiecień roku 2003. Paul Ceglia, sprzedawca pelletów drzewnych z hrabstwa Allegany w stanie Nowy Jork, podpisał umowę z niespełna 19-letnim studentem Harvardu Markiem Zuckerbergiem na stworzenie dwóch stron: StreetFax i "the face book".

Ceglia wniósł do projektu "the face book" 1000 dolarów, a Zuckerberg miał stworzyć kod. Po ruszeniu strony każdy z panów miał dysponować 50% udziałów. Ale w umowie był jeden kruczek: jeśli Zuckerberg skończy pracę szybciej, dostanie dodatkowy 1% udziałów za każdy dzień, który przyspieszy uruchomienie strony. Jeśli się spóźni, to straci odpowiednią liczbę udziałów.

19-latek spóźnił się o 34 dni, w związku z czym zostało mu tylko 16% udziałów. Resztę zgarnął ten, który wszystko wymyślił: Paul Ceglia, sprzedawca pelletów. Dziś i tak jest łaskawy, bo domaga się od Zuckerberga "tylko" 50% udziałów.

To oczywiście wersja samego Ceglii. Dlaczego ujawnił te rewelacje po sześciu latach od deklarowanego czasu zakończenia współpracy z Zuckerbergiem? Słysząc takie pytanie, wszyscy odpowiadali: bo jest złodziejem. A może i wariatem.

Facebook szybko znalazł na niego haka: oszustwo, które popełnił w 2009 roku. Nie dostarczył wówczas odbiorcom drewna wartego 200 tys. dolarów. Wypłynęła też sprawa grzybków halucynogennych, za których posiadanie w 1997 roku Ceglia był skazany na sporą grzywnę.

Ujawniona korespondencja

Ceglia na te ataki nie odpowiedział. Wyjaśnił mediom, że milczał tak długo, ponieważ nie mógł znaleźć umowy z Zuckerbergiem. Teraz odnalazła się nie tylko umowa, ale też korespondencja z ówczesnym studentem Harvardu. Będzie ona jednym z ważnych dowodów w sprawie, którą wytoczono właścicielowi Facebooka.

Ujawnione przez Ceglię e-maile mają pokazać, jakim draniem jest Zuckerberg, który uparł się wyprzedzić braci Winklevossów pracujących wówczas nad podobnym projektem. Zuck wysyłał do Ceglii e-maile, w których tłumaczył się, że pracując jednocześnie nad "the face book" i StreetFaksem, nie będzie w stanie oddać tego pierwszego na czas.

Prosił o odstąpienie od zapisu o tym, że traci 1% udziałów za każdy dzień zwłoki. Domagał się też kolejnych 1000 dolarów, podobno potrzebnych do skuteczniejszej walki z bliźniakami. Ceglia dał mu te pieniądze. Wtedy Zuckerberg zaczął sugerować w e-mailach, żeby zamknąć stronę, bo nie odniesie ona sukcesu.

Sprzedawcę trochę to zaskoczyło. Odpisał Zuckerbergowi, żeby nie wydawał pieniędzy na kobiety, piwo czy cokolwiek, co tam robi na Harvardzie. Zaczął grozić studentowi, że pójdzie do jego rodziców i na uczelnię. W końcu przestał się z nim kontaktować z powodu problemów osobistych, które w tym czasie przeżywał.

Tego wszystkiego można się dowiedzieć z ujawnionej korespondencji, która według Ceglii miała miejsce między lipcem 2003 a lipcem 2004. Kończy się w czasie, kiedy Zuckerberg wyjechał do Kalifornii rozwijać Facebooka. E-maile można przeczytać na łamach Business Insidera.

Przekonujące dowody?

Przedstawiciele Facebooka przekonują, że korespondencja została sfałszowana, i przypominają przestępstwa popełnione przez Ceglię. Prawda wyjdzie zapewne podczas procesu, podczas którego zostanie przeanalizowana zawartość dysków Zuckerberga. Na razie nikt jej nie zna, więc internauci bawią się w zgadywanki, nazywane czasem dla niepoznaki analizami.

O autentyczności korespondencji oraz umowy między Zuckerbergiem i jego inwestorem są przekonani prawnicy ze znanej firmy DLA Piper, którą zatrudnił Ceglia. Twierdzą, że wszystko dokładnie zbadali. Czy zaryzykowaliby swoją wiarygodność dla oszusta znikąd?

Business Insider przekonuje, że warto tę korespondencję potraktować poważnie. Gdyby była sfabrykowana, łatwo byłoby to odkryć. Tak łatwo, że bez problemu zrobiliby to eksperci zatrudnieni przez DLA Piper.

Poza tym dla Ceglii ta sprawa to za duże ryzyko. Jeśli faktycznie wszystko zmyślił, ryzykuje wieloletnim więzieniem. Co innego oszukać paru lokalnych klientów na drewnie, a co innego próbować oszukać jedną wielką korporację na setki milionów dolarów. Czy ktoś naprawdę mógłby zrobić coś takiego?

Kolejne pytanie: w ujawnionych e-mailach Ceglia wychodzi momentami na idiotę. Czy był wystarczająco sprytny, żeby tak się w nich przedstawić, czy może jednak są prawdziwe?

Miliardy od Zuckerberga

Jeśli autentyczność korespondencji zostanie udowodniona, Mark Zuckerberg może mieć kłopoty większe niż kiedykolwiek. Jeżeli dojdzie do ugody między nim a jego dawnym inwestorem, zapłaci zapewne setki milionów, a może nawet miliardy dolarów.

Wysokości tej kwoty pewnie nigdy nie poznamy, tak jak nie poznaliśmy szczegółowych warunków ugody z Eduardem Saverinem. Ot, kolejne wielkie sprawy wielkich ludzi.

Jeśli jednak Ceglia to oszust, w więzieniu będzie mógł zajmować czas czytaniem licznych listów od fanów. Będzie bowiem niewątpliwie najciekawszym człowiekiem, który próbował wyciągnąć kasę od Zuckerberga.

Źródło: Business InsiderMashable

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.